Niegdyś zdobiły wnętrza sklepów kolonialnych i spiżarni, dziś goszczą na półkach kolekcjonerów i przypominają o markach dawno już zapomnianych. Metalowe puszki!
Szóstego lipca 1962 roku w Ferus Gallery w Los Angeles odbył się wernisaż niezwykłej wystawy. Artysta, niejaki Andy Warhol, pokazał publiczności trzydzieści dwie prace przedstawiające dokładnie tyle puszek zup firmy Campbell’s. Liczba nie była przypadkowa, twórca wiernie odwzorował wszystkie dostępne na rynku rodzaje zup.
Obrazy na ścianach galerii zawisły stłoczone, ekspozycja przypominała wielką i groteskową półkę z supermarketu. Zgromadzeni widzowie nie wiedzieli, co o tym myśleć. Warhol nie zjawił się na wernisażu, nie było zatem nikogo, kto wyjaśniłby, co „artysta miał na myśli”. Z zaprezentowanych dzieł sprzedało się ledwie sześć. Pierwszym odważnym okazał się aktor Dennis Hopper, który nabył jedną pracę za sumę ledwie stu dolarów.
I tak puszka – przedmiot codzienny, banalny, utożsamiany z kulturą konsumpcji – wkroczyła na salony sztuki. Bo wcześniej stała tam, gdzie jej miejsce – na półkach sklepowych i kuchennych.
Konkurs cesarza Francuzów
Tak naprawdę wszystko zaczęło się od wojny. W 1795 roku Napoleon Bonaparte ogłosił wszem i wobec, że nagroda w wysokości 12 tysięcy franków zostanie przyznana osobie, która wynajdzie metodę długotrwałego przechowywania żywności. Cesarz wychodził ze słusznego założenia, że „armia podróżuje nie na nogach, lecz na żołądku”. O nagrodzie dowiedział się paryżanin Nicholas Appert – kucharz, piwowar, producent cukierków.
Po piętnastu latach eksperymentów stworzył technikę polegającą na zamykaniu częściowo ugotowanych produktów spożywczych w szklanych flaszkach, które następnie szczelnie zamykał i zanurzał we wrzącej wodzie. Metoda okazała się skuteczna i w 1810 roku Appert otrzymał obiecane pieniądze. Tego samego roku Anglik Peter Durand postanowił ulepszyć wynalazek Francuza. Szkło łatwo się tłukło więc zastąpił je pojemnikiem z cienko wałkowanej stali, krytej cyną dla uniknięcia korozji. Tak narodziła się puszka. Dwa lata później brytyjska marynarka wojenna zużyła ich w ciągu roku aż 24 tysiące!
Wynalezienie puszki, początkowo produkowanej ręcznie, później mechanicznie, zrewolucjonizowało zwyczaje żywieniowe i sposób przygotowania potraw. Jednak minęło sporo czasu, nim stała się ona przedmiotem estetycznym i zdobnym. Wszelkiego rodzaju metalowe pojemniki – szczelne i mniej szczelne – miały przede wszystkim funkcję użytkową i nie było potrzeby ich zdobienia. Tym bardziej że problemem była także strona techniczna zagadnienia.
Herbatę, kawę i tytoń pakowano do krytych cyną pojemników oklejonych papierowymi karteluszkami z informacją o zawartości. Pudełka angielskie opatrzone były malutkimi etykietkami, ponieważ w pierwszej połowie XIX wieku papier był wysoko opodatkowany. Bardziej zdobne puszki dekorowano, trawiąc kwasem lub tłocząc, technika była jednak kosztowna i czasochłonna. Kiedy zniesiono podatek od papieru, oklejano nim całą niemal puszkę. Etykiety stały się barwne i wzorzyste.
Z kamienia na papier
Pierwsze próby zdobienia metalowych pojemników na masową skalę podjęto w latach sześćdziesiątych XIX wieku. Stosowano technikę litografii. Kamień z wyrytym wzorem smarowano farbą i odciskano motyw na puszce. Metoda miała poważne wady – po pierwsze, farba na blasze nie chciała się trzymać, więc próbowano zmieniać jej recepturę. Po drugie, ziarnisty kamień kiepsko przylegał do metalu, przez co odbitka była marnej jakości.
Przełom nastąpił w 1875 roku, wraz z wynalezieniem druku offsetowego. Robert Barclay i John Doyle Fry opatentowali technikę polegającą na przeniesieniu odbitki z kamienia na papier, a z tego na metal. Papier przylegał do powierzchni puszki idealnie i pozwalał na dokładne odwzorowanie projektu. Patent wygasł w 1899 roku, co sprawiło, że technologia natychmiast rozprzestrzeniła się i powstały liczne fabryki specjalizujące się wyłącznie w produkcji blaszanych pojemników. Do tej pory bowiem opakowania na kawę, herbatę czy tytoń wytwarzały najczęściej firmy oferujące te produkty.
Wzory pojawiające się na pojemnikach na żywność znakomicie ilustrują historię przemysłowego designu. Najstarsze, trawione kwasem lub tłoczone puzderka zdobiono na ogół wzorami roślinnymi lub geometrycznymi. Nadejście ery offsetu uwolniło artystyczną wyobraźnię. Twórcy projektów w większości przypadków pozostają anonimowi, jednak powstało kilka wzorników, z których szeroko czerpano.
W 1856 roku Owen Jones, pracujący dla produkującej ciastka firmy Huntley & Palmers, opublikował książkę „The Grammar of Ornament” („Gramatyka ornamentu”). Równie popularnym źródłem zdobień były „Studies in Design” („Studia we wzornictwie”) Christophera Dressera. Wzory pojawiające się na puszkach i pojemnikach były przede wszystkim inspirowane aktualnymi modami. Stąd też w drugiej połowie XIX wieku można zauważyć wpływy japońskie, koniec zaś wieku przynosi fascynację art nouveau.
Patriotyczny ornament
Początkowo metalowe pojemniki wykonywane były ręcznie, poprzez klepanie cienkiej blachy i lutowanie poszczególnych płaszczyzn. Z czasem zaczęto stosować maszyny, które nie tylko walcowały metal, ale odciskały na nim wzory. Puszki nabrały wyszukanych kształtów – np. statków, stylizowanych antycznych sarkofagów, zegarów czy przedmiotów codziennego użytku. Montowano je ciągle ręcznie, często z kilkunastu lub nawet kilkudziesięciu elementów.
Dla oszczędności te same wzory puszek pokrywano różnymi ilustracjami. Bardzo często producenci rozsyłali swoje katalogi do sklepów, by kupcy sami mogli wybrać atrakcyjne opakowanie wraz z zawartością. Oprócz tych z etykietami typowo informacyjnymi, mniej lub bardziej wystawnymi, oferowano także puszki okolicznościowe. Zdobione były krajobrazami albo obrazkami z okazji świąt państwowych lub ważnych jubileuszy.
Osobnym tematem były święta Bożego Narodzenia i wszystko co z nimi związane. Dość powiedzieć, że np. w Boże Narodzenie 1900 roku każdy żołnierz brytyjski służący w Południowej Afryce otrzymał specjalną puszkę ozdobioną wytłoczonym popiersiem królowej Wiktorii. W środku była czekolada, papierosy, zapałki oraz patriotyczna ulotka. Wszystko ufundowane, oczywiście, przez królową.
Dzięki rozpowszechnionemu użyciu metalowych pojemników kolekcjonerzy mają szeroki wybór. W puszki pakowano nie tylko produkty sypkie, takie jak kawa, herbata czy cukier. Wyspecjalizowani zbieracze wyszukują np. bogato zdobione pudełka na igły gramofonowe czy taśmy do maszyn do pisania. Inni koncentrują się na pojemnikach konkretnych firm albo określonym rodzaju zdobień – np. patriotycznym albo bożonarodzeniowym.
Ben George za kilka tysięcy
Nie lada gradką dla kolekcjonerów puszek jest wyszukiwanie przedmiotów wyprodukowanych przez firmy już nieistniejące albo funkcjonujące pod inną nazwą. Za przykład mogą służyć pojemniki na słodycze krakowskiej firmy Piasecki (obecnie Wawel) czy opakowania Centry – polskiej firmy produkującej baterie oraz akcesoria motoryzacyjne.
Kiedy w 1899 roku w Ameryce na rynek trafiły pierwsze puszkowane zupy firmy Campbell’s, kosztowały 10 centów za sztukę. Gdy Andy Warhol pokazywał swoje obrazy w Ferus Gallery, w pobliskim sklepie opakowanie trzech puszek zupy kosztowało 60 centów (pisał o tym John Coplans w artykule recenzującym prace Warhola).
Dziś puste już metalowe opakowania też raczej osiągają ceny „groszowe”. Za te wygrzebane na targach staroci czy w antykwariatach na ogół nie zapłacimy więcej niż sto złotych, choć znaleziska wyjątkowo ładne i dobrze zachowane będą droższe. Zachodni rynek kolekcjonerski jest pod tym względem o wiele lepiej rozwinięty, stąd też i ceny są wyższe.
Puszka zwana Ben George (od nazwiska drukarza i projektanta), uznawana za pierwszą zdobioną drukiem i pochodząca z 1868 roku kosztować będzie kilka tysięcy dolarów. U nas takiego białego kruka nie znajdziemy, ale i tak warto buszować po targach staroci. Piękne stare puszki znakomicie ozdobią naszą kuchnię.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: archiwum
reklama