Puff - znaczy miękki

Salon

Zaczęło się od taboretu – kuchennego, twardego, na którym jakiś wygodny francuski kucharz położył poduszkę. Tak narodziła się moda na pufy, mięciutkie, okrągłe siedziska, umilające nam chwile relaksu...

Tyle mówi legenda. A jak było naprawdę?

Niskie siedziska, składane taborety to znak charakterystyczny dla kultury Wschodu. Rzeźbione stołki były popularne na dworze chińskim, a kto czytał „Pana Wołodyjowskiego”, pamięta na pewno tatarskie namioty wyłożone zgrzebnymi skórzanymi poduchami, na których siadywano ze skrzyżowanymi nogami. – Z kolei Berberowie używali puf sznurowanych skórzanym rzemieniem i wypełnianych piaskiem – opowiada Dorota Zawadzka, właścicielka warszawskiego sklepu MarokoArt.

– W każdej chwili mogli je opróżnić, złożyć i wygodnie przewieźć na wielbłądach w inne miejsce. W zależności od regionu miały kolory czerwieni, ochry (Marakesz) lub fuksji, turkusu i różnych odcieni żółtego (Mogador) – tłumaczy.

Puff wraca do łask

W Europie takie meble nigdy nie zdobyły większej popularności. Co najwyżej używano miękkich podnóżków. Drewniane zydle, taborety? Poza kuchnią nie miały prawa bytu. Nie mówiąc już o poduszkach – te przeznaczone były przecież pod głowę, więc jak można na nich siedzieć? Aż nadszedł XX wiek i wszystko się zmieniło. W 1968 roku Henry Massonet, francuski projektant, wymyślił stołek Tam Tam. Nikt wtedy nie przypuszczał, że wkrótce stanie się ikoną stylu. Bo czy tak niepozorny mebelek mógłby konkurować z obszernymi sofami, przepastnymi fotelami i szezlongami?

Tymczasem w krótkim czasie sprzedało się aż dwanaście milionów Tam Tama, a Massonet znalazł się w Księdze Rekordów Guinnessa. Projektanci odkryli na nowo świat Orientu i odtąd ich wyobraźnią zawładnęły różnego rodzaju niskie siedziska. Małe i poręczne opanowały apartamenty i rezydencje. – Szybko okazało się, że mają praktyczne zastosowanie: zajmowały mało miejsca i mogły pełnić różne funkcje, raz siedzenia, raz stolika, to znów podnóżka, a dostawione do kanapy – nawet dodatkowego miejsca do spania – podkreśla Joanna Łozińska z BoConcept.

Pufy i stołki - obowiązkowo!

Nie ma dziś chyba projektanta, który nie jest autorem choćby jednego małego pufa czy stołka. Weźmy najsławniejszych. Paola Navone ma w swojej kolekcji nieforemne pufy Sweet z turkusowo-granatowej włóczki i stołki-grzybki. Patchworkowe wygodne siedziska w pastelowych kolorach zaprojektował też holenderski projektant młodego pokolenia Edward van Vliet (dla Moroso) i nazwał je Sushi.

Pufy z filcu, wełny, włóczki

Materiały, z których robi się dziś pufy, mogą zaskakiwać – filc, tektura, welur, wełna merynosów, a nawet włóczka. Ręcznie szytych najlepiej szukać w Maroku. – Bywają haftowane, z jedwabiu sabry otrzymywanego z włókien agawy, tłoczone ze skóry lub malowane w geometryczne figury – opowiada Dorota Zawadzka. – Spotkamy też supernowoczesne, białe i srebrne – dodaje. Te najbardziej oryginalne przypominają worki, a dzięki wypełnieniu z granulatu świetnie dopasowują się do ciała i są lekkie. Czasem wyglądają jak awangardowe rzeźby. A przy tym nic nie tracą z funkcjonalności.

A co się stało z Tam Tamem, który zapoczątkował boom na niskie siedziska? Jak na staruszka nosi się bardzo modnie. Może być przezroczysty albo do wyboru w kilkunastu mocnych kolorach, matowy i fluorescencyjny, z domieszką brokatu lub z komiksowym nadrukiem. Jest też na czasie z technicznymi nowinkami – nic nie stoi na przeszkodzie, by zamówić go w formie głośnika do iPhona. Natomiast Massonet, zafascynowany nowymi materiałami, ogłosił jeszcze sto pięćdziesiąt patentów! Choć nigdy więcej już nie powtórzył swojego pierwszego sukcesu.

POLECAMY TAKŻE:  Missoni - dzianina piękniejsza niż jedwab

Tekst: Monika Utnik-Strugała
Fotografie: archiwa firm

reklama