Polowanie na plakaty

Kolekcje

Magda szuka skarbów. Ale nie w galeonach na dnie morza, tylko na strychach i w zapomnianych szafach. Zamiast złota bardziej cieszą ją pożółkłe kartki papieru.

Ogromne szczęście miała właściwie raz. Wystawiała się na Targach Sztuki w Warszawie. Do jej stoiska po­­­deszła starsza pani i powiedziała: „Mam trochę plakatów po rodzinie. Co z tym zrobić?”. Magdę zamurowało. Pani mieszkała na Florydzie i przypomniała sobie o dwóch grubych rulonach stojących w kącie warszawskiego mieszkania. Nawet nie bardzo wiedziała, co w nich jest. Zapisała telefon Magdy, obiecała oddzwonić. To były bardzo długie dni. Wreszcie odezwała się, ale pech chciał, że zaraz leciała za ocean. Nie było już czasu na oglądanie i negocjacje.

– Obdarzyła mnie niesamowitym zaufaniem. Wystawiła pokwitowanie na… dwa rulony plakatów. Potem miałyśmy się zdzwonić i ustalić warunki – opowiada Magda. Kiedy już w domu zajrzała do środka (rozwijanie rulonów sprzed 60 lat to bardzo skomplikowana sprawa), nie mogła uwierzyć. Znalazła między innymi Fangora, który jest dzisiaj numerem jeden w jej kolekcji. Tropiła go od sześciu lat.

Niedaleko pada jabłko

W rodzinie Magdy każdy coś zbiera. Tata, Marek Sosenko, znany krakowski antykwariusz, ma kolekcję pocztówek i zabawek. Mama Bożena zachwyca się biżuterią, którą nosiły patriotki po upadku powstania styczniowego. Siostra Katarzyna ma słabość do starych flakonów perfum. A brat Wojciech do zabytkowych aparatów.

Nie dziwi więc, że Magda też kocha piękne przedmioty. W jej przypadku są to pióra i wszystko, co z pisaniem związane, ale przede wszystkim plakaty. – Moja fascynacja grafiką zaczęła się od kolekcji taty. Pracę magisterską pisałam z pocztówek – tłumaczy. A droga od kartek do młodszych o kilkadziesiąt lat plakatów wcale nie jest daleka. Dzisiaj ma ich w kolekcji czterysta, same perełki.

Ulubione wymienia bez zastanowienia, pokazując je na tablecie. Numer jeden to plakat Wojciecha Fangora do filmu Andrzeja Wajdy „Niewinni czarodzieje” z 1960. – Jest piękny i rzadki, bo artysta w połowie lat 60. wyjechał do Stanów i porzucił grafikę na rzecz malarstwa – mówi Magda. Numer dwa to Henryka Tomaszewskiego „Wzornictwo Przemysłowe...” reklamujące wystawę artysty. – Ten jest najbardziej dizajnerski w moim zbiorze – wyjaśnia. Numer trzy to dzieło Wojciecha Zamecznika wymyślone na Wystawę Architektury Wnętrz. – Kiedy na nie patrzę, wydaje mi się, że zostało narysowane wczoraj – nie może się nadziwić.

Sosenkowie nie kolekcjonują do szuflady. Co rusz ktoś z rodziny zaprasza na wystawę. Podobnie jest z Magdą – lubi się dzielić tym, co ma, i tym, co wie. Pierwszą zorganizowała w warszawskiej kawiarni „Między nami”. Wybrała plakaty filmowe z lat 60. Potem „ludowe” postery wisiały w kawiarni Muzeum Etnograficznego. Teraz kilku cyrkowców zobaczymy w kawiarence przy placu Wilsona, też w stolicy.

Małpa na rowerze

Przygoda Magdy z plakatami zaczęła się pięć lat temu od miłości i przeprowadzki z Krakowa do Warszawy. Powoli przyzwyczajała się do stolicy, jednocześnie szukając pomysłu na siebie. I tak narodziła się w internecie grafiteria.com.pl. Prowadzi ją z mężem Maciejem – ona odpowiada za poszukiwania, on za rozwój. Na stronie aż 143 oferty, a towar jest deficytowy. – Oczywiście nie sprzedaję swojej kolekcji– śmieje się Magda. Za to często bywa na targach staroci. Dobrze rokują sprzedawcy, którzy mają na straganach miszmasz – trochę filiżanek, książek, grafik. Pyta po prostu o plakaty i zostawia kontakt do siebie. Nieraz ktoś oddzwoni, rzadko od razu, częściej – po roku, dwóch.

Ludzie zgłaszają się też sami. Tak było z rodziną pana, który pracował w wytwórni filmów na Chełmskiej i od czasu do czasu coś sobie odkładał. Magda kupiła od nich Olgę Siemaszkową i Franciszka Starowieyskiego. Poszukiwacz plakatów dociera też do źródeł, czyli do artysty. Ostatnio poprzez tatę skontaktowała się z genialnym Jerzym Napieraczem. Starszy pan odsprzedał jej swoje prace sprzed kilkudziesięciu lat. – To jest świeża rzecz, dopiero będę się wgryzać w temat – wyjaśnia. Rolki trzeba będzie delikatnie rozwinąć i włożyć na kilka dni pod prasę. Skarb obejrzy i wyceni dopiero, gdy papier się rozprostuje.

Zdarzają się też historie bez happy endu. Kiedyś z Magdą skontaktowała się kobieta, która chciała sprzedać kilka prac. Od słowa do słowa okazało się, że miała ich dużo więcej. Magda zamarła, kiedy usłyszała: „Wie pani, zostawiłam sobie te najładniejsze, na błyszczącym papierze, resztę wrzuciłam do pieca”. – Być może z dymem poszedł Świerzy, Tomaszewski, Lipiński. Selekcję przeszły postery filmowe z lat 80. – boleje. Zresztą to one są najtańsze (od kilkudziesięciu złotych) – idealne dla początkujących kolekcjonerów. Najwięcej kosztuje klasyka z Polskiej Szkoły Plakatu (od kilkuset złotych). Choć nakłady były spore, bo po 5–6 tys. sztuk, trafiały w większości na słupy ogłoszeniowe. Droga jest tematyka cyrkowa, bo klownów czy żonglerkę drukowano zazwyczaj po 2 tys. Nie promowały konkretnego wydarzenia, tylko po prostu cyrk.

Ale nawet te, które ktoś dawno temu rzucił w kąt, mogły nie mieć szczęścia. – Drukowano je na tak słabym papierze, że kruszą się w rękach – tłumaczy Magda. – Dlatego najlepiej je oprawiać, a jeśli mają już leżeć, to poziomo, nigdy w rolkach.
 
Dobry trop

Zaletą kolekcjonowania plakatów jest brak podróbek. – Ale trzeba uważać na reprinty. Plakat do filmu „Ostatni etap” Tomaszewskiego z 1948 roku kosztuje 4 tysiące. Jego reedycja z 1958 połowę mniej, a reprint z lat 80. kupimy za 150 zł – wyjaśnia Magda. Wątpliwości miała tylko raz. Związane były z „Rękopisem znalezionym w Saragossie” Jerzego Skarżyńskiego. Pojechała więc do Muzeum Plakatu w Wilanowie, aby go porównać. Na moim były ciemniejsze kolory i obcięty podpis autora. Okazało się, że mam dodruk z tego samego roku, co oryginał, lecz zrobiony w jakiejś niechlujnej drukarni. Wyszło trochę krzywo i trochę za ciemno, ale takie odstępstwa to też smaczki, mają swoją wartość.

Choć Magda ma kilkaset plakatów, ciągle czegoś szuka. Od lat nie może trafić na pracę Wojciecha Zamecznika do filmu „Pociąg” Kawalerowicza. – Zakochałam się w tej kresce, kolorach, przeglądając jakiś katalog. Potem zobaczyłam w muzeum – opowiada. Nie tylko ona marzy o Zameczniku, inni kolekcjonerzy też za nim gonią, ale to Magda liczy na uśmiech losu.

Tekst: Beata Woźniak
Zdjęcia: Grafiteria
Kontakt do kolekcjonerki: Magda Sosenko, grafiteria.com.pl

reklama