Arcydzieła w Polsce: „Plaża w Pourville” to jedyny w polskich zbiorach obraz Claude’a Moneta. Gdzie go zobaczyć?
Artyści„Plaża w Pourville” to jedyny w polskich zbiorach obraz mistrza impresjonizmu, Claude’a Moneta. Zapis malarskich poszukiwań artysty prowadzonych podczas plenerów spędzanych na wybrzeżu Normandii. „Plaża w Pourville” trafiła na pierwsze strony gazet w 2000 roku, gdy obraz został skradziony. Złodziej wyciął płótno z ram, podkładając na jego miejsce nieudolną kopię. Płótno odzyskano w 2010 roku i poddano konserwacji. Obecnie można je oglądać w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Z Piotrem Michałowskim, kuratorem Galerii Sztuki Europejskiej Muzeum Narodowego w Poznaniu rozmawiał Stanisław Gieżyński
Jedyny w Polsce obraz Moneta, na dodatek ukradziony wprost z muzeum – to historia zupełnie jak z sensacyjnego serialu.
To przede wszystkim przykry incydent, o którym nie chcę mówić. Odzyskaliśmy go, to najważniejsze – tym bardziej się cieszę, że znalazł się w moje urodziny (śmiech). Ale oczywiście zrobił się wkoło niego szum. Wcześniej wisiał sobie cichutko i spokojnie, trochę niezauważalny.
Niezauważalny? Monet?
Bo to nie jest klasyczny Claude Monet. Wszyscy kojarzą jego kolorystyczne rozbuchanie, nenufary itp. A tu mamy utrzymany w pastelowych barwach szkic, studium właściwie. Na dodatek werniksy fałszowały kolorystykę. Był werniksowany, żeby nie niszczał, ale werniks też ciemnieje i łapie kurz. Po renowacji trochę odżył, można powiedzieć.
W Poznaniu na początku płótno Moneta nie zrobiło furory.
Obraz kupiony został trochę z przypadku. Niemiecki marszand Paul Cassirer miał objazdową wystawę francuskich impresjonistów, których mocno promował. Nie było to łatwe, bo Niemcy woleli swoje malarstwo. W 1906 na wystawie w Poznaniu „Plażę w Pourville” kupiło niemieckie Towarzystwo Artystyczne. Zrobili potem depozyt w Kaiser Friedrich Museum o wartości 7 tysięcy marek. To nie była wygórowana kwota, malarstwo niemieckie było dużo droższe! Po I wojnie obraz przeszedł na własność Muzeum Wielkopolskiego, które później stało się Muzeum Narodowym w Poznaniu. Pod koniec II wojny światowej trafił do Rzeszy, skąd wywieźli go Rosjanie i przekazali do Ermitażu. Ale w 1956 roku w końcu wrócił do nas.
Przeczytaj też: „Madonna pod jodłami” Lucasa Cranacha Starszego – jeden z najpiękniejszych renesansowych obrazów jest w zbiorach Muzeum Archidiecezjalnego we Wrocławiu
Mówi pan, że ten obraz to właściwie szkic, studium. Dlaczego?
Praca pochodzi z niezwykle płodnego okresu artysty. W 1882 roku pojechał na plener do Normandii i osiadł w Pourville. To była zwykła wieś rybacka, która z czasem zmieniła się w kurort. Monet malował wtedy nawet do 10 obrazów dziennie! Wędrował ze sztalugami i malował krajobrazy w różnych ujęciach. Na obrazie widać niezamalowany, kremowy grunt – tworzył więc szybko i „na gorąco”. A potem przemieszczał się, łapał inny punkt widzenia i inaczej kadrował. „Plażę w Pourville” przedstawiają trzy obrazy. Nasz był malowany z sąsiedniej miejscowości, z wzniesienia z widokiem na urwisko i plażę. Na jej końcu widać skałę Amont.
Na co warto zwrócić uwagę, oglądając „Plażę w Pourville”?
Obraz ma ciekawą kompozycję, odwołuje się do japońskich wzorów, do japońskiego drzeworytu. Nie ma perspektywy linearnej, tu są właściwie dwa plany w jednej kompozycji. Pierwszy na wprost, drugi ucieka w dal, w skałę Amont. To piękna praca, fascynuje to świeże powietrze i głębia przestrzeni. Później malarz wyrobił swój styl, wiedział, co się widzom podoba, malował bardziej konwencjonalnie. Tutaj poszukuje, ale już widać, że jest mistrzem!
Dziś płótno ma własną salę w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
Mamy trzy główne sale w galerii XIX-wiecznego malarstwa, jedna z nich to sala Moneta. Wisi w towarzystwie paru Francuzów, między innymi Pierre’a Bonnarda. Głównie jednak są tu niemieccy impresjoniści: Fritz von Uhde, Max Liebermann, Lovis Corinth. Monet to rodzynek – przed wojną muzeum kupowało głównie sztukę niemiecką, co było zresztą elementem procesu germanizacji.
A zatem – zapraszamy na oglądanie Moneta do Poznania.
Nigdzie indziej nie będzie go szans zobaczyć. Po tym, jak został wycięty z ramy, musieliśmy łączyć dosłownie nitkę z nitką podczas konserwacji. Jest teraz zbyt delikatny, by go przewozić. Ma więc tutaj swój kącik i… dożywocie.
Przeczytaj też: „Sąd Ostateczny” to wybitne dzieło Hansa Memlinga. W jaki sposób obraz trafił do Gdańska? I czy dziś wiemy już o nim wszystko?
Zdjęcia: Muzeum Narodowe w Poznaniu, Wikimedia