Madame Récamier w tak swobodnej pozie przyjmująca gości! Wywołała skandal, trafiła na obraz Davida, a mebel, na którym prezentowała swoje wdzięki nazwano rekamierką.
Od dworskich wnętrz do psychoanalizy – tak w skrócie wygląda kariera sof, leżanek i szezlongów. Choć dziś są nieco zapomniane, zawsze znajdzie się dla nich miejsce w eleganckim salonie.
Przed przeczytaniem tego tekstu proszę usiąść wygodnie. Będzie bowiem o siedzeniu, półleżeniu i relaksowaniu się. O tej porze roku nie ma nic przyjemniejszego niż chwile spędzone z książką przy kominku czy spotkanie z przyjaciółmi przy kartach i winie. Proszę tylko wybrać odpowiedni dla siebie mebel do siedzenia. Może lit de repos albo duchesse en bateau? Jeśli nie, siądźmy na canapé rond czy fumeuse. Nie wiedzą państwo, o co chodzi? Nie szkodzi. Wszystko wyjaśnimy.
Słodkie leniuchowanie w fotelu czy na kanapie nigdy nie będzie już takie samo. Swobodne siedzenie i leżenie zaczęło się z końcem epoki Ludwika XIV. Siedemdziesięcioletnie rządy Króla Słońce charakteryzowały się rozdmuchanym do przesady rytuałem dworskim i ogólną sztywnością obyczajów. Oficjalne i nieoficjalne spotkania były obwarowane szczegółową etykietą, więc król i dworzanie siedzieli jakby kij połknęli.
Zapadanie się w wygodnym fotelu czy spoczywanie na leżankach nie wchodziło w rachubę. Nic dziwnego zatem, że i meble z tego okresu były raczej „sztywne” – o prostych oparciach i niezbyt dużych siedziskach. Z czasem jednak barokowe kształty zaczęto zastępować wygodniejszymi i bardziej przystosowanymi do sylwetki ludzkiego ciała. Poręcze krzeseł i foteli cofnęły się nieco, powiększyła się powierzchnia siedziska, by zapewnić wygodę damom w szerokich sukniach.
DLA RELAKSU W SALONIE
W takich okolicznościach, około roku 1725 pojawiła się berżera. Był to tapicerowany fotel o wydłużonym siedzeniu i zdobionych elementach. W różnej formie berżera przetrwała wiele lat, dostosowując się do panujących mód. Początkowo zdobiono ją snycerką, rokokowymi motywami muszli i rozet, w empirze preferowano dekoracje ze złoconego metalu, zaś szkielet robiono z mahoniu lub drewna owocowego. Berżery obijano adamaszkiem, jedwabiem i bawełną o jasnych, kwiecistych wzorach. W Anglii siedziska wyplatano z rafii i kryto poduszkami.
Wkrótce salony zamożnych domów zapełniły się kolejnymi wygodnymi siedziskami. Nadszedł czas leżanek, sof i szezlongów. Jednym z nowatorskich rozwiązań była duchesse brisée, forma szezlongu, czyli długiego krzesła. Mebel początkowo składał się z trzech części: dwóch krzeseł w kształcie gondoli, z pełnymi oparciami okalającymi siedzisko, oraz stołka pod stopy.
Gdy właściciel miał ochotę poleżeć, wystarczyło, że krzesła ustawił naprzeciw siebie, a w środku umieścił stołek. Powstawała wygodna leżanka. Z czasem luźne elementy konstrukcji zostały połączone i zajęły honorowe miejsce w salonach czy buduarach. Stylową wariacją tego wynalazku była włoska sofa de reposo, inspirowana dworskimi meblami Ludwika XV. W meblu, choć jednoczęściowy, widać było poszczególne elementy. Z jednej strony przybierał kształt głębokiej berżery, z drugiej fotela o niższym oparciu. Całość spoczywała na sześciu nogach.
Sofa de reposo była ergonomiczna i idealnie dopasowana do sylwetki. W pewnym sensie stanowiła ulepszenie znanego już mebla lit de repos, czyli długiej ławy na krótkich nóżkach, o jednym lub dwóch osobnych oparciach, krytej materacem z dwóch poduszek.
KANAPA NA... ŁAŃCUCHU
Bywalcy salonów upodobali sobie także leżanki. Początkowo były to meble o prostej konstrukcji, z niedużym oparciem bocznym. Ustawiano je przy ścianie. Leżeć lub siedzieć można było na banquette de croisée, tapicerowanej kanapce na ośmiu nóżkach z małymi bocznymi oparciami, bez tylnego. W wersji bardziej skomplikowanej leżanki miały regulowany zagłówek. Uruchamiał go specjalny mechanizm ze sznurkiem bądź łańcuchem.
Wygodniccy cenili także inny wynalazek epoki: fotel do spania – sleeping chair – z wysokim i głębokim oparciem oraz wygodnym miejscem, na którym można było położyć ręce. Mebel miał urządzenie umożliwiające rozłożenie wyściełanego oparcia. Fotel robiono z drewna (czasem złoconego), zdobiono płaskorzeźbami i finezyjnie toczonymi elementami. Popularność zyskał w Anglii za czasów Wilhelma III i Marii Stuart.
LENIUCHOWANIE ZE SFINKSEM
Czas dyrektoriatu i empire’u wprowadził kolejne zmiany w meblarstwie. Pojawiły się echa fascynacji sztuką antyczną, przede wszystkim starożytnego Egiptu. Duży wpływ na to miały podboje Napoleona w Afryce oraz zwycięstwo admirała Nelsona w bitwie o Nil. To ostatnie najprawdopodobniej zainspirowało ebenistę Thomasa Hope’a do zainteresowania się sztuką starożytną.
Pojawiły się leżanki i sofy w kształcie egzotycznych łodzi o smukłym dziobie i zaokrąglonej rufie. Na meblach rzeźbiono sfinksy, delfiny i krokodyle. Nie brakowało motywów roślinnych – wyjątkowo podobały się wiciokrzew i antemion, czyli ornament ze stylizowanych liści (najczęściej palmy) i kwiatów. Jednym z głównych wynalazków tej epoki jest méridienne, typ szezlonga o obu krótszych bokach. Jeden z nich można było rozłożyć i zyskać więcej miejsca.
Z GOŚĆMI NA SZEZLONGU
Wkrótce meble, na których można było wygodnie spocząć w nieformalnej pozie, zaczęły podbijać modne wnętrza. Duży w tym udział miała Jeanne Francoise Julie Adelaide Bernard, czyli madame Récamier, słynna piękność czasów napoleońskich. Owa dama prowadziła bujne życie towarzyskie, zapraszając paryską śmietankę na swoje salony. Miała zwyczaj przyjmować gości na niewielkiej leżance– lit bateau, nazwanej tak ze względu na kształt łodzi. W takiej właśnie sytuacji sportretował pięknisię Jacques-Louis David. Półleżąca pozycja damy wzbudziła sensację.
Elitarne salony były co prawda koedukacyjne, jednak swoboda obyczajów miała pewne granice. Madame de Genlis, dworska guwernantka, tak pisała o wybryku pięknej pani Récamier i modzie na szezlongi: „Damy, leżąc, powinny zakrywać stopy. Wymaga tego skromność. (...) Szkoda, że ludzie dziś obywają się bez dekoracyjnego couvre pieds (ciepły pled) i wolą wyglądać niedbale”. Utyskiwania staromodnej damy nie na wiele się zdały. Szezlongi i leżanki zadomowiły się na dobre w arystokratycznych i mieszczańskich wnętrzach.
ODPOCZYNEK NA KLĘCZKACH
Kwitnące życie towarzyskie spopularyzowało meble, na których można było wygodnie spocząć. Mężczyźni cenili sobie voyeuses (voir – patrzeć) – fotele przeznaczone dla obserwatorów karcianych rozgrywek. Natomiast dla dam wymyślono voyeuse á genoux, rodzaj krzesła, na którym odpoczywały w pozycji klęczącej. Również palacze mieli swój ulubiony mebel. Na fumeuse siedziało się okrakiem, opierając ramiona na wyściełanych wałkach. Wewnątrz wąskiego siedziska mieścił się spory schowek na tytoniowe przybory.
Dla łaknącego miłej konwersacji towarzystwa w salonach stały marquise (szeroki fotel dla dwóch osób), sultane (leżanka) i causeuse. Ten ostatni mebel był małą idealną do prowadzenia poufnych rozmów, dwuosobową sofą. W Anglii popularnością cieszyły się loveseats –podwójne fotele dla kochanków.
Większe grupy osób przesiadywały na canapé ronde lub millieu de salon – owalnej lub okrągłej kanapie ze środkową częścią oparcia w formie stożka. Rozpowszechniła się po roku 1820. Innym ciekawym meblem jest indiscret. To rodzaj kanapy składającej się z trzech foteli, odwróconych do siebie tyłem, połączonych poręczą i oparciami.
KANAPOWY SAVOIR-VIVRE
Mimo popularności tego rodzaju mebli przez cały XIX wiek dobrze wychowane towarzystwo obowiązywała dość surowa etykieta. Jeszcze w roku 1919 niejaki herr Schramm, autor dzieła o dobrych manierach, pisał, że „gentleman nigdy nie siada na sofie”. Swoje trzy grosze dodawała inna znawczyni etykiety – Konstanze von Franken, upominając młode damy: „Jeśli służba zapowie gościa, należy go przywitać w pozycji stojącej, nie zaś leżąc na szezlongu”.
Mimo tylu obostrzeń pewna leżanka zrobiła szczególną karierę – kanapa doktora Freuda. Można ją zobaczyć w jego wiedeńskim muzeum. Dla kolekcjonera nie stanowi szczególnego kąska, zresztą mało ją widać, bo jest pokryta kocami i pledami. Freud dostał ją od wdzięcznego za pomoc pacjenta, a potem używał jej w seansach hipnozy. Gdy je zarzucił, kanapa została i była integralnym elementem freudowskiej terapii oraz najbardziej bodaj znanym meblem w historii.
Po latach bujnego rozwoju meble do siedzenia straciły oryginalne kształty. Nie znajdziemy już nigdzie tych wyjątkowych siedzeń dla palaczy czy zakochanych. Kto może, niech wycygani od babci starą berżerę i postawi ją na honorowym miejscu. Zimowy czas minie wtedy przyjemniej.
RADY EKSPERTA
MAŁGORZATA KORŻEL-KRAŚNA
Kurator Galerii Rzemiosł Artystycznych i Kultury Technicznej, Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Rokoko przyniosło zmiany kulturowe i obyczajowe, które znalazły odzwierciedlenie w wystroju wnętrz. Wszystko zaczęło się jeszcze za panowania Ludwika XIV. Pomieszczenia stały się niższe, bardziej kameralne i intymne. W przeciwieństwie do barokowej pompy i dostojności stawiano na przytulność. Meble były mniejsze i po raz pierwszy zaczęto produkować garnitury – całe komplety o takich samych obiciach, pasujące do ścian. Wnętrza miały służyć przyjemnemu spędzaniu czasu, spotkaniom i grom towarzyskim. Z tej przyczyny pojawiły się różne rodzaje leżanek, krzeseł i foteli. Wymyślono także dwa oparcia: cabriolet i a la reine.
To pierwsze było wygięte i dostosowane do kształtu ciała, drugie osadzone pod kątem prostym względem siedziska. Na wygląd mebli wpływała też moda. Szerokie kobiece suknie zaopatrzone z boku w tzw. rogówki spowodowały, że w meblach montowano wygięte poręcze, żeby dama mogła swobodnie usiąść. Najwygodniejszy jednak dla pań był taboret. Popularność na rozmaite meble do siedzenia płynęła z Francji, dlatego większość ma francuskie nazwy.
Sprzęty te cieszyły się ogromnym zainteresowaniem aż do epoki napoleońskiej. Były nie tylko dekoracyjne, ale także praktyczne. Na przykład wielkie boczne „uszy” przy oparciach berżery znakomicie chroniły przed przeciągami. Małe kanapy czy kilka foteli łączonych oparciami spełniały w salonach rolę kącika ploteczek. Szezlongi i leżanki wraz z modą na biedermeier wkrótce ustąpiły miejsca sofom i kanapom.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: katalogi aukcyjne, materiały prasowe firm, Basia Sokołowska, Kuba Mordarski, Norbert Banaszyk/DADA, Michał Skorupski
reklama