Śniadanie pod chmurką, grill z przyjaciółmi, sjesta w upalny dzień. Taras to najlepszy przyjaciel domu, zwłaszcza latem. Dlatego warto, urządzając dom, pomyśleć, jak go wyposażyć, bo sprawa wcale nie jest prosta. To zupełnie tak samo, jakbyśmy meblowali salon. Warto też podpatrzeć, jak urządzili się inni, np. Krzysztof Kosik – architekt krajobrazu, Kasia Bellingham – autorka bloga www.naogrodowej.pl i graficzka Joasia Gwis.
Zgodnie z planem
Ogród Krzysztofa Kosika jest dobrze zaplanowany, jak na architekta przystało. Pomyślał więc o kilku miejscach do odpoczynku. – Mam taki zadaszony placyk wśród roślin. To bardzo wygodne. Meble nie mokną i nie trzeba zbierać poduszek – opowiada. Wyłożył go drobną granitową kostką, bo duża nierówno się układa. Daszek można zrobić nawet z płótna.
Zbudował jeszcze palenisko i wstawił stół. Z kolei śniadania jada pod magnolią. Jest tam stolik z blatem z piaskowca i metalowe krzesła – bo drewniane są za ciężkie, trudno je przesuwać. Obiad najwygodniej podać w przeszklonej altanie przy tarasie. W ogrodzie są jeszcze hamaki, oczywiście zadaszone, aby nie mokły. – Wszystko trzeba robić tak, by ułatwić sobie życie – śmieje się pan Krzysztof. I wspomina „salon”, który urządzał w pewnym ogrodzie. Były tam telewizor, barek i dywany, obok w stawiku pływały ryby. Pan domu, gdy tylko przychodził z pracy, zaraz się tam przenosił, dzieci odrabiały lekcje, zapraszały przyjaciół. Latem dom stawał się prawie niepotrzebny.
Naturalnie
Kasia Bellingham ma siedem hektarów, głównie leśnego ogrodu. – Odpoczywamy, gdzie się da. Nawet w warzywniku są krzesełka. W lesie wiszą hamaki, mam też miejsce na ognisko, bo rodzina lubi piec kiełbaski. Ale najważniejsza jest dla niej letnia kuchnia przy warzywniku. To wiata z meblami, półkami, szafkami i stołem na dziesięć osób. Do tego przenośny grill, tak jest po prostu wygodniej. I, oczywiście, kuchenka ze zlewem. Kasia lubi meble dębowe bez grama impregnatu i farby. – Mam naturalny ogród, więc takie właśnie pasują – wyjaśnia. Zaprzyjaźniony stolarz zrobił je z desek, które sama wybrała w tartaku. – Nie mogłabym mieć tego, co mają wszyscy – wyjaśnia. Jest też przeciwniczką lamp w ogrodzie. – Nie chcę zakłócać widoku gwiazd. Nie ma więc mowy o żadnym podświetlaniu brzózek – śmieje się Kasia.
Właśnie planuje kolejne zakupy. W lesie postawi więcej ławek, takich w stylu sir Edwina Lutyensa (drewniane, typowo angielskie). Nad stawem wybuduje domek, z którego będzie można podglądać ptaki. Choć ma tyle ziemi, zainwestuje też w terakotowe donice, bo pięknie w nich wyglądają kwiaty.
Na ostatnich targach Chelsea Flower Show w Londynie, które regularnie odwiedza, zakochała się w mebelkach i dodatkach z metalu cortan. – Wygląda, jakby był zardzewiały, po prostu pięknie – opowiada.
Zakupy często robi na pchlich targach, uwielbia zwłaszcza te na angielskiej prowincji. Bierze starego transita i ładuje do niego sosnowe meble. Ma ich pełno i w domu, i w ogrodzie. Ostatnio dostała stare kaszubskie łóżko. Stolarz zrobił z niego ogromną donicę.
Artystycznie
Joasia Gwis ma pięćdziesięciometrowy drewniany taras, który sprawia wrażenie, jakby płynnie przechodził w trawę. – Z roku na rok drewno szarzeje i podoba mi się coraz bardziej, dlatego nie chciałam go zagracać – opowiada. Stoją na nim trzy fotele IKEA PS Vagö, dwa czarne i biały, ustawione w równym rządku dość blisko ściany (Joasia, specjalistka od porządku na stronach gazet, lubi też porządek w życiu). Podoba jej się forma mebli i kolor, ale kiedy życie w ogrodzie kwitnie na całego, na taras wyjeżdżają dwa gąbkowe materace. – Obszyłam je białą tkaniną. Wiem, że to niezbyt praktyczne, ale lubię ten kolor. Dorzucam jeszcze poduchy – wyjaśnia. W porze obiadowo-kolacyjnej do ogrodu trafia stół ze sklejki uzupełniony domowymi krzesłami. – Dizajnerskie eamesy sprawdzają się wyśmienicie i pasują kolorystycznie – śmieje się. Zresztą, co w tym złego, jeśli nie lubi się zbyt wielu przedmiotów, a te, które są, stoją i w domu, i w ogrodzie.
Szuka prostej leżanki, ale nie znalazła na razie takiej, która by się jej podobała. Ciemne drewniane nie wchodzą w grę, a lekkie dizajnerskie kosztują fortunę. Co roku kącik ogrodowy się zmienia. Joasia szyje nowe obrusy i pokrowce na materace i poduchy. Wiesza lampiony i tybetańskie flagi, które przywiozła z Indii. W mroczne wieczory taras oświetlają świeczniki i... lampki choinkowe.
Joasia marzy o gigantycznym, dzikim ogrodzie z zakamarkami ukrytymi wśród drzew i miejscami do dumania. Najpiękniejszy, w którym chciałaby pomieszkać, to ogród stworzony przez architekta Geoffreya Bawę na Sri Lance. Zatopione w zieleni pawilony, olbrzymie liście i kwiaty, cudowne, wielobarwne ptaki. Raj na ziemi – wspomina.
Tekst i opracowanie: Beata Woźniak
Zdjęcia: materiały prasowe firm
reklama