Melancholia miasta

Zaproszenia

Co: Kiyochika: Master of the Night. Wystawa czynna do 27 lipca 2014;
An American in London: Whistler and the Thames. Wystawa czynna do 17 sierpnia 2014 r.
Gdzie: Washington, DC, Arthur M. Sackler Gallery, 1050 Independence Ave Sw.


A która to część obrazu przedstawia most? – zapytał na rozprawie sędzia Jamesa McNeilla Whistlera, wzbudzając wesołość gawiedzi. Chodziło o obraz „Nokturn w błękicie i złocie: stary most Battersea” – ciemna sylweta przęsła na tle księżycowego nieba upstrzonego złotymi płatkami fajerwerków. Płótno było dowodem w sprawie o zniesławienie, którą Whistler wytoczył krytykowi Johnowi Rus-kinowi. Ten obejrzał inny nokturn malarza („w czerni i złocie”) i stwierdził, że „nie spotkał jeszcze durnia, który żąda dwustu gwinei za to, że miotnął widzowi puszką farby w twarz”.

Był rok 1878. James Whistler, pionier nowoczesnego malowania, przekonywał sędziego, że sam most jest nieważny, bo „to, co obraz przedstawia, zależy od tego, kto patrzy”. Dwa lata później i tysiące kilometrów na wschód w wieczorne niebo wpatrywał się Kobayashi Kiyochika. Po ośmiu latach powrócił do rodzinnego Edo, które teraz już nazywało się Tokio. Nie był artystą z wykształcenia, a mimo to postanowił udokumentować miejskie życie serią drzeworytów. Na jednym z nich siedzące na drzewach postaci wpatrują się w ciemną noc nad rzeką; tam błyszczącymi strugami spływają z nieba sztuczne ognie. To „Fajerwerki nad Ike-no-Hata” – jedna z 93 prac Kiyochiki. Prac niezwykłych, bo pokazujących Japonię w dobie technologicznej i obyczajowej przemiany, daleką od romantycznych i idealistycznych wizji Europejczyków.

Zderzenie wizji dwóch miast widzianych oczami dwóch różnych artystów możemy oglądać w Arthur M. Sackler Gallery w Smithsonian Institution w Waszyngtonie i jest to spotkanie fascynujące. Obu twórców wciągnęło nocne miasto – tajemnicze i niezbadane. Whistler upodobał sobie szczególnie Tamizę. Przez 20 lat, od 1860 roku, malował zmieniający się krajobraz rzeki. Były tu i sceny rodzajowe z damami na przechadzce i płynące rzeką parowce. Były fabryczne kominy, robotnicy budujący nowe mosty, portowe żurawie. I wreszcie noc: gęsta, szaroczarna i niemal lepka. To z niej wyłaniały się ułamki miejskiego pejzażu, zupełnie inne niż widziane za dnia i pewnie dlatego niezrozumiałe dla kogoś pokroju Ruskina. Whistler kroczył w stronę modernizmu, jego krytyk tkwił w konserwie wiktoriańskiego realizmu.

Tymczasem w Tokio Kiyochika pokazywał miasto, jakiego zafascynowany drzeworytami Hokusai Whistler zapewne sobie nawet nie wyobrażał. W Japonii skończył się szogunat Tokugawy, kraj gwałtownie się modernizował. Po rzece Sumida sunęły parowe okręty wojenne, brzegami przechadzały się damy w tradycyjnych strojach w towarzystwie ustrojonych w zachodnie meloniki mężczyzn. Obok tradycyjnej, niskiej drewnianej zabudowy powstawały wysokie ceglane budynki. Kiyochika widział tę przemianę okiem artysty, nie dokumentalisty. Oglądamy więc nastrojowe wieczorne pejzaże rzeki, spacerujących ludzi czy pokazy fajerwerków. Cisza i pustka – Japonia bez demonów, bogów i samurajów. Za to scena wytopu surówki z pieca czy wjazd lokomotywy na stację. Ta ostatnia – według dociekliwych badaczy – musiała zostać przez drzeworytnika podpatrzona w jakimś czasopiśmie, bo podobno akurat tego modelu parowozu w Japonii wówczas nie było.

Whistler i Kiyochika pokazują nam moment zmiany – narodziny nowoczesnych metropolii, które niedługo urodzą tych, co zafascynują się „miastem, masą, maszyną”. Jest tu zauroczenie technologią i rozwojem, ale też chyba pewna melancholia i sens straty, zaczajone gdzieś w ostatnich promieniach słońca zachodzącego nad Tamizą czy Sumido.

Tekst: Weronika Kowalkowska, Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: Katalogi Galerii i Muzeów

reklama