Inżynier, artysta i fachowcy od rowerów – takie trio musiało stworzyć coś oryginalnego. I stworzyło. Firmę Runtal i niebanalne grzejniki.
Jeśli podczas wakacyjnych wycieczek traficie do szwajcarskiego miasteczka Saint-Blaise nad jeziorem Neuchâtel, nie zdziwcie się, gdy leżąc na plaży, zobaczycie nagle wynurzający się z wody samochód. W sierpniu to normalne. Ponad pięćdziesiąt amfibii przyjeżdża tutaj, by odbyć niespotykany rejs. Przystrojone kolorowymi parasolami suną dostojnie główną ulicą miasteczka, potem skręcają na plażę i gęsiego zanurzają się w wodach jeziora. Tradycja liczy sobie już ćwierć wieku.
Jeżeli podczas wakacyjnych wycieczek traficie do Saint-Blaise, nie zdziwcie się też, kiedy ktoś zapyta, jaki macie w domu kaloryfer. Najlepiej odpowiedzieć, że Runtal, wtedy zapunktujecie. Tu bowiem pół wieku temu powstały słynne grzejniki.
Kaloryfer pod sufitem
A zaczęło się od przypadkowego spotkania. W 1953 roku inżynier Egon Runte poznał architekta i awangardowego rzeźbiarza Jürga Altherra. Panowie przypadli sobie do gustu. Pierwszy miał wykształcenie techniczne, drugi artystyczną, niepokorną duszę – lubił używać oryginalnych materiałów, nie bał się eksperymentować. Czy trzeba czegoś więcej, by stworzyć rzecz jednocześnie praktyczną i ładną, codzienną i wyrafinowaną? Od słowa do słowa, panowie postanowili produkować kaloryfery. Nazwa firmy – Runtal – powstała z połączenia ich nazwisk.
Już pierwszy projekt okazał się sukcesem – Runte i Altherr zaskoczyli wszystkich czarnym prostym grzejnikiem żeberkowym, który zamontowali… pod sufitem. Patent chwycił i produkcja ruszyła z kopyta. Żeberka, czyli owalne rurki, wciąż należały w tamtych czasach do rzadkości. A Runtal dodał im jeszcze urody. Odtąd praktyczne i jednocześnie dekoracyjne kaloryfery nie musiały już chować się po kątach. Coraz chętniej sięgali po nie architekci: Mario Botta, Theo Hotz, Le Corbusier (ten ostatni zamontował je w swojej prywatnej galerii Muzeum Heidi Weber). Instalowane były w domach, szkołach, urzędach, szpitalach (na przykład kolekcje R 1000 i R 2000). Słowem, podbiły świat.
Do czasu, aż w 1973 roku markę dopadł kryzys. Cięcia sprawiły, że firma spadła z piedestału, groziło jej bankructwo. I wtedy na horyzoncie pojawiła się rodzina Zehnder.
Od rowerów do rurek
Gdy Jakob Zehnder w 1895 roku otwierał w Gränichen w Szwajcarii swoją pierwszą fabrykę, pewnie nie przypuszczał, że jego potomkowie będą kiedyś handlowali kaloryferami. Ambicje miał zgoła inne – chciał, by jego nazwisko kojarzono z najlepszymi na świecie rowerami. Cel prawie osiągnął.
Kiedy umierał, zostawiał synom świetnie prosperującą firmę rowerową. Bracia Walter i Robert w 1923 roku poszerzyli ofertę o motocykle małolitrażowe i początkowo wcale nie zamierzali zmieniać branży. Ale już siedem lat później Robert porzucił jednoślady i wymyślił pierwszy na świecie grzejnik żeberkowy. Zbudowany z pionowych stalowych rur (Zehnder Charleston) – tani w produkcji, dobrze oddający ciepło, a co najważniejsze, ładny. Od tej chwili rodzina Zehnderów życie poświęciła kaloryferom.
W 1970 roku pojawił się pierwszy na świecie grzejnik łazienkowy Zehnder Uno, w 1980 pierwszy, na którym wygodnie można było suszyć ręczniki (Zehnder Universal), a cztery lata potem kaloryfery dekoracyjne Zehnder Art Déco, nawiązujące do stylu z początku XX wieku oraz Zehnder Sculptur, przypominający abstrakcyjną rzeźbę.
Tak jak sztuka
Aż nadszedł rok 1988. Zehnder już od jakiegoś czasu bacznie obserwował Runtala, którego grzejniki nie miały sobie równych. Kiedy więc firmie z Saint-Blaise powinęła się noga, zaproponował współpracę – od 24 lat marki działają razem. W wielkim koncernie, jakim jest dziś Zehnder Group, Runtal specjalizuje się w grzejnikach dekoracyjnych: jedne wyglądają jak abstrakcyjne obrazy (biały Splash inspirowany malarstwem op-art czy kamienny Arteplano), inne żartobliwie nawiązują do codziennych przedmiotów (Archibald przypominający wieszak na ubranie). Od 2003 roku marka współpracuje też z Villeroy & Boch: robi dla nich grzejniki nawiązujące stylem do łazienkowej ceramiki.
Kaloryfery nieprzerwanie zdobywają jedną nagrodę za drugą. I nic dziwnego. W końcu kiedy inżynier spotyka artystę i fachowców od rowerów, wiadomo, że nudno nie będzie.
Tekst: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: Technikadesign.pl
Grzejniki Runtal sprowadza Technikadesign.pl