Wszystkie piaskowe, orzechowe, białe.... Najwyraźniej ktoś z naszych łazienek ukradł kolor! Mamy zamiar zdemaskować złodzieja i odnaleźć niezwykły świat zieleni, czerwieni, błękitu...
Siedzę z Aleksandrem Jakubowiczem, właścicielem firmy Yeti i wertujemy katalogi ze zdjęciami łazienek. Zachwycamy się zestawieniem bieli i zieleni w klasycznej łazience marki Grazia, niebywałą błękitną mozaiką włoskiej firmy Sicis, sześciokątnymi płytkami przypominającymi wschodnie kobierce (do takich wzdycha mój rozmówca). – Niezwykłe kolory, forma, jakość. I co z tego, skoro nikt tego nie kupuje? – twierdzi pan Aleksander i dodaje: – Ludzie patrzą na nie jak na tygrysa. Jest piękny, ale kto chciałby mieć go w domu?
Do własnej łazienki wybieramy płytki beżowe, orzechowe, białe, rzadziej szarości i subtelny błękit. Odważniejszy może być dekor albo listwa. Stawiamy na bezpieczne rozwiązania, bo mamy pewność, że w ten sposób unikniemy wpadki. Czy ktoś by się zdecydował na zestawienie kobaltu i złota? – Ludzie wyrośli wśród pewnych kolorów i potem wybierają to samo – podsumowuje pan Aleksander. – Statystyczny Polak robi remont łazienki raz na ćwierć wieku, nie kupi więc szalonych rzeczy przekonany, że zbyt szybko się opatrzą.
Zapytałam o kolor w łazience moją przyjaciółkę Ankę, architektkę, która przez wiele lat mieszkała w Portugalii. – Tam ludzie żyją radośniej. Sporo jest nawiązań do barw Orientu: błękitu, ochry, zieleni, modna jest biel z dodatkami – opowiada. Gdy przyjechała do Polski, kupiła mieszkanie w uroczej kamienicy na warszawskim Powiślu, wyremontowała je i wystawiła na sprzedaż. Pamiętam, jaka byłam zaskoczona, kiedy zobaczyłam łazienkę... w ostrej zieleni i pomarańczach. Czy to się sprzeda, myślałam wtedy? Był spory kłopot.
Tymczasem w świecie ceramiki sporo się dzieje. Był czas, kiedy kochaliśmy imitacje najróżniejszego drewna, potem podobały się nam płytki jak tkaniny (nawet szkocka krata), dwa lata temu zaś zachwycaliśmy się wzorami kwiatowymi. Przeżyliśmy kolekcje à la Paris Hilton, czyli róż przypominający piankowe cukierki z dzieciństwa. Wracaliśmy do przeszłości, szukając coraz doskonalszych imitacji kamienia. Teraz zestawiamy kolory. Wybór? Co nam w duszy zagra, ale warto nawiązać do motywu przewodniego w mieszkaniu. Jeśli gdzieś pojawią się biel i pomarańcz, wprowadźmy je do łazienki.
Fascynują mnie kolory historyczne. Pasują do klasycznych domów, jakby budowały związek z przeszłością. W willi z lat 20. ubiegłego wieku widzę łazienkę w czarno-białą szachownicę, klasyczne kształty ceramiki, finezyjnie wygięte baterie. Nawet mroki średniowiecza razświetlała blada szarość i ciemny róż. Ukochane barwy miała secesja – brąz, krem, oliwka i Bauhaus – krem, czerwień, czarny. W latach 50. ludzie wybierali wanilię, róż i miętę. Uwierzmy w to, że wypróbowane przed stuleciami kolory sprawdzą się w naszej łazience, że stworzymy miejsce oryginalne i zaskakujące.
Natura to ma oko! Wczoraj widziałam tęczę, nie wiem już, który raz tego burzowego lata. Znowu zachwyciłam się niezwykłym zestawieniem barw. Myślę sobie, że nie ma złych kolorów, są tylko złe kompozycje.
Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: archiwa firm
reklama