Jednych drażnił ten "durny dźwięk", inni sławili go w wierszach.
Niesłusznie uważany za synonim obciachu, zaściankowości albo efekt nieopatrznych zakupów podczas narciarskiego wypadu do Szwarcwaldu. Zegar z kukułką zobaczymy na ścianie rustykalnego domku w górach, ale drzwi na salony są przed nim zamknięte. Chyba że sprawę potraktujemy z przymrużeniem oka, jak Karl Lagerfeld. Otóż znany projektant ma ulubiony kukułczany zegar, z którym nawet chętnie pozuje do zdjęć. Urządzenie jest wielkie i starannie ozdobione: na szczycie głowa jelenia z wywieszonym językiem, poniżej zobaczymy skrzyżowane dubeltówki, po bokach cyferblatu martwe zające. Dekoracji dopełniają dwie kości niczym z pirackiej flagi. Wszystko perfekcyjnie zrobione z plastiku w jaskrawych kolorach. Do ścianki przytwierdzono tabliczkę – komiksowy dymek z niezbyt parlamentarnym napisem: „A co to k…. jest heimat?”. Autorem cykającego dzieła jest Stefan Strumbel, artysta ze Szwarcwaldu, który porzucił sztukę graffiti i zajął się tym, z czego jego heimat (mała ojczyzna) słynie – produkcją zegarów.
Niezbyt klasycznych i z pewnością nienadających się do bogatych wiejskich domów. Ironicznym zrządzeniem losu Strumbel jest dziś jednym z ostatnich ludzi robiących zegary z kukułką w Szwarcwaldzie. Niemieckie Muzeum Zegarów w Furtwangen otworzyło właśnie wystawę pod wiele mówiącym tytułem: „Ciężko uwierzyć, że to wszystko zniknęło….”. Temat: koniec szwarcwaldzkiego zegarmistrzostwa. A przecież jeszcze sto lat temu przemysł kwitł.
Dziwy nad dziwy
Kto zrobił pierwszy zegar w Szwarcwaldzie, nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że było to gdzieś trzysta lat temu. Sam fenomen kukającego ptaka otacza jeszcze większa tajemnica. Zajrzyjmy do wydanej w XVIII wieku „Historii szwarcwaldzkiej sztuki zegarmistrzowskiej”. Ksiądz Frank Steyer opowiada w niej o dwóch wędrownych sprzedawcach zegarów z Furtwangen. Któregoś dnia spotkali kolegę po fachu z Czech, który sprzedawał zegary z kukułką. Zafascynowały one handlarzy do tego stopnia, że kupili po jednym. Zabrali je do domów i skopiowali wzór. Inną historię z kolei rozpropagował Markus Fidelis Jaeck, też ksiądz. Według niego na pomysł wpadł w 1730 roku niejaki Franz Anton Ketterer z Schoenewaldu. Dopiero niedawno naukowcy odkryli bolesną prawdę – zegar z kukułką nie jest wynalazkiem szwarcwaldzkim! Wymyślono go we wschodnich Niemczech.
Powszechnie wiadomo, że lenistwo jest głównym powodem postępu. Niejaki Jan Słomka, wójt wsi Dzikowo, wspominał, jak to w połowie XIX wieku zamarzył o zegarze. Przyczyna była prosta: „Uprzykrzyło mi się to wychodzenie w zimę na dwór i śledzenie po gwiazdach, jak prędko wstać”. Kupił więc machinę u zegarmistrza w Tarnowie i nakazał zamontowanie jej w nocy, w tajemnicy przed sąsiadami. Środki ostrożności nie na wiele się zdały, bo miejscowa dzieciarnia usłyszała bicie kurantów i cała wieś przybiegła, aby te dziwy oglądać.
„Ten i ów przygadywał, że bawię się w pana” – kończył relację wójt. Jednak to, co na polskiej wsi dziwowało, od dawna rozpowszechniło się w Europie. Szwarcwaldzkie manufaktury na potęgę robiły tanie zegary niezwykle popularne na wsiach i w małych miasteczkach. Początkowo produkcja szła pełną parą jedynie zimą, kiedy rolnicy mieli najwięcej czasu. Szybko jednak powstały ośrodki (miasteczka Furtwangen, Triberg, Schoenewald, Neukirch i Neustadt), w których mieszkali sami zegarmistrzowie.
Durne kukanie
Pierwsze konstrukcje były mechanizmami najprostszymi z możliwych, całe zrobione z drewna. Jak działały? Wystarczyło raz na dzień pociągnąć za obciążnik (w nowszych modelach co osiem dni). Zegary z kukułką miały drewniane tarcze, koniecznie z malunkiem – róż, bukiecików w koszu, pasterek, pejzaży czy zwierząt.
No i kukały, choć nie wszystkim przypadło to do gustu. „Niektóre dźwięki są okropniejsze niż wszystkie inne, lecz nie ma dźwięku tak bezmyślnego, durnego i denerwującego, jak kuku-kuku zegara z kukułką” – pieklił się we „Włóczędze za granicą” Mark Twain. Ciekawe, jak pisarz zareagował na kolejne udoskonalenia: przeróżne kuranty, szklane i metalowe dzwonki, a nawet pozytywki?
Czemu padło akurat na kukułkę? Zdecydowanie lepszym wyborem byłby wyznaczający rytm wiejskiego życia kogut. Zamontowali go nawet Austriacy i Czesi. Niestety, za nic nie dało się zrobić urządzenia, które imitowałoby jego pianie. Kukułka to popularny ptak o łatwym do odtworzenia głosie. O mechanicznej kukułce przeczytamy w muzycznym podręczniku „Musurgia Universalis” z 1650 roku. Zobaczymy też rysunek z opisem mechanizmu, dzięki któremu ptaszek otwiera dziób, macha skrzydełkami i wydaje dźwięk. Kukanie jest zasługą dwóch piszczałek połączonych miechami. Grały one dzięki powietrzu, które wydobywało się z miecha zrobionego zwykle z wyprawionej skóry kurczaka. Kukułka gnieździła się nad mechanizmem, który ukryto za drewnianą deską z półkolistym zwieńczeniem. Na niej wymalowany był cyferblat.
Domek dróżnika
Zegarmistrzostwo szybko stało się potężną gałęzią przemysłu w Szwarcwaldzie. W połowie XIX wieku produkowano pół miliona zegarów rocznie, sporo trafiało za granicę (kukanie szczególnie do gustu przypadło Anglikom). W ledwie dwóch miasteczkach regionu zarejestrowanych było ponad tysiąc dwustu zegarmistrzów i kupców. Zatrudnienie znajdowali także wędrowni komiwojażerowie, zwani Uhrträger. Pod wpływem nowych technologii i mód pojawiły się zegary z porcelanową tarczą, zegary bieder-meierowskie w kształcie skrzynki z kolumienkami z boku czy zegary ikonowe – coś jakby obrazy, tylko że z cyferblatem. Malowaniem zajmowali się lokalni artyści, na przykład Carl Heine – swoje dzieła zdobił scenką z drzewem, w którego listowiu ukrywa się kukułka. Z czasem malarstwo ustąpiło miejsca litografii, kalkomanii czy po prostu malowanemu papierowi.
Zegar z kukułką, jaki znamy dziś, czyli mały zdobiony domek ze spadzistym dachem, spod którego wyskakuje ptaszek, pojawił się dość późno. A wszystko za sprawą Friedricha Eisenlohra, architekta i profesora uniwersytetu w Karlsruhe.
We wrześniu 1850 roku dyrektor zegarmistrzowskiej szkoły w Furtwangen ogłosił konkurs na projekt nowoczesnej obudowy zegara. Friedrich Eisenlohr był architektem i specjalizował się w projektowaniu stacji kolejowych. Nie dziwi więc, że jego zegar przypominał budkę dróżnika (Bahnhäusle): sześcian ze spadzistym dachem ozdobionym skromnym ornamentem roślinnym. Spodobało się.
Minęło jednak kilka lat, nim w budkę Eisenlohra wsadzono kukułkę. Dokonał tego jeden z najważniejszych zegarmistrzów regionu, Johann Baptist Beha (Beha oznacza dziś najbardziej kultowy szwarcwaldzki zegar). Jednak zegary sprzedawały mu się słabo, aż do czasu, kiedy pomysł podchwyciła konkurencja. Może lepiej potrafiła je zachwalać? W każdym razie każdy chciał mieć kukułkę wyskakującą z mocno zdobionego domku dróżnika. Najbardziej spodobały się motywy myśliwskie (tzw. Jagdstücke), stąd rzeźbione liście dębu, strzelby albo trofea w rodzaju martwego ptactwa czy jelenich głów. Do tego charakterystyczne, żeliwne obciążniki w kształcie jodłowych szyszek.
Prezent dla wroga
„Pięćset lat spokoju, ciszy, demokracji i co z tego wynikło? Zegar z kukułką” – mówił o historii Szwajcarii bohater filmu „Trzeci człowiek”, nakręconego na podstawie scenariusza Grahama Greene. Jak już wiemy, to oczywiste przeinaczenie, ale i cwani Szwajcarzy podpięli się pod kukułczaną koniunkturę. Ich zegary były charakterystyczne, bo ptaszek mieszkał sobie nie w domku kolejowym, ale w porządnej drewnianej szwajcarskiej chacie. To właśnie o takim zegarze pisał Mark Twain, będąc w Lucernie. Miał przy tym szczwany plan: „Kupiłem jeden i teraz wiozę go do domu dla pewnej osoby; zawsze bowiem powiadałem, że gdy nadarzy się okazja, zrobię temu człowiekowi jakąś przykrość”.
Na szczęście nie wszyscy podzielali niechęć Amerykanina do kukułki. Charakterystyczny dźwięk niósł się przez lata. Angielski poeta romantyczny William Wordsworth dostał na siedemdziesiąte urodziny taki właśnie zegar i z tej radości napisał nawet o nim wiersz. Dziś kukułki na dobre wyniosły się z naszych domów, chyba że ktoś wrócił z ferii w Szwarcwaldzie i uległ pamiątkowemu szaleństwu.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Deutsches Uhrenmuseum Furtwangen/ www.deutsches-uhrenmuseum.de, zegarmistrz jerzy grzelak/ www.zegarmistrzjerzygrzelak.republika.pl, badisches landesmuseum karlsruhe/ www.landesmuseum.de, www.cuckoo-palace.com, www.galerialimonka.pl, east news, getty images/ fpm, free, 123rf, shutterstock.com