U Agaty Kaczuk-Jagielnik zwykle pachnie świeżo pieczonym ciastem, ale najczęściej terpentyną. Wszystko przez malowanie, bo ono jest teraz najważniejsze.
Agata mieszka w parterowym domu z wielkim ogrodem i południowymi oknami. – Nie ma tak, że kończę pracę, zamykam drzwi i wychodzę – opowiada. Może kręcić się po kuchni albo iść do garderoby, ale w końcu korytarza zawsze widać pracownię, a w niej obraz na sztalugach. – Zdarza się, że w pół kroku nagle wszystko rzucam i lecę do obrazu, żeby coś na nim poprawić – śmieje się.
Wcześniej pracowała w agencji reklamowej, zajmowała się rodziną. Jednak nigdy nie zrezygnowała z malarstwa. Wystarczy, że spojrzy za okno albo wybierze się na przejażdżkę po okolicy i pomysły przychodzą same. Wkoło roztacza się pradolina Warty, woda rozlewa się po łąkach, schodzą mgły, wędrują chmury. – Natura codziennie wygląda inaczej. Zmienia się światło i kolor – tłumaczy Agata. Wszystko to trafia na płótna.
Niedawno ktoś powiedział, że jej malarstwo jest radosne. Jak ona sama. To, co robi, płynie z serca. Kiedy sadzi rośliny w ogrodzie, to nie w rządkach, ale tak, jak jej w duszy gra. A gdy podaje gościom ciasto, to koniecznie z bitą śmietaną i truskawkami. Ostatnio znowu zaczęła się rozglądać i szukać tematów. Oprócz pejzażu i martwych natur wzięła się za portrety dzieci, akty i muzyków. Tych ostatnich dlatego, że uwielbia chodzić na koncerty. Jej dusza tam szaleje, potem wraca do domu i od razu chce malować.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: ZOOM Piotr Jagielnik
Kontakt do artystki: www.agathea.pl
Najbliższa wystawa artystki odbędzie się 15 sierpnia w Galerii Business and Innovation Centre,Frankfurt (Oder)