Silver overlay, czyli naczynia zdobione srebrem
W tej historii – jak to często w życiu bywa – okazuje się, że sukces ma wielu ojców. O palmę pierwszeństwa ubiegają się więc Francuz, Niemiec i Amerykanin. Zawodników było na pewno jeszcze więcej, tych jednak odnotowano w kronikach z prostej przyczyny – na swoje wynalazki uzyskali oficjalne patenty. Bo choć cała sprawa dotyczy rzemiosła i sztuk pięknych, to najistotniejszą rolę odgrywa tu technologia. Konkretnie: przepływ prądu między dwiema elektrodami w kąpieli galwanicznej. Proces umożliwia pokrywanie przedmiotów metaliczną powłoką. Jeśli tym przedmiotem jest porcelanowa filiżanka czy szklany dzban, metalem zaś srebro ułożone w piękny wzór, mamy przed sobą prawdziwe dzieło sztuki.
Folia i rtęć do zdobienia naczyń
Przez wieki uciekano się do różnych sposobów, by ozdobić srebrem czy złotem szkło i ceramikę. Jeszcze w antyku między dwie dopasowane warstwy szkła wkładano błyszczącą folię i wszystko sklejano specjalnym lakierem. Wrócono do tej techniki w XVIII wieku w warsztatach szklarskich Bohemii, Saksonii i Turyngii. W latach 80. XIX wieku piękne szklane wazy często montowano w delikatnych, kutych ze srebra obsadach. Rozwiązanie to stosował chętnie Émile Gallé. Pracowali dla niego najlepsi francuscy złotnicy, a wspaniałe roślinne dekoracje zdawały się wić i wspinać po ściankach szklanego naczynia. To były prawdziwe dzieła sztuki. W masowej produkcji efekt posrebrzenia uzyskiwano poprzez wlanie między dwie warstwy szkła rtęci lub jej pochodnych. Czasem stosowano także azotan srebra. Ta metoda dekoracji była jednak kłopotliwa, bo zdarzało się, że płyn wyciekał.
Trójwymiarowe aplikacje na naczyniach
Dokładnie 9 maja 1889 roku w Anglii wydano patent na metodę galwanizacji, która pozwalała na pokrywanie szkła srebrem. Jednym z wynalazców był Oscar Pierre Erard, francuski dekorator szkła w fabryce Stevens and Williams. Specjalizował się w emaliach i orientalnych motywach. Wkrótce podobne patenty wydano w Ameryce. Istotne znaczenie miał ten dla Johna H. Scharlinga z New Jersey. Otóż metal utlenia się z czasem na czarno. Widać to było zwłaszcza na przezroczystym szkle, bo przylegająca do niego warstwa ciemniała. Technika Scharlinga pozwalała temu zapobiec.
Zdobienie srebrem naczyń ze szkła i porcelany metodą galwaniczną nosi angielską nazwę „silver overlay”. Czasem stosuje się też nazwę „silver deposit”, ale właściwie dotyczy ona naczyń krytych cieniutką warstwą metalu. Silver overlay daje wyraźnie trójwymiarowy efekt aplikacji. Srebro można trawić kwasem lub grawerować, by stworzyć pożądaną dekorację. Technologicznie procesy te były skomplikowane, czasochłonne i drogie. Wedle współczesnych badaczy stworzenie zdobnego srebrem dekantera u schyłku XIX wieku kosztowało: 4 dolary za szlachetny metal, 1 za szklane naczynie i jeszcze 5 na pokrycie kosztów pracy. Nic dziwnego, że przedmioty trafiały raczej do zamożnych klientów.
Artdecowski flakon
W początkach XX wieku dużym centrum zdobienia srebrem stały się Niemcy. Wszystko za sprawą Fryderyka Deuscha, grawera z zawodu. Około 1895 roku zaczął eksperymentować z technikami łączenia srebra z porcelaną. Wkrótce przeniósł się do Schwäbisch Gmünd, ze względu na liczbę jubilerów i złotników zwanego srebrnym miastem. Założył tam początkowo niewielką fabrykę. Za swoje zdobione metodą silver overlay wyroby dostał w 1913 roku złoty medal na wystawie światowej w Gent. Wkrótce wokół powstały konkurencyjne zakłady, między innymi Fryderyka Spahra, ucznia Deuscha. Produkcją zajmowały się również manufaktury specjalizujące się wcześniej tylko w srebrach czy platerach, jak Gebrüder Deyhle. Z czasem technologię zapożyczyły też wielkie firmy, jak choćby Rosenthal czy Tiffany.
Zdobione w ten sposób przedmioty największe triumfy święciły w czasach art nouveau i art déco. Metodą silver overlay szczególnie chętnie dekorowano buteleczki na perfumy. Potem moda na łączenie srebra ze szkłem i porcelaną minęła.
Tekst: Staszek Gieżyński
Zdjęcia: 1STDIBS.com, Rubylane, Bridgeman/Photo Power