Dawno, dawno temu do dużego miasta przybył pewien podróżny... Tak zaczyna się książka napisana i zilustrowana (w ilości dziesięciu egzemplarzy) przez Joannę Wiszniewską-Domańską. Zaraz potem dowiadujemy się, że miasto wcale dobre nie jest i podróżny, który szuka piękna i prawdy, wymyśla sobie własne – w walizce. Kim jest ów bohater? Nie wiemy. Ale na pewno przypomina autorkę. Ona też pakuje swoje światy do walizek.
– Kufrów mam ze dwadzieścia – opowiada Joanna. – Większość kupiona na targu na Bałuckim Rynku, niektóre od znajomych. Jedna walizka trafiła się na śmietniku. Artystka przenosi je na papier i zapełnia fantazyjnymi scenami: raz pojawiają się rzędy malutkich krzeseł ustawionych naprzeciwko morza,
to znów kwiaty lub śpiąca pod drzewem kobieta. Surrealistyczne, oniryczne. – Głównym bohaterem jest człowiek – mówi. Na rysunkach i grafikach powraca często postać mężczyzny w garniturze i meloniku. Stoi plecami do widza, wpatrzony w tajemniczy świat: miasto, latającą rybę czy wielką bibliotekę.
– Moje prace to taki rodzaj alchemii podróży, wędrówki w poszukiwaniu samego siebie, jakiegoś ideału – tłumaczy Joanna. Podróże są jej pasją i źródłem inspiracji. Prowadzi pamiętnik – taki niepisany. Czasem wystarczy jakiś widok, innym razem do przemyśleń skłoni przeczytane w książce zdanie czy wiersz.
I zaczyna działać. Robi szkice. Z niektórych powstaną rysunki, z tych najlepszych – grafiki.
Sztuka według Joanny powinna coś „dawać”, być komunikatem, listem. Wręcz terapią. Artystka interesuje się psychologią, jest wykształconą artterapeutką. Mówi, że warsztaty artystyczne rozwijają wyobraźnię nie tylko u dzieci, ale i u dorosłych. Organizowała już terapie sztuką dla biznesmenów i bezrobotnych. Prosiła, by zilustrowali siebie. – Ludzie sukcesu rysowali sportowe samochody, a jeden bezrobotny namalował strusia z głową w piasku – opowiada. – Dzięki zajęciom poznali swoje charaktery, określili cele.
Ostatnio wszechobecny podróżny Joanny zyskał nowy wymiar – trafił na filmową kliszę. Młoda reżyserka z łódzkiej wytwórni Se-Ma-For, Balbina Bruszewska, wpadła na pomysł, by książkę o papierowym mieście zaadaptować na duży ekran. Dla Joanny to zupełnie nowe doświadczenie. Zrobiła sto dwadzieścia projektów, a animator przełożył je na język filmu. Wstępna wersja pokazana została w Poznaniu na festiwalu Animator oraz na Przystanku Woodstock.
– Chciałam, żeby film nazywał się po prostu „Papierowe Miasto”, ale wybrano tytuł „Piękno, dobro i prawda”, choć moim zdaniem brzmi zbyt poważnie – mówi graficzka. Gdy film będzie gotowy, zobaczymy, jak podróżny wyrusza w świat. Po swojemu: nie pokazując twarzy i idąc zawsze do tyłu.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: archiwum artystki/Piotr Tomczyk, Tomasz Domański
reklama