Oto narzędzia pracy malarza: pędzle i farby, palety (zrobione z przykrywek opakowań lodów), nożyczki i kartony, cegły poplamione farbami. Do tego mnóstwo blejtramów w różnych rozmiarach. Zestaw dziwny, lecz niezbędny. Bo Tomasz Ciecierski od lat kroczy własną ścieżką. – Malarstwo ma wielowiekową tradycję, ale na szczęście jeszcze nie wszystko zostało odmalowane – powiada. Jego prace składają się z różnych fragmentów, osobnych płócien i kartek.
Jasne i przestronne atelier na terenie dawnych zakładów przemysłowych sprawia wrażenie szczelnie zapełnionego obrazami – leżą przy ścianach jedne na drugich. To złudzenie, gdyż prac nie ma aż tak dużo. Artysta nakłada na siebie po kilka obrazów i łączy ze sobą. Ciecierskiego fascynuje przestrzeń, więc próbuje pokazać ją na płótnach. Dzieła powstają warstwami. Pan Tomasz przyczepia do siebie kolejne płótna, czasem nakleja na nie wycięte z kartonu elementy. Tu właśnie przydają się cegły – dociska nimi karton, żeby klej złapał. – W 1971 roku pojechałem do rodziny do Stanów – wspomina. – Dostałem aparat Polaroid i robiłem zdjęcia. Kiedyś rozłożyłem je na stole, a potem zsunąłem wszystkie i zobaczyłem obraz – nakładające się na siebie różne widoki – opowiada. Fotografia do tej pory jest mu bliska. Przez dwa lata robił zdjęcia zlewu pełnego kolorowej wody po umyciu pędzli. Zestawił je wszystkie i wydrukował w dużym formacie. Powstała kronika dokumentująca jego twórczość. Artysta tworzył już kompozycje fotograficzne (np. ze zdjęć zrobionych zdjęciom wiszącym w pracowni) i wklejał w obrazy zebrane wycinki.
W atelier trzyma też klasery z pocztówkami. Próżno na nich szukać widoczków, są za to niecodzienne zdjęcia związane ze sztuką. Na kartkach widać ulice i miejsca nazwane na cześć słynnych malarzy. Są widoki z okien muzeów, fotografie palet artystów. Jest nawet zdjęcie przedstawiające Kandinskiego, jak z łopatą w garści kopie grządkę. Pan Tomasz żartuje, że wykupił już chyba wszystkie pocztówki, które go interesowały, więc teraz sam musi fotografować te cuda i dziwy.
Malarz właśnie szykuje się do wystawy na warszawskiej ASP. – Maluję, bo jest jeszcze coś do powiedzenia, studzienka nie została wyczerpana.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: Galeria EGO, PAP, Katalogi aukcyjne
Kontakt do artysty: www.galeriaego.pl