Rumruk – ręcznie plecione lampy z kolorowych nitek
ProjektanciAnia swoje plecione lampy komponuje tak, jak malarz obrazy, a włóczki traktuje jak paletę farb. Poznajcie lampy Rumruk – ręcznie wyplatane z kolorowej włóczki.
Zaczęło się od…
projektowania wnętrz, którym zajmowaliśmy się z moim mężem Piotrkiem po ukończeniu tego kierunku na krakowskiej ASP. Tak się złożyło, że trafialiśmy na ciekawe wnętrza i klientów, którzy chcieli czegoś innego, a w tamtych czasach w sklepach brakowało nietypowych rzeczy. Dlatego często wymyślaliśmy autorskie meble i oświetlenie. Abażury do lamp szyła dla nas zaprzyjaźniona rodzinna firma. Gdy zbudowaliśmy swój dom, też potrzebowaliśmy ciekawych lamp. Tym razem chciałam je zrobić sama, a że nie umiem szyć, wymyśliłam, że uplotę je z włóczki. Znajomi bardzo chwalili te moje lampy i namawiali, bym zaczęła robić takie dla klientów. I tak od 2013 roku zamówień mi przybywa.
Włóczki…
urzekają mnie ich kolory. Są jak paleta malarska, mogę z nich ułożyć dowolną kompozycję. To trochę mój protest wobec mody na monochromatyczne, minimalistyczne wnętrza, która zdominowała projektowanie parę lat temu. Zaczynałam od lamp w żywych kolorach, jak ze strojów ludowych. Nasz pierwszy model nazywał się Pyza, bo barwami nawiązywał do łowickiej spódnicy bohaterki „Pyzy na polskich dróżkach”. Ostatnio chętnie sięgam po kolory bardziej stonowane, ale zestawiam je kontrastowo – fiolet z turkusem, zgaszone róże i bordo, które doprawiam beżem. Bardzo często tonację wybieramy razem z klientami, by pasowała do ich wnętrza, bo jego wysokość i wielkość ma znaczenie. Ale potem, w trakcie pracy, patrzę na nie jak na obraz, czasem dodam jakieś tony, czasem coś odejmę.
Moi klienci…
to restauracje, hotele i prywatne osoby, najczęściej kobiety. Takie, które cenią rzeczy oryginalne, mają szacunek do rękodzieła, a domy zazwyczaj urządzają sobie same, lubią kolor i przytulność. Ale moje lampy znalazły się też we wnętrzach bardzo nowoczesnych i minimalistycznych.
Przeczytaj także: Kwitnące tapety i tonda – piękne dekoracje wnętrz Weroniki Anny Rosy
Rumruk...
ta nazwa po prostu przyszła mi do głowy, bo ja uwielbiam wymyślać nowe słowa. To fantazja na temat angielskiego „room”, ale bardzo daleka.
Nasze lampy…
są ręcznie robione. Szkielety według moich projektów tworzy ze stalowego drutu starszy pan z małej rodzinnej firmy. Ja sama plotę na nich kompozycje z włóczki. Bardzo to lubię, bo ta praca pasuje do mojego introwertycznego charakteru. Siedzę w domu, słucham muzyki albo podcastów i plotę. Zrobienie małej lampy zajmuje mi kilka godzin, tych największych – nawet parę dni. Używam najczęściej włóczek wełnianych, z alpaki albo bawełny. Nie mogą być zbyt włochate, bo będą się mechaciły. Kiedyś plotłam z grubszych nici, dziś, gdy nabrałam już wprawy, z cieńszych, które dają fajny efekt tkaniny.
W przyszłości…
chciałabym tą samą techniką tworzyć większe rzeźbiarskie formy, niekoniecznie tylko użytkowe, ale takie, które będą zdobiły wnętrza. Marzy mi się też wystawa moich prac.
Z Anią Srebro z Rumruk rozmawiała Agnieszka Wójcińska
Kontakt: rumruk.com
Zdjęcia: Łukasz Krawczyk, archiwum Rumruk