Co: Late Turner. Painting set free. Wystawa czynna do 25 stycznia 2014 r.
Gdzie: Londyn, Tate Britain, Millbank
Gdy Joseph Mallord William Turner przekroczył sześćdziesiątkę, czyli w swej epoce był już sędziwym staruszkiem, z jednej strony miał wielu miłośników, z drugiej – budził kontrowersje wśród krytyków sztuki. Przyzwyczajeni do realizmu poddani królowej Wiktorii nie widzieli wartości w roz- mytych, rozświetlonych krajobrazach, w których często trudno było dostrzec zarys tego, co „artysta miał na myśli”. Współczesny mu malarz John Constable mówił, że Turner maluje „barwioną parą wodną” i trudno powiedzieć, czy były to słowa uznania, czy krytyki. Osamotniony na artystycznym polu walki pozostał krytyk John Ruskin, który nazywał Turnera największym twórcą epoki. Zafascynował się jego malarstwem jeszcze jako dwudziestoletni student Oxfordu i zamierzał napisać książkę w obronie malarza. Powstało w końcu pięciotomowe „Modern Painters”, ukończone już po śmierci Josepha. Ruskin pisał, że Turner ewoluował od realistycznego przedstawiania świata otaczającego do bardziej ogólnego obrazu sił natury. Wiktoriańska publika twierdziła zaś, że starzejący się malarz popada w demencję, traci wzrok i przez to jego obrazy stają się coraz bardziej rozmazane. Sam artysta robił sobie z tego niewiele i jeszcze przez dziesięć lat dużo podróżował, szkicował, malował. Po śmierci pozostało po nim około 300 obrazów olejnych i prawie 20 tysięcy szkiców i akwarel. Wiele z nich jest w posiadaniu londyńskiej galerii Tate i to ona zorganizowała pierwszy pokaz późnych dzieł wielkiego romantyka.
Zobaczymy w sumie 180 prac – olejów i akwarel – obejmujących wszystkie tematy malarzowi bliskie. Są tu sceny morskie, miejskie pejzaże i przedstawienia zdarzeń mitologicznych, jak choćby kochanków Eneasza i Dydony (jedno z ostatnich dzieł). Pośród obrazów malowanych „barwioną parą” wzrok przykuwają prace przedstawiające właśnie parowe urządzenia – statki na morzu czy słynny „Deszcz, para, szybkość”, na którym widzimy lokomotywę. Turner z równą werwą i wprawą maluje Agrypinę lądującą łodzią na brzegu, co płonący parlament w koncentrycznych kłębach ognia i dymu. Do tego ostatniego tematu podchodził zresztą kilka razy. Fascynacja żywiołami była zaś tak wielka, że aby odpowiednio je malować, eksperymentował z różnymi formatami obrazów: okrągłymi, kwadratowymi czy ośmiokątnymi. Możemy je obejrzeć na specjalnej „mini-wystawie” w ekspozycji Tate. Dziś to nic nowego, kiedyś oczywiście bulwersowały oglądających. Dowodzą jednak, że zgodnie z tytułem wystawy artysta, eksperymentując, pragnął „uwolnić obraz”.
Tekst: Weronika Kowalkowska, Staszek Gieżyński
Zdjęcia: Materiały prasowe muzeów i galerii