Niegrzeczna porcelana. Niezwykłe talerze dekoracyjne od Révolte są jak małe dzieła sztuki
ProjektanciKatarzyna Sołtysik stworzyła markę Révolte, która kocha bunt, nie lubi nudy i wszelkich mód. Jej wzory zmieniają zwykłe półmiski w małe dzieła sztuki.
Zaczęło się od…
mojego dziadka Dominika. Był postacią zupełnie nieprzystającą do czasów, w których żył. Niezależny i przedsiębiorczy, w czasach PRL prowadził własne firmy. Choć zmarł, gdy miałam 4 lata, dorastałam otoczona historiami o nim. Pewnie dlatego w jakimś sensie czuję się jego spadkobierczynią. Pasją dziadka zawsze były piękne przedmioty. Z miłości do nich stworzył pracownię lamp, w których mosiądz łączono ze szkłem i ceramiką. W małym zakładzie na Wiślnej 4 w Krakowie powstawało oświetlenie dla wielu znanych instytucji. I choć dziadka już nie ma, jego lampy wiszą tam do dziś.
Po dziadku i tacie jestem niezależna i kreatywna. Długo pracowałam u innych, ale zawsze na stanowiskach wymagających ode mnie umiejętności twórczych. Przyszedł jednak moment, gdy postawiłam na robienie rzeczy pod marką, która kontynuuje rodzinną tradycję.
Moja marka Révolte…
to bunt wobec przewidywalnej rzeczywistości. Niezależność, pójście własną drogą w życiu i kreacji są wpisane w to, co robię. Rzeczy, które tworzę, są na przekór trendom i skandynawskiej ugrzecznionej szarości. Jest w nich kolor i brak poprawności. Zależy mi, by patrzenie na nasze przedmioty sprawiało radość i dodawało życiu smaku. Rzeczy z Révolte mają być nietuzinkową dekoracją, która zwraca uwagę.
Wzory powstają…
W czasie poszukiwań, jakie prowadzę w archiwach rycin i obrazów udostępnianych przez muzea z całego świata. Ostatnio, z powodu pandemii, przez internet, ale teraz właśnie planuję wyprawę po antykwariatach i galeriach Florencji. Zanim powstanie pomysł na konkretny wzór, spędzam kilkadziesiąt godzin, szukając inspiracji w starych rycinach, które uwielbiam! Kiedy znajdę tę właściwą, reszta przychodzi sama. Na przykład pośladki – od razu wiedziałam, że muszą trafić na talerz. Bardzo lubię czarny humor, frywolność, nieoczywistości. Bawię się nimi, tworząc na bazie rycin własne graficzne kompozycje. Wzór to początek podróży. Kolejnym krokiem są próby kolorów – sprawdzam w ten sposób, jak grafiki będą wyglądały po wypaleniu na porcelanie. Czasem tych prób jest wiele, jak w przypadku „Małpiego nieba”, gdzie inspiracją był błękit nieba z barokowych obrazów, charakterystycznie stłumiony chmurami. Zdarza się też, że wzór inspiruje kształt naczynia, które kupuję z różnych manufaktur, z jakimi współpracuję.
Lubię złoto, ale…
to wymagający materiał. Nakładam je pędzelkiem, ręcznie, co wymaga wprawy. Robiąc to, trzeba dopracować każdy szczegół – niedoróbki trudno poprawić. Złota nie można nałożyć za dużo – przepala się wtedy, a talerzyk nadaje do wyrzucenia.
Talerze to tylko początek tego, co chcę robić… myślę też o innych przedmiotach, które mogłyby zdobić wnętrza. Są już kubki, niedługo pojawią się świece, potem kolejne akcesoria. Wszystkie robione ręcznie, z pasji do rzeczy pięknych i najlepszego rzemiosła.
Z Katarzyną Sołtysik rozmawiała Agnieszka Wójcińska
Kontakt: revolte.pl
> Zobacz też: Malla Vintage – świece sojowe w kryształach <
Zdjęcia: archiwum marki, showroom Yestersen