Z Łodzi trafił na Montparnasse do paryskiej bohemy, a stamtąd do Prowansji. Maurycy Mędrzycki wędrował po miasteczkach francuskiego południa, przenosząc na płótno wibrujące w słońcu kolory.
Mieszkam teraz z malarzem; luksusów nie ma, ale przynajmniej mamy co jeść – pisała w 1918 roku w liście młoda Francuzka, która poszukiwała pracy i próbowała zyskać niezależność. Droga wiodła przez kawiarnie Le Dôme i La Rotonde, miejsce spotkań artystycznej bohemy Paryża. Francuski rząd już na początku wojny wydalił z krajów wszystkich Włochów i Włoszki, a to oni parali się profesjonalnym modelingiem dla artystów. Teraz ich pracę przejmowały miejscowe dziewczyny. Takie jak ta, która właśnie zamieszkała z artystą.
Z piwnicy na Montparnasse
On przedstawiał się jako Maurice Mendjizky, choć polski konsulat w Paryżu wystawił mu paszport na Mojsze Zelik Mędrzyżecki. Na nią w kręgach Académie de la Grande Chaumière wołano madame Mendjizky. Japoński malarz Fujita, który po francusku mówił słabo, skracał to nazwisko do „madame Ski”. Potem zostało tylko „Ki”, wreszcie „Kiki”. I pod tym pseudonimem była najbardziej znana w Paryżu. Kiki de Montparnasse – modelka, przyjaciółka i muza artystów. W tej akurat chwili kochanka Maurycego Mędrzyckiego, bo i taki zapis nazwiska zachował się w dokumentach.
O wczesnym życiu Mędrzyckiego wiadomo niewiele. Pochodził z Łodzi. Rodzina mieszkała przy ulicy Ceglanej w piwnicy. W jednej izbie leżały sterty prymusów i świeczników, które naprawiał ojciec blacharz. W drugiej wszyscy mieszkali. Mojsze interesował się sztuką i uczył rysunku najpewniej u Jakuba Katzenbogena. Zaprzyjaźnił się z architektem Gustawem Landau-Gutentegerem, który pomógł mu sfinansować wyjazd na studia artystyczne. W 1906 roku trafił do École des Beaux-Arts w Paryżu.
Dalsze losy młodego malarza są zagmatwane. Wrócił do Polski, by odbyć służbę w armii carskiej, z której zdezerterował. Pojechał do Francji i na zaproszenie Renoira odwiedził go na Lazurowym Wybrzeżu. Tutaj miał poznać Modiglianiego i Chaima Soutine’a, ale wojna pokrzyżowała plany. Mędrzycki został ranny i dwa lata spędził w szpitalu.
Akty na widoku
„Szczupły, pogodny, o młodzieńczym wyglądzie, sprytnej twarzy z dużym nosem i wesołych oczach” – tak opisywał go przyjaciel. Miał talent aktorski, często na prośbę przyjaciół udawał pisarza Szaloma Asza lub malarza Adolfa Baslera. Czy na te właśnie cechy zwróciła uwagę Kiki? Dzisiaj już się tego nie dowiemy. Para poznała się w artystycznych kręgach Montparnasse’u i szybko zamieszkała razem na rue de Perceval. Dziewczyna została jego muzą, choć sama twierdziła, że modelką była kiepską. To właśnie Maurycy jest autorem jej pierwszych portretów i aktów. Pozowała później wielu twórcom, chociażby Mojżeszowi Kislingowi, który od razu się nią zainteresował, pytając, kim jest „ta nowa dziwka”. Kiki wspominała, że Kisling wyrecytował litanię obelg zaczynającą się od „syfilitycznej zdziry” – wszystko „w najbardziej przyjazny sposób”. Po kilkuminutowej wymianie wyzwisk Kisling obiecał, że nie będzie jej więcej obrażał i natychmiast zatrudnił Kiki na trzymiesięczny kontrakt. Zostali wielkimi przyjaciółmi.
W 1921 roku Mędrzycki wziął udział w pierwszej wystawie zorganizowanej w Café du Montparnasse. W La Rotonde pokazał swoje akty, czym wywołał mały skandal. Krytyk Maximilien Gauthier pisał o nim, że był absolutnym nonkonformistą i w swoich pracach nie podlizywał się klasie średniej. Zyskiwał coraz większą sławę i wydawało się, że jest na najlepszej drodze, by dostać się w szeregi najznamienitszych malarzy Paryża. Właśnie wtedy Maurycy pokazał, jak mało dba o takie sprawy. Splotły się ze sobą dwa wydarzenia. Po pierwsze, rozstał się z Kiki, która związała się z fotografem Manem Rayem. Po drugie, wyjechał na Lazurowe Wybrzeże. Zniknął z paryskich kawiarni i zajął się malowaniem prowansalskich pejzaży.
Róża z Prowansji
Mędrzycki trafił do Saint-Paul de Vence, jednego z najbardziej urokliwych zakątków na południu. Była tam mała oberża La Robinson. Co tydzień odbywały się w niej wieczorki taneczne. Maurycy – niedoszły student konserwatorium – zauważył, że pianista, choć nut nie znał, całkiem nieźle grał jazzowe improwizacje. Zagadał go kiedyś i zaprzyjaźnili się. Któregoś razu muzyk zwrócił uwagę, że malarz zawsze przychodzi sam. – Poznam cię z moją szwagierką, jest bardzo ładna – stwierdził. Tak Mędrzycki poznał osiemnastoletnią Rose Rajbaut, która rok później została jego żoną. La Robinson zaś zmienił nazwę na La Colombe d’Or i stał się na wiele lat ulubionym hotelem i restauracją artystów. Dziś we wnętrzach zobaczymy podarowane właścicielom prace Picassa, Braque’a, Légera i wielu innych.
Rose urodziła Maurycemu dwóch synów: Claude’a i Serge’a. Młodszy wspominał o ogromnym szacunku, jakim obaj darzyli ojca. – Mówił siedmioma czy ośmioma językami bez akcentu, grał na fortepianie i gitarze – pisał Serge. Zamykał się czasem w pokoju i grał Bacha lub Beethovena, a dzieci podkradały się pod drzwi, by posłuchać. Gdy przychodzili przyjaciele, wyciągał gitarę i śpiewał rosyjskie piosenki. Sprawy finansowe wciąż były dla niego mało ważne. Jeśli sprzedał obraz i mógł żyć przez trzy miesiące, to nie sprzedawał kolejnego. Malował pejzaże w Saint-Tropez, Antibes, Cagnes-sur-Mer i portrety – szczególnie lubił malować dzieci. Przez pewien czas mieszkał w Pradze, powrócił jednak do Francji. W latach 30. w jego paryskim domu spotykała się bohema. Serge wspominał, że ojciec szedł do brasserie La Coupole około piątej, wracał o ósmej na kolację, prowadząc ze sobą kilku artystów. Matka gotowała miskę spaghetti z pomidorami, które „pachniało jak Prowansja”. Potem rozmowy ciągnęły się bez końca.
Nielegalne działania
Gdy w Niemczech do władzy doszli faszyści, Mędrzycki zaczął publicznie bić na alarm. Przeczuwał wojnę, wiedział, że na prześladowaniach Żydów się nie skończy. Potem zaangażował się w ruch oporu. W Paryżu Niemcy wpadli do jego mieszkania, gdzie była nielegalna drukarnia. Aresztowali Rose – nie zobaczył jej aż do wyzwolenia. Przeniósł się z synami do Nicei, gdzie również wydawał nielegalną gazetę i organizował ruch oporu. O mało nie przypłacił tego życiem, gdy Niemcy otoczyli dom siostry jego żony. Z opowieści przyjaciół wynikało, że wyszedł stamtąd, czytając na głos Biblię, i zdezorientowani żandarmi pozwolili mu przejść. Dopiero potem dowiedział się, że w ich szeregach działał członek ruchu oporu, któremu udało się powstrzymać atak.
Za walkę z okupantem przyszło mu jednak zapłacić. Starszy syn Claude, lekarz i członek ruchu oporu, został schwytany i zamordowany ledwie kilka dni przed wyzwoleniem Nicei. W ręce gestapo wpadł też Serge, ale udało mu się przeżyć. Mędrzycki nigdy nie wybaczył sobie śmierci syna, uważając, że wraz z nim umarł on sam. Długa rozłąka i śmierć Claude’a sprawiły, że rozpadło się jego małżeństwo. Po wojnie rozpoczął pracę nad rysunkami przedstawiającymi getto warszawskie, dręczony przez wspomnienie śmierci syna. Gdy serię zobaczył Pablo Picasso, stwierdził: „To jest arcydzieło, prawdziwa symfonia czerni i bieli”.
Niedługo potem zdiagnozowano u Maurycego nowotwór języka. Poddał się operacji, potem drugiej, ale było już za późno. Zmarł w Saint-Paul de Vence w rocznicę śmierci syna. Obok niego został też w Nicei pochowany. Młodszy syn Serge poszedł w ślady ojca – został artystą, stara się również zachować pamięć o Maurycym. – Tato, dlaczego wszystko ścierasz z obrazu? Był bardzo ładny! – wspominał zapamiętaną z dzieciństwa scenę. – Bo wiem, że mogę to zrobić lepiej.
Tekst: Staszek Gieżyński
Zdjęcia: Archiwum Villi la fleur
Wystawę „Maurice Mendjizky, Mistrzowie École de Paris” Można oglądać w Villi La fleur w Konstancinie-Jeziornie do 31 grudnia.
reklama