Maleńskie arcydzieła na ogromnym tle
ZaproszeniaGdzie: Rzym, Scuderie del Quirinale
Malarstwo niderlandzkie w Rzymie. Vermeer i złota era malarstwa niderlandzkiego. Do 20 stycznia 2013 r.
Każda wystawa prac Jana Vermeera to rarytas. Z kilku powodów. Pierwszy jest oczywisty – Vermeer był geniuszem. Jego obrazy sprawiają, że człowiek dostaje gęsiej skórki, bierze głęboki wdech i zapomina o wydechu. Niewiarygodnie precyzyjne, zacierają granicę między ukazaną sceną a widzem.
To nie obrazy, ale okna do innego czasu i wymiaru. A właściwie do dwóch pokojów w domu Vermeera w Delft, gdzie pośród zmieniających się dekoracji wędrują (zasiadając, grając, czytając…) coraz to nowe postacie. Drugim powodem jest rozproszenie tych arcydzieł po świecie. Zebranie więcej niż czterech w jednym miejscu to nie lada wyczyn, do którego niezbędna jest współpraca kilku muzeów i/lub prywatnych kolekcjonerów.
Tym bardziej że znanych jest zaledwie trzydzieści kilka obrazów tego artysty (prawdopodobnie niewiele więcej ich powstało). I tu powód trzeci – skoro zrobienie dużej wystawy samego Vermeera nie wchodzi w grę, trzeba „nadrobić tłem”, czyli uzupełnić ją o jak najbardziej interesujące prace malarzy z epoki. Tak właśnie wygląda to w przypadku rzymskiej ekspozycji – dzieł Vermeera jest osiem, lecz towarzyszą im zastępy prac artystów z Delft, Amsterdamu, Lejdy czy Haarlemu.
Są tu wszystkie potęgi XVII-wiecznego malarstwa Niderlandów. Sławy, takie jak: Carel Fabritius (nauczyciel Vermeera), Pieter de Hooch czy Emmanuel de Witte, ale też dzieła artystów, których sława już nieco przygasła – zresztą niezasłużenie. W tym mojego ulubieńca Gerarda ter Borch (nikt tak genialnie nie malował jedwabnych sukien!), speca od rubasznych scen zbiorowych Jana Steena czy Nicolaesa Maesa, któremu służące wychodziły o wiele lepiej niż dostojne damy. Miną wieki, zanim takiej wystawy doczekamy się we własnym kraju, ruszajmy więc do Wiecznego Miasta!
Tekst: Weronika Kowalkowska, Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: Katalogi Galerii i Muzeów