Jeszcze nigdy nie mieliśmy takiego wyboru: kabriolet dla wielbicieli luksusu, gondola dla romantyków, a dla spragnionych bujania – fala. Ale nawet najbardziej wymyślne łóżko jest niewiele warte, jeśli śpimy w nim sami.
Czy wiecie państwo, ile kosztuje najdroższe współczesne łóżko świata? Bagatela – ponad dwieście tysięcy złotych! Zrobione jest z sosny, ale nie byle jakiej, bo rosnącej w północnej Szwecji, już za kołem polarnym, więc w najbardziej dziewiczej, najczystszej części kraju. Materac wypełniono specjalnie opracowaną mieszanką końskiego włosia, bawełny, lnu i najdelikatniejszej wełny. Każdy egzemplarz robi się ręcznie przez trzynaście dni.
Zalety Vividusa, bo tak się to cacko nazywa, docenia sam Karol Gustaw i królowa Sylwia – to już kolejne królewskie pokolenie, które sypia w łóżkach Hästensa. Czy potrzebna jest lepsza rekomendacja? Ostatnio zaszaleć postanowiła moja znajoma. Anna ma już dom marzeń, więc teraz zapragnęła wysypiać się po królewsku. Z USA sprowadziła istne cudo – Starry Night Bed – tylko nieco tańsze od rekordzisty. W dniu, kiedy stanęło w jej sypialni, skończyły się nieprzespane noce, których sprawcą był nieziemsko chrapiący małżonek.
Teraz, gdy tylko zaczyna niebezpiecznie głośno oddychać, jego zagłówek „to słyszy” i dzięki specjalnemu czujnikowi wędruje do góry, zmienia delikwentowi pozycję, by znów panowała cisza. Gdy Annie jest zimno – jednym przyciskiem podgrzewa materac, gdy bolą ją plecy – funduje sobie masaż, jak w profesjonalnym salonie. Do tego rzecz zwyczajna wśród tych gadżetów: łoże w zagłówku ma projektor i nie wychodząc z pościeli przez cały dzień Ania może oglądać ulubione komedie romantyczne, gdy dopadnie ją chandra.
Czy przewróciło nam się w głowie, że za zdrowy sen jesteśmy gotowi płacić krocie? Otóż nie, ludzie już od setek lat szukają sposobów, jak dobrze się wyspać. Bogaci Rzymianie na przykład fundowali sobie materace z łabędziego puchu, podczas gdy zwykli zjadacze chleba spali na siennikach wypełnionych sianem. Ceniący wygodę Francuzi już w XVI wieku wymyślili dmuchany materac – szyli go z solidnie nawoskowanych tkanin. Choć zużywał się bardzo szybko i niemało kosztował, chętnych nie brakowało. Luksusowo spali też pasażerowie „Titanica”, ale tylko ci z pełnymi portfelami. Za koję, w której był sprężynowy materac, trzeba było zapłacić ekstra.
W końcu nie ma się co dziwić, przecież w łóżku spędzamy co najmniej jedną trzecią życia, a niektórzy twierdzą nawet, że to najprzyjemniejsze chwile! I niekoniecznie mają na myśli sen. Pojawiają się więc modele z jeżdżącą półką, która w razie potrzeby może być biurkiem lub stołem. Ciekawe są te, które się obracają. Nie wychodząc z pościeli, możemy lustrować cały pokój – pooglądać telewizję, potem pogapić się w okno czy na ulubiony obraz. Są też łoża latające, z poduszką magnetyczną. Unoszą się nad podłogą na wysokość nawet czterdziestu centymetrów. Co w nich można robić, zależy już od temperamentu właściciela.
Ten główny sypialniany mebel może mieć też przeróżne kształty. Romantyków powinno zachwycić łóżko niczym wenecka gondola (Renoir firmy Noir), a ceniących spokój ducha – niskie, z szeroką drewnianą ramą, w stylu zen. Ci, którzy chcą być na fali, wybiorą materac wodny, a wielbiciele szybkiej jazdy Cabriolet Bed z baldachimem w kształcie rozkładanego dachu słynnego samochodu (zaprojektowane przez Joe Colombo). Nawet właściciele mniejszych sypialni znajdą nietuzinkowe rozwiązania. Łóżko mogą podwiesić pod sufitem (Decadrages), schować w ściennej wnęce (Bonbon) lub ukryć w biblioteczce Bed-Case (projekt Karen Babel).
Wybierając łóżko, nawet nieprzeciętnie drogie, trzeba je przetestować. Idziemy więc do sklepu i bez skrępowania kładziemy się na eksponatach, przewracamy z boku na bok szukając wygodnej pozycji! Jeśli sypiać zamierzamy we dwoje, testy przeprowadzamy wspólnie. Spodobają się nawet mężczyznom, którzy zakupów unikają jak ognia.
Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: archiwa firm
reklama