Jan Bułhak używał aparatu jak artysta pędzla. Niektórzy twierdzili nawet, że aby poczuć klimat miejsca, nie muszą iść na spacer. Wystarczy, że popatrzą na jego zdjęcia.
„Zaczynam od obwieszczenia wszystkim, na najdalszy zasięg fali radiowej, że w Polsce istnieje, obok Grafiki, nowa sztuka, zwana Fotografiką!” – tak do mikrofonu Polskiego Radia przemawiał w 1929 roku Jan Bułhak. Dla słuchaczy nie była to sprawa oczywista. Bo zdjęcia robiło wielu.
Ale to, co Bułhak zwał „sztuką malowania światłem”, mogło być niezrozumiałe. Jeszcze piętnaście lat wcześniej klient wileńskiej księgarni rozczarowany kupionymi fotografiami informował sprzedawców: „Widoki Bułhaka są bardzo nędzne – odsyłam je panom wszystkie z powrotem”. Trudno dziś dociec, czego ów malkontent oczekiwał od fotograficznych pejzaży, ale można z dużą dozą prawdopodobieństwa przyjąć, że był kompletnym dyletantem. Niedługo potem do Wilna wkroczyli Niemcy i pierwsze, co zrobili, to zatrudnili fotografa, by robił zdjęcia miasta dla architekta i historyka Manfreda Buhlmanna.
Powiatowa sława
Jan zaczął fotografować gdzieś w 1905 roku i, co ciekawe, nie miał wtedy jeszcze swojego aparatu – używał sprzętu należącego do żony.
Potem opowiadał, że przyjaciele, tak jak i on zakochani w rodzimych pejzażach, zachęcali go do utrwalenia ich na zdjęciach. Bułhak jednak, jak mówił, nie był zainteresowany „inwentaryzacją” otoczenia, lecz „wyrażeniem tęsknot, które (mnie) wówczas nawiedzały”. Mieszkał w majątku ziemskim w Peresiece koło Mińska, robił zdjęcia rodziny i okolicznych dworów. O swoim życiu „przed fotografią” mówił, że „amatorskie i odruchowe było wszystko w mojem otoczeniu, od poglądów na naukę i sztukę do gospodarstwa rolnego i domowych porządków”.
Faktycznie, można powiedzieć, że jego losy toczyły się wedle utartego w tamtych czasach schematu. Jako syn szlachcica początkowo kształcony był w domu: matka uczyła go muzyki, bona francuskiego. W wieku lat ośmiu mówił płynnie w tym języku i „miał pojęcie o historii starożytnej i francuskiej”. Do gimnazjum uczęszczał w Wilnie, na studia pojechał do Krakowa. Po dwóch latach przerwał naukę na wydziale filozoficznym UJ i osiadł w majątku w Peresiece. W 1901 roku ożenił się z Anną Haciską z Miratycz, pięć lat później urodził im się syn.
„Dyletantyzm i snobizm, obydwa w gatunku dość niewybrednym – to była przymusowa treść pierwszej połowy mego życia” – notował samokrytycznie Jan. Trudno powiedzieć, co dokładnie miał na myśli. Podczas II wojny światowej fotografik skrzętnie spisał historię swego życia – w dwóch częściach. Zachowała się tylko pierwsza, opisująca dzieciństwo i historię rodziny. Widać po niej, że Bułhak miał dar obserwacji i dużą wrażliwość. Te cechy przydają się nie tylko w literaturze, ale i w fotografii.
Amatorskie próby fotograficzne znalazły zwieńczenie w roku 1908. „Życie Ilustrowane" ogłosiło konkurs fotograficzny, którego celem było sławienie piękna krajobrazu litewskiego. Bułhak wysłał szesnaście prac opatrzonych godłem „Nietutejszy” i zgarnął pierwszą nagrodę. Jego zdjęcia ukazały się na łamach pisma. Rok później stał się członkiem korespondentem Foto-Klubu w Paryżu i, jak to ujmował, „zaczął obsyłać pracami wystawy krajowe i zagraniczne”. Zyskiwał pewną popularność, ale podchodził do niej mocno ironicznie, mówiąc o sobie jako o „parafialnej znakomitości i powiatowej sławie”. Wreszcie w 1910 roku nastąpiło zdarzenie przełomowe: Jan poznał Ferdynanda Ruszczyca.
Był fotograf łysy bardzo…
Ruszczyc był uznanym malarzem, ale również propagatorem kultury w Wilnie. Fotografik postanowił pokazać mu zdjęcia, a swoje zdenerwowanie przed spotkaniem przyrównywał do maturalnych nerwów. Okazało się, że nie było powodu do obaw. Ruszczyc z wielką uwagą obejrzał pejzaże okiem malarza i wygłosił uwagi dotyczące kompozycji. Ujął tym Jana, który natychmiast zauważył, że rozmówca traktuje jego pracę jako sztukę i rozmawia jak z kolegą po fachu.
Znajomość szybko zamieniła się w przyjaźń, która miała wielki wpływ na dalsze losy fotografika. Dzięki malarzowi Jan dostał w Wilnie posadę „fotografa miejskiego” z zadaniem stworzenia archiwum fotograficznego miasta. Artysta wspominał, że to właśnie Ruszczyc nauczył go doceniać piękno architektury, bo „dla pejzażu wiejskiego miałem od dziecka wyczucie nieomylne”. Bułhak stał się więc artystą-dokumentalistą, z pasją fotografował budynki, place i zaułki.
W latach trzydziestych malarz i pedagog Jerzy Hoppen opublikował żartobliwy „List o Wilnie”. Fikcyjny narrator opowiada o tym, jak Ciocia Kwarcikiewiczowa dała mu pieniądze na wyjazd do Wilna, by poznał to piękne miasto. Bohater pieniądze przeznaczył na lepsze cele, topografii miasta nauczył się zaś z fotografii Jana. Wypytywany o szczegóły przez surową ciotkę, jak z nut rzucał tytułami miejskich pejzaży Bułhaka. Hoppen narysował zresztą karykaturę fotografika, opatrzoną wierszykiem zaczynającym się od słów: „był Fotograf łysy bardzo, dumny, że miał futro bobrze”.
Przyjaźń z Ruszczycem nabrała z czasem mistycznych niemal wymiarów. Zbratanie dwóch dusz „wyzwala smugę światłości, która nie umiera, bo jest nie z tego świata” – ekscytował się Jan po nocy spędzonej na dyskusjach o sztuce, wspólnych planach i fascynacjach. – Kiedy nad ranem podał mi rękę na pożegnanie, w ujęciu jej poczułem mocny uścisk brata. Artyści rzeczywiście dużo czasu spędzali razem – także w posiadłości Ruszczyca w Bogdanowie. Jan wspominał, jak wraz z przyjaciółmi przebierali gospodarza w stary purpurowy koc, robiąc z niego „Bolesława Śmiałego” oraz „króla wikingów”, wszystko oczywiście po to, by cyknąć zdjęcie. Okazji do fotografowania było wiele i ktoś z obecnych żartował, że Bułhak „odstawia pejzaże jak wyżeł kaczki”.
Wędrówki z aparatem
Obowiązki miejskiego fotografa sprawiły, że artysta przeprowadził się do Wilna. Otworzył tu pracownię, której graficzne logo zrobił Ruszczyc. Dzięki jego znajomościom i popularności na otwarcie zakładu przyszli znamienici mieszczanie i Jan od razu został przyjęty „do towarzystwa”. Zlecenie na dokumentację architektury miasta udało mu się wypełnić po siedmiu latach pracy – w 1920 roku. Powstało dwadzieścia sześć tomów fotografii. W międzyczasie przez Wilno przetoczyła się I wojna światowa, a w jej wyniku Bułhak utracił rodzinny dom w Peresiece – na mocy pokoju w Rydze tereny te przypadły Rosji.
Gdy w Wilnie reaktywował się uniwersytet, Ferdynand Ruszczyc objął funkcję dziekana Wydziału Sztuk Pięknych, Bułhak zaś został kierownikiem Zakładu Fotografii Artystycznej – pierwszego w Polsce. Chociaż na samym początku swej twórczej drogi Jan odżegnywał się od „inwentaryzacji" fotograficznej, to jednak z upływem lat coraz bardziej pochłaniały go wędrówki z aparatem po Polsce.
Choć dziś patrzymy na te zdjęcia jak na dokumenty epoki, to były one wyrazem idealizmu autora, jego miłości do ojczyzny i potrzeby sławienia jej piękna w fotografii. Stąd też seria „Polska w obrazach fotograficznych”. W 1931 roku Bułhak wydał „Fotografikę” – książkę o estetyce fotografii. Na ostatnich stronach znalazła się oferta przezroczy z pracowni autora: siedem tysięcy widoków z całej Polski, dwa tysiące Wilna, dwa i pół tysiąca dworów polskich.
Ta imponująca statystyka to wiele lat pracy, za którą – jak zauważał artysta – nigdy nie dostał żadnego wynagrodzenia, a jedynie państwowe odznaczenie. „W swoich podróżach fotograficznych przez siedem lat nie mógł (Jan) uzyskać zniżki kolejowej i musiał płacić całe bilety, czego nikt bodaj w Polsce nie czyni” – narzekał. Pisał o tym przy okazji wykładania swojej idei „fotografii ojczystej”: projektu zachowania spuścizny historycznej kraju w formie fotograficznej. Projekt ów, realizowany wytrwale przez Jana, legł w gruzach dokładnie 10 lipca 1944 roku.
Czas wojny fotograf spędził w Wilnie. Zaangażował się w działalność podziemną. Pracował dla Komórki Łączności Delegatury Rządu – zajmował się mikrofilmowaniem raportów wysyłanych do Londynu. Mieszkał przy ulicy Orzeszkowej 3. To właśnie stojący w sąsiedztwie dom oznaczony numerem 1 został przez Niemców podpalony 10 lipca. Pożar przeniósł się na mieszkanie Bułhaków, które było jednocześnie pracownią i archiwum. Spłonęło 10 tysięcy szklanych negatywów – cały dorobek artysty.
Bułhak się nie załamał, próbował odtworzyć archiwum z zachowanych odbitek. Dalej fotografował też ojczystą ziemię. Przeprowadził się do Warszawy, gdzie powstało tysiąc zdjęć dokumentujących ruiny miasta. Część prac pokazał na wystawie w Muzeum Narodowym. Jeździł po Polsce i robił zdjęcia w miastach i miasteczkach. W 1948 roku Zbigniew Dłubak zorganizował w Zachęcie wystawę fotograficznej awangardy, którą nazywano „wystawą wariatów”. Bułhak także przysłał fotogram, co w oczach Dłubaka było „znakiem przymierza” ze strony starego mistrza rozumiejącego mechanizmy artystycznych przemian.
Jan Bułhak zmarł 4 lutego 1950 roku w Giżycku. Oczywiście podczas wyjazdu fotograficznego. Jego wspomnienia z lat dziecinnych opublikowano dzięki staraniom rodziny i Andrzeja Spanily, wydawcy (ASP Rymsza) wielu opracowań o Katyniu, dopiero w 2003 roku.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: archiwum Bohdana Bułhaka, Instytut Sztuki PAN, Dom Aukcyjny Desa Katowice
reklama