Jedwab wynaleziono po to, aby kobiety mogły w sukniach chodzić nago – mówi arabskie przysłowie. Nic więcej nie możemy do tego dodać, poza… dobrze urządzoną garderobą.
Najpewniejsze zawody świata to wiadomo – piekarz i grabarz. Ale i producenci garderób mogą liczyć na spokojny sen. Nawet jeśli globalny kataklizm zmiecie z powierzchni ziemi wszystkie ubrania i powrócimy do kreacji ze zwierzęcych skór, to przecież gdzieś musimy je schować…
Ideałem naszych czasów jest osobny pokój, w którym zorganizujemy garderobę typu walk-in-closet. Szafy, ażurowe regały oraz półki wypełniają ściany po sam sufit. To ważne, bo warto wykorzystać każdy centymetr sześcienny (w firmie Hülsta zamówimy meble do wysokości 338 cm!). Na najwyższe piętra trafiają wtedy rzadziej używane akcesoria, letnie kapelusze czy karnawałowe boa. Szuflady z biżuterią, krawatami czy apaszkami powinny być umieszczone na takiej wysokości, która nie wymaga gimnastyki – w kucki nie będzie przyjemnie w nich przebierać.
Na szczęście są rozwiązania pozwalające regulować wysokość takich szuflad (Elfa) lub samemu budować garderoby z modułów (Porro, Raumplus). Jeśli planujemy szafy w mieszkaniu, z którego za parę lat się wyprowadzimy, warto zamiast litej zabudowy wybrać konstrukcję z aluminiowych profili, bo można je zdemontować i przenieść w nowe miejsce.
O tym, jak ważny jest każdy szczegół, świadczy półka na obuwie. Wystarczy, że jest nachylona pod odpowiednim kątem, a od razu mamy do niej łatwiejszy dostęp. No i buty na niej ustawione lepiej wyglądają. Wie to zwłaszcza Mariah Carey, której tysiąc trzewików na kilkuset metrach kwadratowych zaprasza do dłuższej podróży…
A co jeśli nasze ubrania muszą zamieszkać na mniejszym terytorium? Niech będzie to szafa marzeń – duża, piękna, niekoniecznie skrzypiąca, koniecznie drewniana. Ma to, czego brak najnowocześniej urządzonej garderobie – tajemnicę.
tekst i opracowanie: beata majchrowska
zdjęcia: serwisy prasowe firm
reklama