Wszystko o pończochach

Fetysz wszech czasów. Co ciekawe – do fascynacji pończochami przyznają się zgodnie i panowie, i panie.

W historii pończoch najbardziej fascynująca jest ich... płeć. Zanim stały się symbolem kobiecości, nosili je wyłącznie mężczyźni. Może dlatego rozbudzają nie tylko samczą wyobraźnię…

Rycerze długo jednak trzymali w tajemnicy, czym – jeśli w ogóle – oblekają dolną część ciała. W czasach romańskich wystarczało im opatulenie od stóp do głów płaszczem, pod którym nosili równie długą koszulo-suknię. Dopiero gotycka moda na krótkie kaftany zmusiła płeć brzydszą, by zadbała o atrakcyjny wygląd poniżej pasa. Pończochy stały się symbolem człowieka szlachetnego. Szyto je z jedwabiu, ochronę przed zimnem dawały słabą. Zimą noszono więc co najmniej dwie-trzy pary jedne na drugich, a XVI-wieczny francuski poeta François de Malherbe doszedł do rekordowej liczby 11 par.

Męska rzecz

Od XIV stulecia na chłopięcych nogach zajarzyło ostrymi kolorami. Ba, oślepiło – bo zgodnie z zasadą mi-partie (pół na pół), często zakładano pończochy w kontrastowych barwach. A że spod krótkiej kaftano-bluzy wystawałyby genitalia, z przodu doszywano trójkątną pochewkę i w ten sposób powstał praprzodek kalesonów.
Z czasem ten fragment garderoby stał się powodem do dumy. Zaczęto go uwydatniać i watowane woreczki na „skarby” urosły do rozmiarów pokaźnych sakiewek. Od pończosznika zależało więc wiele…

Odkąd poznano krój ze skosu, tkaniny układały się lepiej i pończochy opinały męskie uda i łydki jak druga skóra. Nierzadko przechodziły płynnie w ciżmy z zadartymi noskami. W ten sposób przedłużone optycznie nogi nadawały męskiej sylwetce wdzięku, a renesansowi eleganci mogli kokietować odnóżami, tak jak dziś robią to dziewczyny w mini.

Prawdziwą rewolucją stało się wynalezienie trykotów – w Anglii w 1527 roku ruszyły pierwsze maszyny dziewiarskie. Ich fanem okazał się Henryk II. Naśladowali go inni królowie oraz arystokracja. Renesansowy dwór lansował szlachetną biel. Śnieżne pończochy noszą na portretach najwięksi dandysi epoki: Henryk VIII na obrazie Hansa Holbeina, Henryk II według François Cloueta, a także „Młodzieniec wśród róż” (nieznany z nazwiska kochanek Elżbiety I) Nicholasa Hilliarda.

Wstydzić się czy chwalić?

Do XVIII stulecia damskie nogi były niewidoczne. Wyjątkiem w tej kwestii okazała się Joanna d’Arc. A że nosiła ona strój żołnierski, to stała się pierwszą kobietą, która odważyła się publicznie paradować w pończochach. Jeszcze w XVI w., gdy na ręce posła Hiszpanii w Londynie złożono w darze dla jego monarchini parę jedwabnych pończoch, dyplomata wykrzyknął z oburzenia: „Proszę to natychmiast zabrać. Jej Królewska Mość nie ma nóg!!!”.

Sytuacja zmieniła się w romantyzmie. Kiedy skrócone spódnice odsłoniły kostkę, damskie pończochy zyskały na znaczeniu i urodzie, co w praktyce oznaczało ażury i pięknie wyrabiane desenie.

Rozpasanie nie trwało jednak długo. W połowie XIX wieku epoka wiktoriańska ze swoją obsesją na punkcie skromności z powrotem wepchnęła kobiece nogi pod fałdy halek i sukien. Wyrwały je stamtąd dopiero secesyjne eksperymenty z kolorami (u szczytu mody znalazł się fiolet) i wzorkami (kropeczki, lampasy, kwiatki).

Wybawcą okazał się król ówczesnej mody i miłośnik awangardy, Paul Poiret. Zainspirowany występami baletu Diagilewa i zafascynowany nogami tancerek kankana, „pomalował” je nie tylko wszystkimi kolorami tęczy, ale nawet złotem. A co najważniejsze, dzięki rozcięciom w swoich ni to sukniach, ni to tunikach ponownie wydobył pończochy na światło dzienne. Tym razem było to wielkie entrée.

Łydki z towarzystwa

W latach 20. spódnice – po raz pierwszy w historii – uniosły się do kolan, a jeszcze wyżej w czasie tańca (ówczesne wyzywające chłopczyce lubiły szaleć na parkietach). Na planie filmu „Błękitny anioł” aktor Emil Jannings, doprowadzony do rozpaczy tym, że uda i łydki Marleny Dietrich przyćmiły jego gwiazdę, próbował naprawdę udusić aktorkę. W efekcie nosiła kilka tygodni apaszkę, bo na szyi było widać ślady palców.

Jej łydki oblekał już wtedy sztuczny jedwab (znany od końca XIX wieku), tańszy niż prawdziwy i o wiele bardziej sexy niż beżowy fildekos (rodzaj przędzy bawełnianej). W międzywojniu, kiedy kult nóg sięgnął zenitu, najpopularniejsze były pończochy cieliste w odcieniach: „opalony” brąz, miodowy, z lekką szarością itd. „Ubrane” nogi to obowiązek pań aspirujących do „towarzystwa” – mawiono.

Jeszcze przed II wojną tradycjonalistki nie ośmielały się uprawiać sportów z gołymi nogami. Nasza tenisistka Jadwiga Jędrzejowska walczyła na kortach Wimbledonu – lipiec 1937 roku – w pończochach i nałożonych na nie, białych skarpetkach. Musiała się nieźle napocić…

Malowane nogi

Kiedy Europa, a właściwie świat zacisnął pasa z powodu kolejnej wojny światowej, lata kryzysu zaznaczyły się także na damskich nogach. Wiele pań, nie mogąc sobie pozwolić na jedwabne pończochy, malowało nogi na odcień beżu i na łydkach precyzyjnie kreśliło linię imitującą szew. W kobiecych pismach pojawiły się porady, czym – dostępnym i tanim – barwić kończyny: brunatną zaprawą do sosów, torebkami z herbatą, chną. Salony kosmetyczne proponowały specjalistyczne malowanie nóg. Nie daj Boże, żeby lało.

W sukurs kobietom przyszła… armia. Wynaleziony w 1934 roku na potrzeby wojska nylon w czasie wojny zaczął wieść również cywilne życie. W 1940 roku nylony FF (Fully Fashioned) znalazły się na wyposażeniu garderoby każdej kobiety. To był hit! Kilometrowe kolejki pań; potem zbiorowy striptiz na ulicy, zrzucanie bawełny i naciąganie nylonów… Tego pierwszego dnia sprzedano 72 tysiące par; w ciągu pierwszego roku – 64 miliony.

Dzień 15 maja (data rzucenia wynalazku na amerykański rynek) zyskał miano Nylon Day i długo uchodził za kobiece święto. Odtąd każda małolata czekała na moment, kiedy zamiast skarpetek wolno jej będzie założyć pończochy. To było oficjalne pasowanie na pannę, która może bywać, a nawet mieć narzeczonego.

Piękne i zdrowe

Wydawało się, że wynalazek z 1960 roku – czyli rajstopy – wyprze z rynku niewygodne pończochy. Tymczasem potrzebowały na to aż dekady. Firmy pończosznicze co chwila rzucały nowinki: pończochy białe koronkowe, jak dla dziewczynki do komunii; wyrabiane w różne wzorki, dziergane rozmaitymi ściegami. A rajstopy były tylko gładkie, jednokolorowe.

Śmiertelny cios pończochom zadała dopiero moda mini, która odsłoniła całe uda. Zagłada dokonała się w chwili, gdy przestano produkować gumowe pasy z podwiązkami (1967 r.). Ale już w połowie lat 70. pończochy powróciły wraz z falą mody na retro. I trwają do dziś. Z tym że nie wymagają podwiązek. Utrzymują się na nogach dzięki wmontowanej na stałe silikonowej lub podgumowanej taśmie. Kto myśli, że to nowoczesne rozwiązanie, jest w błędzie: znano je już za czasów Napoleona I, a ściślej – jego żony Józefiny.

Pończochy mogą też leczyć. I to nie tylko żylaki. Naukowcy z Toronto University w Kanadzie przekonują, że ich noszenie wspomaga przepływ płynów tkankowych przez naczynia krwionośne i dzięki temu można się odzwyczaić od… chrapania. Gdyby tylko jeszcze odkryli sposób, jak je znowu naciągnąć na męskie nogi. Zanim go znajdą, możecie wybrać się na wycieczkę do Muzeum Pończoch w niemieckim Reutlingen. Wśród kilkudziesięciu tysięcy par obejrzycie m.in. bawełniane arabskie sprzed 3 tys. lat i koronkowe prosto z nóżki madame de Pompadour.

Tekst: Monika Małkowska
Zdjęcia: Culture-Images/Museum of Fine Arts, Boston/East News, Bridgeman Art Library/Fotochannels, Corbis, East News, Shutterstock, The Metropolitan Museum of Art, Mary Evans Picture Library/Forum, Newscom/Starstock, Topfoto/Forum, CSU Archives/Everett Collection/East News, AFP Image Forum/East News, 20thCentFox/Courtesy Everett Collection/East News, Wikipedia   
Adres muzeum: www.deutsches-strumpfmuseum.de /strumpfmuseum.htm

reklama