Olga w „cudownej krainie”

Zaproszenia

Co: Olga Boznańska (1865-1940). Wystawa czynna do 2 maja 2015 r. „Weranda” patronuje wystawie.
Gdzie: Warszawa, Muzeum Narodowe, al. Jerozolimskie 3


Brodaty, elegancko ubrany mężczyzna siedzi na fotelu. W tle widać niebieskie obicie fotela, stolik i złocisty kształt na nim. To buddyjska kapliczka z bóstwem opiekuńczym. Razem z portretem jej dawnego właściciela Feliksa Jasieńskiego możemy ją dziś zobaczyć w krakowskim Muzeum Narodowym. Obraz namalowała w 1907 roku Olga Boznańska, Jasieński zaś był zagorzałym propagatorem sztuki japońskiej. Sztuki z dalekiego kraju, która miała wpływ także na malarstwo Boznańskiej. „Cudowna kraina! Cudowni ludzie! Cudowna sztuka!” – takimi entuzjastycznymi słowami kończył jeden ze swoich esejów Jasieński. Fascynacja Japonią trwała wówczas w Europie na dobre. Po latach wymuszonej izolacji na kontynent trafiła sztuka: drzeworyt, porcelana, tkaniny i stroje. Kwitł handel bibelotami, a współcześni malarze chętnie sięgali po egzotyczne motywy. Reakcje były różne – od entuzjazmu po potępienie. W 1878 roku Adrien Dubouché narzekał przy okazji Wystawy Światowej w Paryżu, że „japonizm dezorganizuje wszystko w naszym życiu, naszej modzie, naszych gustach”.

Wystawę widziała również Olga. Razem z rodzicami, bo miała wtedy lat trzynaście. Świadomie z japońską sztuką zetknęła się podczas pobytu w Monachium, gdzie japońskie inspiracje były nadzwyczaj popularne. Swoje zbiory pokazywał kolekcjoner Edmund Neumann, który japońskie parasolki, wachlarze czy kimona sprzedawał po atrakcyjnych cenach. Kupowała je i Olga – świadczą o tym nie tylko obrazy, do których używała rekwizytów (czarka i lakowa taca w „Portrecie Paula Nauena”), ale też zdjęcia artystki w orientalnym stroju czy wnętrze pracowni z japońskimi utensyliami w tle. To tam w 1889 roku namalowała „Japonkę”, portret modelki w białym kimonie i z wachlarzem w dłoni. Nieco wcześniej powstał „Portret młodej dziewczyny z czerwoną parasolką”. W innej wersji tego tematu widzimy kobietę ubraną w czerwoną suknię. Mówiło się, że to autoportret Boznańskiej, ale czerwień kojarzyła się wtedy z prostytucją i malarka raczej tak by się nie sportretowała. Nawet we wschodniej stylizacji.

W Polsce japońska estetyka nie była popularna. Kiedy w Zachęcie pokazywano sztukę Wschodu, ludzie oburzali się, że jest „etnografią” niegodną Galerii Narodowej. Przyzwyczajeni do wielkoformatowego, historycznego malarstwa nie wiedzieli, na co właściwie patrzą. Stąd prasowe komentarze, że japoński drzeworyt to „śmieszne, nieudolne elukubracje zamierającego, ludożerczego plemienia”. Nic dziwnego, że rozkochany w Japonii Jasieński wywiesił w Zachęcie karteczki: „Nie mylić herbaty chińskiej i sztuki japońskiej” oraz „Nie dla bydła”. Skończyło się oczywiście skandalem.

Z zachowanych i bogatych archiwów Olgi Boznańskiej w żaden sposób nie wynika, jaki był jej stosunek do sztuki Japonii. Korespondowała z Jasieńskim, ale rozmawiali raczej o sztuce malarki, nie obcej. Jednak japońskie motywy przewijają się przez całą twórczość artystki. Nie tylko w portretach czy martwych naturach, o których krytyczka Helena Blum pisała, że ciągle pojawia się na nich „siedzący Budda”. Nie był to zresztą Budda, ale laleczka japońska. Zobaczymy ją na ośmiu zachowanych do dziś obrazach!

Historycy sztuki już w kadrowaniu portretów Boznańskiej widzą wpływ japońskiego drzeworytu. Świadczą o tym ciasne ujęcia, choćby w „Portrecie młodej dziewczyny z czerwoną parasolką”. „Dziewczynka z chryzantemami” symboliką najpopularniejszego w Japonii kwiatu wskazuje na szczęście i długowieczność. Upozowane dziewczynki na płótnie „Kwiaciarki” (jedna plecami do widza), duże okno – wszystko dowodzi inspiracji sztuką Wschodu. Moda na japońszczyznę z czasem przeminęła. Nawet polska publiczność w końcu ją zaakceptowała, a Feliks Jasieński przekazał zbiory krakowskiemu Muzeum Narodowemu. Jej echa w twórczości Boznańskiej historycy sztuki śledzą do dziś.

Tekst: Weronika Kowalkowska, Staszek Gieżyński
Zdjęcia: Katalogi Galerii I Muzeów

reklama