Kryształowe, metalowe, z drewna lub plecione jak kosze. Jedne błyszczą, inne delikatnie filtrują światło. Zimą spędzamy z nimi nawet po kilkanaście godzin, towarzystwo musi więc być doborowe.
Na wielgachnej lampie siedzi człowiek z abażurem na głowie. To Matteo Ugolini, młody dizajner. Obrazek ilustruje motto firmy Karman, dla której projektuje: „Światło jest najważniejsze”. W każdym tego słowa znaczeniu. Gdy mamy go pod dostatkiem, lepiej wyglądamy i tryskamy energią. Zimą brakuje nam witaminy S, jesteśmy osowiali i smętni. Bez niej nie kwitną kwiaty i nie dojrzewają owoce. Nasze domy trzeba więc dobrze oświetlać, inaczej zwiędniemy i my.
Wydawałoby się, że wszystko już było, ale projekty Ugoliniego zaskakują świeżością. Może to zasługa prostych form oraz nawiązań zarówno do klasyki (zamkowe kandelabry przerobił ze stylowych lamp w zabawne i lekkie), jak i wzorów etnicznych. Takie są abażury przypominające japońskie latarnie albo te z wycinankami na kloszach, które rzucają bajeczne cienie. Białe, czyste, surowe. Są jak błyszczące rzeźby, spychają na dalszy plan meble.
Ingo Maurer z kolei lampami opowiada historie. Lucellino ma skrzydełka, Gdzie jesteś, Edisonie – hologram, a Bulb to wielka dmuchana żarówa. Zettel’z z metalowymi drucikami, na których wiszą pergaminowe arkusiki z aforyzmami w różnych językach, zaprasza do stołu i zabawy. Każdy, kto chce, dopisuje swój rozdział i… wiesza wiersz albo liścik.
Co nowego można jeszcze wymyślić? – Na mnie największe wrażenie zrobił sklep Louisa Vuittona w Tokio – opowiada Tomasz Tarasewicz, architekt i stylista, który urządzał światłem warszawską Domotekę. – To, co najważniejsze, było perfekcyjnie wyeksponowane, ale nie dostrzegłem żadnej lampy, tak zmyślnie zostały schowane. Tyle że w mieszkaniu takie rozwiązania raczej się nie sprawdzą – zastrzega. Lubimy przecież żyrandole, kinkiety, lampy stojące na podłodze albo takie, którymi podkreślamy to, co dla nas ważne, na przykład obrazy i rzeźby.
Nowości? Przede wszystkim materiały i kształty. Abażury wełniane, filcowane, skandynawscy projektanci mają ciekawe modele z drewna, forniru. Ograniczenia nie istnieją, lampy przypominają ptaki, sople, okręgi, bryły geometryczne, przeskalowane ręczne robótki. – Młodzi wybierają awangardowe pęki żarówek albo sztuczne tworzywa. Ciekawe pomysły mają Kartell i Koziol – dodaje Tomek.
Gdzie oświetlenie jest najważniejsze? – Dla mnie numer jeden to hol, który prowadzi do pokoju – mówi architekt. – Tymczasem ludzie przeważnie skupiają się na salonie. Jeśli jadalnia łączy się z pokojem dziennym, koniecznie trzeba zatroszczyć się o dobre doświetlenie stołu.
Zwykle postępujemy tradycyjnie: wybieramy jeden mocny akcent, którym jest żyrandol. Ale kto powiedział, że ma on wisieć pośrodku sufitu? Może przecież stać na długiej nodze albo mieć ramię jak portowy żuraw. Tomek zachęca do odrobiny ryzyka i korzystania z porad architektów. – Pokażą, jak się bawić światłem, budować nastrój, a nawet powiększać optycznie wnętrza. Na przykład w sypialni. To taki pokój, w którym można zrezygnować z górnego oświetlenia i zastąpić je bocznymi lampkami. Albo owszem, umieścić na suficie, ale przysłonić tkaniną, rozproszyć, sprawić, by światło było miękkie i dyskretne.
Tekst: Joanna Halena
Zdjęcia: serwisy prasowe firm
A jeżeli ktoś z Was lubi prace ręczne to piękną lampę można też wykonać samemu: