Kanapa nie stoi sama

Salon

Modna kanapa bryluje dziś w towarzystwie.

Jak świta u boku króla, otaczają ją zewsząd fotele, pufy, taborety. Nie wyjdzie na salony bez zaufanego stolika i wiernej lampki do czytania.


Jakiś czas temu świat obiegła wiadomość, że odnaleziono zaginiony obraz Michała Anioła, Pietę z 1545 roku. Płótno warte 190 milionów funtów odkrył emerytowany amerykański pilot Martin Kober. Jak się okazało – całe lata leżało zwinięte za... sofą. I pomyśleć tylko, że obraz dawno już by się odnalazł, gdyby pilot... oglądał wnętrzarskie gazety czy choćby programy brytyjskiej projektantki Jane Churchill. Wszyscy od dawna tam trąbią, że ustawianie kanapy pod ścianą jest passé, być może odsunąłby ją trochę, a wtedy obraz sam wpadłby mu w ręce.

To żart, ale fakt faktem, że w wielu domach sofy, narożniki, kanapy na ogół stoją nie tam, gdzie powinny – zazwyczaj pod ścianą i w dodatku w samotności. A można przecież inaczej.

Po pierwsze, wysuwamy sofy na środek salonu: Nowojorczyk Jaime Drake ustawia je zwykle na tle okna; Brytyjka Joanna Wood – dosłownie w przejściu, tak by siedząc na kanapie, można było jednocześnie obserwować, co się dzieje w holu i kuchni; raz kanapy zwrócone są plecami do biblioteki, kiedy indziej stoją tuż przy drzwiach prowadzących na taras. – Dziś każdy mebel jest tak projektowany, by dobrze wyglądał z każdej strony. Nie szkodzi, że goście zobaczą naszą kanapę z tyłu, te współczesne mają czym się pochwalić – uspokaja Jan Cegiełka z firmy Kler.

Po drugie: sama kanapa nie podbije salonów, potrzebuje towarzystwa, które podkreśli jej wdzięki. Najprostsze rozwiązanie: – Zamiast jednego długiego narożnika najlepiej kupić dwie mniejsze sofki i ustawić je naprzeciwko. To będzie sprzyjało rozmowom, bo przecież trudno prowadzić pasjonujące dyskusje, siedząc grzecznie w rzędzie – podpowiada Joanna Wood. Przydadzą się też stoliki kawowe, taborety, gazetowniki, dostawki z półkami na książki. Co bardziej awangardowi projektanci po bokach kanapy ustawiają przeskalowane ogromne lampy czy donice z egzotycznymi roślinami. Kelly Hoppen przypomina też o poduszkach. – Są jak torebka czy biżuteria, które dobieramy do sukni. Nie lubię, gdy leżą w rogach narożnika. Wolę układać je na wprost: dwie duże kwadratowe i dwie mniejsze prostokątne – opowiada.

To o dodatkach. A jakie kanapy są dziś modne? W świecie dizajnu – te najbardziej szokujące: sofy, które wyglądają jak dywany położone na metalowym stelażu (projektu Tonio de Roovera), kanapy przypominające po złożeniu skrzynię na instrument (od szwajcarskiej marki Winterthur), z podłokietnikami jak silniki Boeinga (Accelaration autorstwa Phillipa Grassa) albo z minibasenem zamiast jednego siedziska (na drugim spokojnie się rozsiadamy) – takie poczucie humoru ma włoska firma Piscine Castiglioni. Wśród klasyków – stonowane, proste, bez wyrazistych wzorów. – W bezpiecznych kolorach: beżach, szarościach i rozbielonych jak gwasze zieleniach – opowiada Jan Cegiełka.

– Tradycyjne stylowe kanapy nie chcą już dominować, ale stapiają się z otoczeniem: stają się delikatniejsze, bardziej powabne, mają niskie oparcia i chowane zagłówki, żeby nie rzucać się w oczy – tłumaczy. Co ważne, wychodzą z mody kanapy wysokie, choć są być może najatrakcyjniejsze. Producenci podpowiadają, że gąbka w siedzeniu powinna być nie grubsza niż 6-10 centymetrów, inaczej zapadniemy się, a potem trudno będzie nam wstać. – Ciekawe, że ze współczesnymi sofami można zdziałać cuda: raz są łóżkiem, raz szezlongiem, układamy je jak puzzle. Na ostatnich targach w Mediolanie spodobała mi się sofa Oz firmy Molteni, typu amerykanka – zgrabna i praktyczna. Na stoisku dosłownie co pięć minut ktoś ją rozkładał i składał. Pomyślałem: no tak, dzisiaj dobra kanapa musi być poręczna – wspomina pan Jan.

No to do roboty – odsuwamy sofy od ścian i szukamy im nowego miejsca. Przy okazji przekonamy się, jakie skarby skrywają za plecami.

Tekst Monika Utnik-Strugała
Fotografie: Archiwa firm