Już nie tylko stoją, wiszą, ale też wiją się po ścianach. Baterie dodają łazienkom charakteru, a gdy trzeba, „myślą” za nas o ekologii i oszczędności.
Każdy z nas widział rozterki dziecka w sklepie z zabawkami, które chciałoby mieć i nowego misia, i lego, i samochodzik, a musi wybierać. Jesteśmy w podobnej sytuacji, bo łazienkę mamy zazwyczaj jedną, góra dwie, a baterii są tysiące. A może by tak pójść najprostszym tropem i zastanowić się, co sprawia nam frajdę? Przymknąć oko na obowiązujące trendy i mody…
Proponujemy krany dla miłośników dizajnu (trochę gadżeciarzy, trochę zwariowanych), dla oszczędnych (i ekologicznych jednocześnie) oraz dla megaczyściochów (którzy mogą nie wychodzić z wanny).
Ekscentryczne rury
O dreszcz emocji przyprawiają już nazwiska projektantów. Odkręcać kran zaprojektowany przez samą Patricię Urquiolę to coś! Od razu wiadomo, że kształt będzie wysmakowany (kolekcja Axor Urquiola). Wysoko plasuje się też Philippe Starck ze swoimi pomysłami inspirowanymi naturą (np. Starck Organic Ambience). Ostatnio na podium wkroczył dumnie Oki Sato z firmy Nendo. Ten młody architekt (rocznik 1977) zaproponował coś, czego jeszcze w łazienkach nie było – deszczownicę przypominającą klatkę dla ptaków z żarówką w środku (LampShower). Wybrał oczywisty kolor chromu, a dla zakręconych – złoto. Z kolei cztery dziewczyny ze Szwecji, tworzące przebojową grupę Front Design, wymyśliły baterię prysznicową (Water Dream), w której na przekór obowiązującej modzie rury (także w kolorze miedzi) fantazyjnie wiją się po ścianie. I to one wprawiają w zachwyt.
Wystarczy dotyk
Jeśli komuś spędza sen z powiek problem braku wody w Afryce albo meczą go zbyt duże rachunki, ukojenie znajdzie w łazience. Doceni już wspomnianą baterię Starcka, bo pozwoli ona sporo zaoszczędzić. Ma dwa pokrętła: temperaturę wody na stałe ustawiamy górnym, a na co dzień kręcimy tylko dolnym, regulując wielkość strumienia. Odkręcamy i myjemy ręce, bez zbędnego manipulowania przy kurkach i niepotrzebnego lania wody, która jest albo za gorąca, albo za zimna. Powoli, choć dosyć nieśmiało, do łazienek wkradają się baterie bezdotykowe (Grohe Allure E), gdzie woda leci tylko wtedy, kiedy jest potrzebna. A jeśli zamiast pokrętła chcemy mieć wygodny dżojstik, (Lounge hiszpańskiej marki Noken) – proszę bardzo. Aby bateria służyła nam naprawdę długo, warto się zainteresować głowicami, które się nie niszczą, bo nie osadza się na nich kamień (Teka Allure).
Krople myją lepiej
Trudno oddawać się urokom kąpieli przy huku lecącej wody. Problem rozwiązała marka Teka, wymyślając baterie, które redukują szumy (System Universe Cuadro). Dzisiejsze deszczownice mają nawet pół metra średnicy! Przy czym woda nie leje się z nich jak deszcz w tropikach, a raczej przypomina sierpniową mżawkę. Projektanci coraz chętniej dorzucają do niej małą prysznicową słuchawkę (Kludi Dual Shower), aby opłukanie na przykład samych stóp nie wymagało cyrkowych wygibasów. Niektórzy pomyśleli też o wyższej baterii umywalkowej. Dzięki temu możemy umyć głowę bez wchodzenia pod prysznic (Metris Hansgrohe).
A miłośnicy kąpieli i… szampana docenią wysiłki marki Kludi, która proponuje baterie z pojemnikiem ze stali szlachetnej na ten trunek (New Waves).
Tekst i opracowanie: Beata Woźniak
Zdjęcia: serwisy prasowe firm
reklama