Co: Cztery razy świat. Wystawa czynna do 9 maja 2013.
Gdzie: Warszawa, Muzeum Narodowe, Aleje Jerozolimskie 3
Na początku duże zdjęcie roześmianej kobiety w letniej sukience. Jasne, pogodne. Pierwsza okładka „Świata”. Pisma, którego podtytuł nie bez przyczyny brzmiał: tygodnik ilustrowany. Choć pracowali dla niego najlepsi dziennikarze tamtych czasów, najważniejsza była fotografia. To ona opowiadała, nomen omen, świat.
Było politycznie, ale nie o sprzedawanie socjalistycznej ideologii chodziło. Obok wieców i pochodów, obowiązkowych punktów programu, oglądamy fotoreportaże dotykające niemal każdej dziedziny życia. Przykłady? Bal w spółdzielni produkcyjnej o fantastycznym tytule „Bal milionerów” – przy kaszance i kiełbasie czczono milionowy dochód zakładu, a milionerzy w walonkach tańcowali z milionerkami w chuścinach. Reportaż z fabryki manekinów „Kup pan Iwonę”. Powitanie Stanisława Królaka, zwycięzcy Wyścigu Pokoju, przez sąsiadów z jego podwórka na warszawskiej Pradze. Kapitalny reportaż z cyklu wykładów o filozofii starożytnej – dziś miłośników Platona uzbierałoby się chyba mniej. Na zdjęciach bohaterowie drugiego planu ważniejsi są często od wielkich i ważnych. Choć i tych wybitnych trochę mamy.
Kuratorki wystawy, Danuta Jackiewicz i Anna Masłowska, mówią, że furorę robi zdjęcie młodego Gustawa Holoubka w „bikiniarskich” skarpetkach. Koniecznie czytajcie podpisy. Kuratorki nie siliły się na własną twórczość, opatrzyły zdjęcia tekstami z gazety. Czasem jedno czy dwa lapidarne, dowcipne zdania mówią o tamtych czasach równie dużo jak obraz.
Wystawa nosi tytuł „Cztery razy świat”. Bo fotografów jest czterech: Konstanty Jarochowski, Jan Kosidowski, Wiesław Prażuch i Władysław Sławny. Ich zdjęcia to sztuka przez duże S. Nie mają nic wspólnego z dzisiejszym fotograficznym fast foodem, kiedy liczba zdjęć idzie w tysiące, pstryka się bez opamiętania i już nie szuka się tej jednej jedynej chwili.
„Świat” ukazywał się od roku 1951 do 1969. Socjalizm w rozkwicie. Ale zdjęcia na wystawie dobrane są nie z myślą o tak modnym ostatnio tropieniu absurdów PRL-u. Chodziło raczej o to, by pokazać po prostu dobrą fotografię. Z całą pewnością się udało.
Tekst: Weronika Kowalkowska, Stanisław Gieżyński, Joanna Derda
Zdjęcia: Katalogi Galerii i Muzeów