

Jeśli tak jak my kochacie kolory, poznajcie niesamowite historie z książki „Sekretne życie kolorów”!
Sztuka ŻyciaPo sekretnym życiu drzew i zwierząt domowych przyszedł czas na sekretne życie... kolorów. Ich świat jest również znacznie bogatszy niż mogłoby się wydawać! Za każdym kolorem lub jego odcieniem stoi niesamowita historia. Brytyjska dziennikarka, Kassia St Clair podąża ich tropem i opisuje najciekawsze opowieści o kilkudziesięciu mniej lub bardziej znanych odcieniach i kolorach.
Kolor pchli. Brąz egipski. Alizaryna. Czerwień wyścigowa. Heliotrop. Ultramaryna. Błękit elektryczny. Słyszeliście o takich kolorach? Nie dość, że ich nazwy brzmią ekscetrycznie to same kolory mają bardzo ciekawe historie. Co wspólnego mają z nimi królowe i ciekawscy naukowcy, samice żuka z rodziny Kermesidae, kruche minerały, nieudane naukowe eksperymenty i nieprane nocne koszule?
Brytyjska dziennikarka Kassia St Clair postanowiła odkryć przez nami najciekawsze opowieści dotyczące kilkudziesięciu mniej lub bardziej znanych odcieni i kolorów. Od słynnego błękitu Picassa i bieli, która chroniła przed zarazą, przez kwaśną żółć, irlandzką zieleń, punkowy róż i krwawy szkarła. Na zachętę przytaczamy fragment opowieści o różu szokującym – jeśli poczujecie niedosyt koniecznie sięgnijcie po książkę „Sekretne życie kolorów”, wyd. Buchmann.

Róż szokujący i jego historia
Daisy Fellowes urodziła się w Paryżu pod sam koniec XIX wieku jako jedyna córka francuskiego arystokraty i Isabelle-Blanche Singer, dziedziczki fortuny producentów maszyn do szycia. W latach dwudziestych i trzydziestych cieszyła się po obu stronach Atlantyku zasłużoną sławą „złej dziewczyny”: częstowała kokainą swojego nauczyciela baletu, wydawała francuską edycję „Harper’s Bazaar”, miała szereg głośnych romansów i organizowała przyjęcia, na które zapraszała wyłącznie pary śmiertelnych wrogów. Według pewnego znajomego artysty była „piękną Madame de Pompadour swojej epoki – niebezpieczną jak albatros”; z kolei piszący dla „New York Timesa” Mitchell Owens określił ją jako „koktajl Mołotowa w kostiumie Mainbocher”.
Jedną z licznych przywar kobiety były nałogowe zakupy. To właśnie jedna z jej wizyt w butiku Cartiera uwolniła na świat pewien skandaliczny odcień różu. Jaskraworóżowy diament o masie 17,47 karata (3,5 grama), zwany „Tête de Bélier” (Głowa Barana), należał niegdyś do rodziny carskiej. Fellowes miała go na sobie pewnego dnia podczas spotkania z jedną ze swoich ulubionych projektantek, obdarzoną surrealistyczną wyobraźnią kustoszką Elsą Schiaparelli (Fellowes była jedną z dwóch kobiet na tyle odważnych, by nosić słynny kapelusz w kształcie pantofla na wysokim obcasie, który Schiaparelli zaprojektowała we współpracy z Salvadorem Dalim. Drugą była sama projektantka).

Kolor niemożliwy, zuchwały, życiodajny
Była to miłość od pierwszego wejrzenia. „Kolor błysnął mi przed oczami – pisała później Schiaparelli. – Jaskrawy, niemożliwy, zuchwały, stający się, życiodajny, jak wszystkie światła i ptaki, i ryby na świecie razem wzięte, kolor Chin i Peru, ale nie Zachodu: kolor szokujący, czysty i nierozcieńczony”. Natychmiast użyła go jako barwy opakowania swojej pierwszej serii perfum, którą wypuściła w 1937 roku5. Flakonik, zaprojektowany przez surrealistyczną malarkę Leonor Fini, w kształcie wzorowanym na zmysłowym torsie aktorki Mae West, sprzedawano w charakterystycznym, intensywnie różowym etui. Linia perfum nazywała się oczywiście „Shocking”. Kolor ten z pewnością przypadł do gustu samej projektantce; wielokrotnie pojawiał się w jej kolekcjach, a nawet jako element wystroju wnętrz: jej wnuczka, modelka i aktorka Marisa Berenson, zapamiętała łóżko Schiaparelli, pokryte poduszkami w kształcie serc barwy szokującego różu.
Upływ czasu nie zmniejszył atrakcyjności tego koloru. W odważnych latach osiemdziesiątych francuski projektant mody Christian Lacroix często łączył go z jaskrawą czerwienią, częściej jednak stosowany jest z umiarem. Znamienny wyjątek stanowi film „Mężczyźni wolą blondynki”. W 1953 roku kostiumolog William Travilla otrzymał pilne wezwanie na plan filmowy. Filmowcy wpadli w panikę w związku ze skandalem wokół ich gwiazdy, Marilyn Monroe: właśnie ukazał się kalendarz z nagimi zdjęciami aktorki, na co prasa zareagowała świętym oburzeniem. Studio uznało, że w tej sytuacji jej wdzięki trzeba skromnie ukryć. „Uszyłem suknię, która zasłaniała ile tylko się dało – wspominał później Travilla. – To ta słynna różowa suknia z wielką kokardą z tyłu”. Ten właśnie strój Monroe miała na sobie, gdy śpiewała piosenkę, która pomogła jej potwierdzić miejsce na hollywoodzkim firmamencie – Diamonds Are a Girl’s Best Friend (Diamenty to najlepsi przyjaciele dziewczyny). Daisy Fellowes, wówczas szacowna sześćdziesięciotrzylatka, niewątpliwie mogłaby z pełnym przekonaniem podpisać się pod tym stwierdzeniem.
Chcesz zobaczyć, jak wygląda róż szokujący?
Zajrzyj do książki: „Sekretne życie kolorów", Kassia St Clair, wyd. Buchmann
Zdjęcia: Helena Lopes, Unsplash.com, Materiały Prasowe