Kiedy zmywarka przejęła całą brudną robotę, kącik ze zlewem wyraźnie awansował. Ale nie wystarczy, żeby woda się lała. Ważne jak.

Gadżetomania nie ominęła kuchni. Po „inteligentnych” lodówkach i piekarnikach wykorzystujących kosmiczne pomysły przyszedł czas na lanie wody. Ekologiczne, oczywiście, i w dizajnerskim otoczeniu. Najpierw wybieramy zlew. Zwyczajne nas nie interesują. Szukamy czegoś „wygodnego”, ale z pazurem.

Iwona Kryczka z firmy Teka poleca stalowy, ale ze szklanym ociekaczem. Nie dość, że doskonale wygląda, łatwiej utrzymać go w czystości. A jeśli skłaniamy się ku klasyce, zwróćmy uwagę na ceramiczne – niby babcine, ale z zaskakującymi ornamentami albo kolorowe. Mają jeszcze jedną zaletę. Wypalane z gliny w 1300°C są twardsze niż stal, trudno więc je porysować i zaplamić.

Teraz szukamy pomysłów, jak zlew wyeksponować. – Świetne są ramy podświetlane ledami. Ich kolor, spośród kilku, możemy wybrać sami, specjalnym pilotem. Pasują do podwieszanych zlewozmywaków – proponuje Iwona Kryczka. Do tego bateria sterowana elektronicznie z panela, który włącza i wyłącza wodę oraz steruje jej strumieniem (także może być podświetlony diodami).

Z kolei modną, wysoką baterię ze sprężyną proponuje Marek Pawlak, architekt ze SF 96. – Najlepiej prezentuje się na kuchennej wyspie. Nie może być wciśnięta w kąt – przestrzega. – Jeśli chcemy mieć dostęp do wody tuż przy kuchence, dołóżmy dodatkowy zlew, niewielki, z baterią przypominającą rączkę prysznica. Ważne też, co pojawi się dookoła zlewu.

– Płytki są passé. Fantastycznie wygląda centymetrowej grubości kamień na blacie (jest specjalnie wzmocniony) i identyczny na ścianie – podpowiada architekt. Do kuchni otwartej przyda się specjalnie docięta płyta, którą kładziemy na zlewozmywaku. Można na niej do woli kroić, dziabać i siekać. No i zakrywa zlew. Przydatna, ale na krótko. No bo po co ukrywać coś, co tak bardzo wypiękniało?


Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: archiwa firm

reklama