Dom bez wygodnej kanapy jest jak lato bez wakacji. Sofa musi być miękka i na tyle obszerna, by się na niej leniwie rozłożyć...
Tym razem nie będzie o tym, gdzie kanapę ustawić i jaką wybrać tkaninę. Nie sięgniemy po feng shui ani teorie z psychologii wnętrz. Tym razem będzie o stylach i wygodzie. Sofy proste, kanciaste i surowe w formie odchodzą do lamusa. Teraz do łask wracają kanapy miękkie, przepastne, szerokie.
– Dominują obłe kształty, mamy tonąć wśród poduch. Hitem są pokrowce jak worki nasunięte na stelaż mebla. Celuje w tym zwłaszcza firma Moroso, dla której projektuje na przykład Patricia Urquiola – opowiada Ewa Ambroziewicz, architektka z firmy Kler.
Skoro minimalizm już nie jest na czasie, to projektanci chętnie sięgają po sprawdzone wzory z dawnych epok. Kanapy robią się sentymentalne. – Na tegorocznych targach w Mediolanie powrót do historycznych stylów nazwano zabawnie Baroque'n'roll – śmieje się Ewa. Ten trend ma w sobie dużo z pałacowego glamour. Dominują eleganckie pikowania, połyskujące materiały (jedwabie, żakardy) i nieśmiertelne kryształki Swarovskiego. Nawet w kanapach długich, poduchowatych, o gigantycznych rozmiarach.
Mniejsze sofy nawiązują kształtem do Ludwika Filipa – w tamtych czasach zwykle robione były z mahoniu i miały fantazyjne faliste oparcie. Wraca się też do czasów Jerzego II – znak charakterystyczny: wolutowe, wywinięte na zewnątrz poręcze i sześć nóg zamiast czterech (tak zwane settee).
Znów nastała moda na kanapy gabinetowe, solidne, męskie, najczęściej skórzane, ekskluzywne. Niczym dawne angielskie chesterfieldy. Te po raz pierwszy pojawiły się w 1880 roku, miały całkowicie wyściełane siedzisko ze sprężynami i krótkie toczone nogi na kółkach.
– Barokowe kształty, rokokowe zdobienia jak najbardziej, ale wszystko ubrane w nowoczesną technologię – podkreśla architektka. – Gdyby królewscy rzemieślnicy z XVI-wiecznego Luwru zobaczyli, co współcześni wyprawiają z klasycznymi kształtami mebli, złapaliby się za głowę – mówi architektka. Znany jest już wszystkim niejaki Maarten Baas, dizajner, który drewniane krzesła w stylu Ludwika przypala i okalecza. Teraz podobna moda wkracza do świata kanap.
– Widziałam w Mediolanie prototypy mebli odlewanych z jednej formy, z gumy czy plastiku – opowiada. Także w Polsce dizajnerzy nie próżnują: duet Malafor stworzył kanapę Blow z papierowych worków powietrznych w stu procentach podlegających recyklingowi (bo modne jest wszystko, co eko).
– To taka gra z przeszłością, forma zostaje ta sama, ale zmienia się tworzywo. Im bardziej kontrastuje ze stylem mebla, tym lepszy efekt – tłumaczy architektka. Dla bardziej zachowawczych mamy stonowane propozycje: drewno owszem, ale niekoniecznie takie, jakie stosowano w epoce. No i odważniejsze kolory, awangardowy pop-art i soczyste lata 60. ożywią każdą klasykę.
Tekst: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: archiwa firm
reklama