Cisza wielkiego miasta

Artyści

Miasto lubi i nie lubi w równym stopniu i właśnie z tej mieszanki rodzą się niezwykle obrazy. Ale dlaczego Roman Maciuszkiewicz nie maluje Katowic? Odpowiada w rozmowie ze Staszkiem Gieżyńskim.

Stanisław Gieżyński: Często maluje pan miasto. To z miłości?

Roman Maciuszkiewicz: Miasto lubię i go nie lubię w równym stopniu i pewnie z tej mieszanki rodzą się moje obrazy. Na pewno nie maluję Katowic – w każdym razie nie robię tego świadomie – bo z pewnością jakieś ślady i miejsca odkładają się w pamięci.

Więc skąd inspiracje?

Nigdy nie myślę o konkretnym miejscu, choć są miasta, które mnie fascynują. Na przykład Wenecja. W 1983 roku namalowałem obraz „Wejście do labiryntu”. Kilka lat później odwiedziłem Wenecję, zrobiłem zdjęcia, które potem wywołałem. Jeden z kadrów był dokładnie moim obrazem. Jakbym wtedy, malując, przewidywał, że tu przyjadę. Może to przez Wenecję lubię też malować wodę?

Tajemnicze są te pana płótna…

Tajemnica to najbliższe mi słowo, które opisuje sztukę. Obrazy żyją na wielu poziomach. René Magritte powiadał o malarstwie, że jeśli zadajemy pytanie: „Co to znaczy?”, przechodzimy obok tajemnicy zawartej w obrazie.

Zauważyłem, że lubi pan Magritte’a – poświęcił mu nawet obraz.

Jasne, przecież mamy te same inicjały! (śmiech) Lubię grę surrealizmu z intelektem widza, z jego przyzwyczajeniami. Ostatnio na wernisażu jedna pani spytała, czemu na obrazach nie ma ludzi? A przecież są ich ślady: firanki w oknach, zapalone światła… Mnie chyba ludzie nie są potrzebni w tych przestrzeniach, wystarczy, że mam ich wokół siebie. Pustka buduje nastrój, zawiesza czas...

Oprócz malowania zajmuje się pan pisaniem.

Piszę czasem w zastępstwie malowania, czasem równocześnie. To są dwa różne światy. Pisanie jest trudniejsze, sprawia ogromną przyjemność, choć rzadko do końca mnie satysfakcjonuje. Z pewnością wymaga większej dyscypliny, czasem jest bardzo męczące, ale za to w zamian daje więcej.

Jaki jest związek literatury ze sztuką?

Akurat mnie bliska jest literackość obrazu, nie jestem za czystą formą. Kiedyś dużą wagę przywiązywałem do tytułów prac, teraz nazywam całe cykle. Te nazwy dają pewien trop widzowi. Najnowszy cykl nosi tytuł: „Miasto widziałem różne i ciche…”.

Można na nim zobaczyć instalację „Pracownia malarza”.

To raczej aranżacja przestrzeni, artystyczny śmietnik: plakaty, sztalugi, pędzle i dosłownie tysiące ołówków. Słychać szum wiatru i czuć jego powiew. Pokazywałem to już wcześniej. Teraz będzie ostatni raz. Pracownię zlikwiduję, ołówki rozdam dzieciom.

zdjęcia: archiwum artysty

Kontakt do artysty: www.maciuszkiewicz.art.pl

reklama