Flakoniki na perfumy projektowali najsłynniejsi mistrzowie szkła.
Skórzane, wyłożone jedwabiem pudełko kryje w sobie szklaną buteleczkę wysokości ledwie szesnastu centymetrów. Szkło jest mleczne i zgrabnie oszlifowane, a pękaty pojemnik o krótkiej szyjce wieńczy dopasowany szklany korek z kanciastym uchwytem. Na środku papierowa etykieta – zdjęcie brunetki o urodzie popularnej w latach 20. – i napis: Belle Haleine, Eau de Voilette. To taki drobny żart – nazwę tłumaczy się jako „piękny oddech”. 23 lutego 2009 roku butelka pojawiła się na aukcji domu Christie’s. Nabywca zapłacił za nią 8 milionów 913 tysięcy euro. Czemu aż tyle? Bo to dzieło sztuki stworzone przez malarza Marcela Duchampa we współpracy z fotografikiem Man Rayem. Przewrotny żarcik z szalejącej w czasach art déco kultury konsumpcji i obsesji piękna. W środku nigdy nie było perfum, może najwyżej – zgodnie z etykietą – czyjś oddech.
Duchamp miał dobre oko do socjologicznych obserwacji i nie bez kozery za symbol epoki wybrał buteleczkę perfum. To właśnie w pierwszej połowie XX wieku przemysł perfumiarski w pełni rozwinął skrzydła. Zapach stał się niejako częścią ubioru, wyrazem charakteru. W 1911 roku francuski projektant mody Paul Poiret wpadł na genialny w swej prostocie pomysł: każdy dom mody powinien mieć własne perfumy podkreślające lansowane stroje. W tym samym roku założył firmę Parfums de Rosine. Uroczyste otwarcie zgromadziło śmietankę towarzyską Paryża; w oświetlonych pochodniami ogrodach niósł się śpiew egzotycznych ptaków, goście zaś przybyli na imprezę w wymyślnych kostiumach. „Tysiąc druga noc” – tak nazwał swój bal Poiret i przebrał się za sułtana, wręczając każdemu buteleczkę z perfumami Nuit Persane, ozdobioną orientalnym wzorem, która obiecywała cudowne doznania zapachowe.
Flakony i puzderka na perfumy to wynalazek stary jak świat. Najpierw używano naczyń glinianych, szklanych i porcelanowych, często wysadzanych drogimi kamieniami. Gdy w butelce pojawiało się dno, dama wysyłała służącą do składu towarów, gdzie na nowo napełniano flakonik wybranym zapachem. Wszystko zmieniło się w 1853 roku. Paryski perfumiarz, Pierre-Fran˜ois Guerlain, zdobył zgodę Napoleona III za stworzenie specjalnego zapachu ku czci cesarzowej Eugenii, nieprzeciętnej kobiety, dziś powiedzielibyśmy trendsetterki – to ona wprowadziła modę na krynoliny.
Specjalnie dla tej wyjątkowej damy Guerlain wymyślił zapach Eau de Cologne Imperiale. By nadać mu odpowiednią oprawę, zgłosił się do produkującej butelki na perfumy firmy du Courval. Powstała smukła flaszeczka zdobiona złotymi pszczołami, symbolem cesarstwa. Była to pierwsza na świecie limitowana edycja perfum (zapach w bardzo podobnej butelce kupimy do dziś). Jednak przełomowy pomysł, by dopasować zapach do opakowania, nie chwycił od razu. Dopiero pod koniec XIX wieku dizajnerska buteleczka stała się nieodłączną częścią sprzedawanego zapachu. Projektanci prześcigali się w pomysłach: Bouquet Nouveau, perfumy firmy Roger & Gallet zamknięto w kanciastej flaszce z zielonego szkła zdobionego mosiężnymi aplikacjami. Aladin, egzotyczny zapach Parfums de Rosine, krył się we flakonie wzorowanym na średniowiecznych naczyniach perskich.
Flakoniki na perfumy projektowali najsłynniejsi mistrzowie szkła. W 1906 roku René Lalique rozpoczął współpracę z domem Côty. Powstały miniaturowe dzieła sztuki, jak smukła buteleczka zdobiona figurą Rzymianki dla perfum Ambre Antique czy zrobiony z mlecznego kryształu płaski półkolisty pojemnik z korkiem w kształcie owada dla Au Coeur des Calices. Buteleczki produkowała też słynąca z kryształów firma Baccarat. Pracował dla niej Salvador Dali, który wymyślił na przykład Le Roi Solei, pojemnik w kształcie ostrosłupa z korkiem w kształcie słońca. Dla perfumiarzy projektowali także artyści, tacy jak Fernand Léger i Jean Cocteau.
29 maja 1935 roku w dziewiczą podróż z Hawru do Nowego Jorku wyruszył supernowoczesny transatlantyk Normandie. Pięćdziesiąt tysięcy ludzi zebrało się na nabrzeżu, by pożegnać statek. Pasażerowie przy wejściu na pokład otrzymali od armatora drobny prezent – buteleczkę perfum, które na specjalne zamówienie stworzył Jean Patou. Nieduża flaszeczka zamknięta była w metalowym odlewie przedstawiającym Normandię. Dziś warta jest około sześciu tysięcy dolarów. Takie właśnie limitowane dizajnerskie projekty uznawane są przez miłośników perfum za najcenniejsze. Gdy nastały czasy masowej produkcji, także buteleczki z zapachami zaczęto wyrabiać w dużych ilościach i z coraz tańszych materiałów. Ale i wtedy zdarzały się wyjątki, jak choćby zaprojektowany w 1947 roku przez studio Lalique’a flakon zwieńczony dwoma gołębicami dla L’air du Temps Niny Ricci. Jednak złote czasy flakoników na zapachy przypadł wtedy, gdy Marcel Duchamp stworzył swoją Belle Haleine, a po wodach Atlantyku żeglowała majestatyczna Normandie.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Forum, Katalogi Domów aukcyjnych, Lalique, Sotheby’s, Shutterstock.com