Kiedyś tapeta naśladowała tkaninę na ścianie, a wymyślono ją, bo była tańsza. Dziś może udawać wszystko. Mozaikę z potłuczonej porcelany albo pognieciony papier. I wygląda luksusowo.   

Można sobie wyobrazić, że telefony odejdą kiedyś do lamusa, że oglądanie tv stanie się niemodne, że wakacje zaczniemy spędzać na Księżycu. Ale że tapety zejdą ze ścian – to nam nie grozi. Zmieniają się style, mijają epoki, a one od kilkuset lat trwają we wnętrzach. Co więcej – większość wciąż produkuje się w wymyślonym przez Ludwika XVI formacie (rolkach o długości około 34 stóp, czyli 10 m)!

W ostatnich latach tapety przeżywają prawdziwy renesans. Jednym z powodów jest to, że zaczęto o nich myśleć niekonwencjonalnie. Już nie jest tak, że w stylowych wnętrzach pojawiają się tylko klasyczne wzory, a w nowoczesnych – ekstrawaganckie. Modne są kontrasty. Na przykład wielkie graficzne, czarno-białe desenie wśród stylowych sztukaterii (to propozycja firmy Tres Tintas) albo gęste kwieciste płaszczyzny jako tło dla nowoczesnych mebli (tapety marki Eco czy Zoffany).

Co więcej, klasykę traktuje się z przymrużeniem oka. Wystarczy spojrzeć na najnowszą kolekcję słynnej francuskiej marki Elitis – „Pleats”. Tapety wyglądają tak, jakby wykonano je z zagniecionego w prostokąty papieru. Jakby ktoś wcześniej bawił się nimi w origami. W dodatku każda coś udaje, np. mozaikę z potłuczonej porcelany, lustra w złoconych ramach czy aksamit. Ten trend „naśladowczy” jest szczególnie silny. Chcemy mieć na ścianie kartki ze starodawnego podręcznika botaniki albo zardzewiałą bramę magazynu? Kwestia rozwinięcia wyobraźni, a potem... już tylko rolki.

Opracowanie i tekst: Beata Majchrowska
Zdjęcia: materiały prasowe firm

reklama