Może być jak dobrze skrojona suknia – tuszować niedoskonałości i podkreślać to, co najlepsze. Niestety, tylko dla domu, lustro dla nas samych jest bezlitosne.

W zakrystii węgrowskiego kościoła jest magiczne lustro. Należało ponoć do mistrza Twardowskiego, alchemika na dworze Zygmunta Augusta. Czarnoksiężnik miał wywołać w nim ducha zmarłej żony króla – Barbary Radziwiłłówny. Dziś zwierciadło wisi wysoko, by nikt nie mógł w nie zajrzeć – bo pokazuje przyszłość. Wieść głosi, że Napoleon w drodze do Rosji zobaczył w nim czekającą go klęskę. Ze złości rozbił szklaną taflę.

Lustrom nie przypisujemy już magicznych właściwości, jednak w dalszym ciągu wywołują dreszczyk emocji, odbijając otaczający świat. Wykorzystajmy więc ich nieziemską moc – bo w wyjątkowy sposób potrafią zmieniać wnętrza: poszerzają, wydłużają, zwielokrotniają przedmioty.

Hol czy łazienka to nie jedyne miejsca, w których mogą wisieć. Sprawdzą się nad komodą czy sofą. Jeśli dodamy im barokową ramę, będą niczym obraz. – Wprowadźmy do domu trochę przekory: zawieśmy lustro na grubej taśmie tapicerskiej, lnianej lub ze sznurka, zwieńczonej dekoracyjną kokardą – podpowiada Emilia Szostak-Dalmaz, która przez wiele lat mieszkała w Paryżu, pracując w jednym z największych w Europie antykwariatów.

– Typowe odwracane lustro toaletkowe przenieśmy z garderoby na konsolę do salonu – sugeruje. Radzi też, by kilka niedużych luster zawiesić w niesfornej grupie, niekoniecznie w identycznych ramach. Ważne, by zawsze były czymś podparte. Ustawiamy pod nimi choćby krzesło, taboret, duży wazon albo rzeźbę.

Lustro wcale nie musi wisieć. Opieramy je o ścianę. Stawiamy na dużej podstawie czy stylowych nóżkach (tremo). Liczy się też to, gdzie je rozmieścimy. Na pewno nie poczujemy się komfortowo, jeśli siedząc na kanapie czy przy stole, ciągle będziemy widzieli własne odbicie. A jeśli brakuje nam miejsca na ogromne zwierciadło? Żaden problem, może wyglądać zza komody, wystawać znad wanny, „schować się” za kanapą.

Ciekawe, że jeszcze w połowie ubiegłego wieku Żydzi pilnowali, by w lustrze nie odbiła się żadna fotografia. Wierzyli, że osobie na niej uwiecznionej grozi śmierć. Lustra zasłaniane były też kurtynką, żeby się „nie wypatrzyły”. Śmieszne? Trochę pokory wobec przesądów nie zaszkodzi.


Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: archiwa firm

reklama