Co: Surrealizm i sen. Wystawa czynna od 8 października do 12 stycznia 2013 r.
Gdzie: Madryt, Museo Thyssen-Bornemisza, Paseo del Prado 8
W snach nie obowiązują żadne zasady. Ani grawitacja, ani ciągłość czasowa, moralność czy konsekwencja. Śniąc, tracimy grunt pod nogami, niczym Alicja spadająca w głąb króliczej nory. Przestajemy być sobą… a może na odwrót – wreszcie odnajdujemy samych siebie?
Surrealiści nie mieli takich wątpliwości. To, co „wewnątrz” człowieka, uważali za o wiele ważniejsze od zewnętrznych pozorów – nudnej, usystematyzowanej rzeczywistości. Stąd ich granicząca z obsesją fascynacja snami, mediumizmem, hipnozą i wszystkimi innymi wrotami do nieświadomości. Madrycka wystawa, jak żadna przedtem, podsumowuje ich przemyślenia na podstawie ponad 160 dzieł: obrazów, grafik, obiektów, rzeźb, kolaży, zdjęć i filmów (z „Psem andaluzyjskim” na czele). I chociaż naczelny spec od snów, dr Freud, po spotkaniu z Salvadorem Dalim uznał surrealistów za „stuprocentowych wariatów”, to sprowadzanie ich poszukiwań do artystycznego wybryku byłoby błędem. Surrealiści bowiem rozłożyli śnienie na czynniki pierwsze i przełożyli je na język sztuki. Stąd tytuły kolejnych części wystawy, na przykład: „Poza dobrem i złem” (świat, którym nie rządzi moralność ani rozum), „Rozmowa bez końca” (przezwyciężenie efektu Babel, wszystkie języki są takie same, uniwersalna komunikacja) czy „Jestem kim innym” (multiplikacja i metamorfozy tożsamości).
Gdyby sen był rzeką, Zygmunt Freud siedziałby na brzegu z lornetką i gęsto zapisanym notatnikiem. A surrealiści? Skakaliby do niej na główkę, nurkowali i podtapiali się nawzajem. Kto snułby potem ciekawsze, piękniejsze opowieści? Gwarantuję państwu, że właśnie „stuprocentowi wariaci”. I dlatego madryckiej wystawy nie powinna przegapić żadna śniąca istota.
Tekst: Weronika Kowalkowska, Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: katalogi galerii i muzeów