Idealna ma co najmniej metr wysokości, nieskromną nogę i niezwyczajnie duży klosz. Wygląda, jakby z nocnego stolika albo biurka przeskoczyła na podłogę. Wśród lamp zapanowała moda na gigantomanię.
Kto i kiedy wymyślił pierwszą dużą stojącą lampę, trudno powiedzieć. Wiadomo natomiast, że wzięła ona swój początek od włoskich kandelabrów – ogromnych świeczników, bogato rzeźbionych i złoconych, które za podstawę miały często figury aniołów albo ciemnoskórych służących w liberii.
Gdy na arenie dziejów pojawił się Thomas Edison, świece zastępowano żarówkami. Stąd pierwsze stojące lampy przypominały owe kandelabry. Najpierw ustawiano je w ogromnych gmachach publicznych – operach, biurach, na dworcach, potem trafiły do pałaców i rezydencji. Z czasem także zawitały w skromniejsze progi i zmieniały się równie często jak moda na wybiegach.
Dziś wśród lamp najbardziej pożądane są te w rozmiarze XXL. Takie giganty mogą być główną ozdobą wnętrza. – Lampy przeskalowane, ogromne, jakby przeniesione z biurka na podłogę, wyglądają świetnie nawet w małych mieszkaniach. Potrafią je urządzić! – przekonuje architektka Dorota Kuć z Interium Studio, która chętnie z takich pomysłów korzysta w swoich projektach.
Trzeba pamiętać tylko o jednym – oświetlenie, podobnie jak meble, nie wygląda dobrze w kompletach. – W salonie mam kopię lampy jakiegoś duńskiego dizajnera, mam też oryginalne artdecowskie cudo kupione okazyjnie za pięćdziesiąt złotych i supernowoczesną lampę-instalację za horrendalne pieniądze, wreszcie rzeźbioną hebanową lampę przywiezioną z Angoli – wylicza architektka Anna Lenczewska. – Choć każda jest kompletnie inna, doskonale do siebie pasują. Dają też tyle światła, że mogłam zrezygnować z żyrandola.
Oprócz tych wszystkich zalet lampy mają jeszcze jedną – są praktyczne. Gdy wymarzy nam się małe przemeblowanie w domu i stół, który dotąd stał pod ścianą, przesuniemy na środek, co zrobimy z żyrandolem, który nad nim wisiał? Kuć sufit i przenosić oświetlenie? Niekoniecznie. Są lampy, chociażby Arco zaprojektowana przez Achille Castiglioniego dla firmy Flos, która ma prawie trzymetrowe ramię! Postawiona z boku, z powodzeniem oświetli każdy kąt w pokoju.
Zauważyłam też pewną towarzyską prawidłowość – podczas różnych imprez przy dużych stojących lampach tworzą się nieformalne grupy, jakby ludzie ciągnęli do światła.
Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: archiwa firm
reklama