Sztuka żartu
Nie ma Wrocławia bez Geta Stankiewicza. Grafik, który nie widzi kolorów, człowiek, który pożyczył twarz Murzynowi, trzykrotnie samodzielnie i publicznie zlustrowany pracownik ASP.
Eugeniusz Get Stankiewicz jest, a zarazem go nie ma.
– Aktualnie jestem w procesie znikania, a nie pojawiania się publicznego – powiedział mi przez telefon, kolejny raz grzecznie, lecz stanowczo odmawiając wywiadu. – Nie mam do wygłoszenia żadnych prawd ex cathedra.
Zaintrygowany tym oświadczeniem, zajrzałem do internetu. Pierwsza z brzegu strona – wrocławskiej Akademii Sztuk Pięknych, której jest profesorem. W jego zakładce w dziale „kadry” nie ma nawet informacji, że Get Stankiewicz to grafik, ilustrator, plakacista i malarz. Znalazłem za to skan kartki z ręcznie napisanym tekstem: „Nie chcę być w internecie. Zapraszam do oglądania, dotykania oryginału, oryginałów”. To słowo „oryginał” zdaje się być kluczowe. Słownikowo – jedyny, niepowtarzalny. Kolokwialnie – ekscentryczny.
Get to przydomek, wzięty podobno z książki Stanisława Wilczyńskiego dla młodzieży „Niedźwiedzica Getka”. Artysta dostał go jeszcze w czasach szkolnych i do tej pory tak podpisuje swoje prace. W wywiadzie wspominał, że wśród kolegów byli uzdolnieni matematycy, aktorzy i sportowcy, a on nic. W końcu pod koniec gimnazjum został „klasowym Matejką” – malował plakaty na szkolne wydarzenia, kreślił kolorowe widoczki.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że człowiek znakomicie operujący barwami… nie odróżnia kolorów. Sprawa wyszła na jaw dopiero podczas badań lekarskich na komisji wojskowej. Dziś Get mówi, że dla niego świat nie jest kolorowy, lecz kolorowany. Podstawa to kształt i biel z czernią oraz szarością. Kolor pojawia się później – z wiedzy, że niebo jest niebieskie, a róża różowa.
Ludziom związanym ze sztuką nazwisko Eugeniusza Stankiewicza kojarzy się jednoznacznie – z Wrocławiem. Jeśli ktoś nie zna grafika z wyglądu, niech uda się do dawnej apteki „Pod Murzynem”. Stoi tam spora rzeźba czarnoskórego faceta z kijem w ręce. Rzeźba ma brodatą twarz Geta, bo to on pozował autorowi – Stanisławowi Wysockiemu. Jeśli komuś mało, twarz grafika można zobaczyć także na… znaczku pocztowym. Poczta Polska wydała znaczek zdobiony plakatem Stankiewicza do „Wesela” Wyspiańskiego w Teatrze im. Jaracza w Łodzi. Na plakacie – autoportret artysty z czerwoną czapką zasadzoną głęboko na nos.
Model do rzeźby Murzyna przyjechał z Wileńszczyzny do Wrocławia na studia i już tam został. Od lat 90. ubiegłego wieku dzierżawi zabytkową kamieniczkę „Jaś” w samym Rynku. Wyremontował ją i przemianował na „Domek Miedziorytnika”. Dba o jej wygląd, organizując regularnie akcję „kraszenia murów”. Wszelkie plamy, ślady i zabrudzenia elewacji zakreśla kolorowymi kredkami, a następnie wraz z przyjaciółmi pokrywa dukatowym złotem.
Jak mówi – jest to protest wobec panującego wszechobecnie brudu. Na jednej ze ścian swojej siedziby Get umieścił prostą instalację: krzyż, parę gwoździ, młotek i figurę Chrystusa. Tytuł: „Zrób to sam”. Oczywiście próżno oczekiwać od artysty wyjaśnienia tej pracy.
Podobnie jak znajdującej się nieopodal tablicy „Ku czci działań na prostych liczbach”. Jej treść jest prosta jak tytuł: „1+1=2”. Samo wejście do pracowni twórcy zdobi zaś napis: „extra locum MUZEUM KRASNOLUDKÓW ioci causa”. Ioci causa, czyli dla żartów. Podobno zdarzają się turyści, którzy nie znając łaciny, koniecznie chcą zobaczyć owe krasnoludki.
Artystyczne działania Eugeniusza Stankiewicza to dziwna mieszanka: z jednej strony wydaje się, że sporo rzeczy robi właśnie „ioci causa”. Z drugiej angażuje się też w poważne projekty. We wrocławskim Muzeum Narodowym właśnie trwa wystawa „cd. Nauki Chodzenia” – wspólny projekt Geta i poety Tadeusza Różewicza, łączący poezję z grafiką.
Już wcześniej obaj artyści wystawiali razem. O połączeniu słowa z obrazem grafik opowiadał w swoim stylu: że to taka sałatka, która najlepiej smakuje, jak wszystko się dobrze wymiesza. Eugeniusz Stankiewicz jest również pomysłodawcą artystycznego projektu inspirowanego zaginionymi pracami Albrechta Dürera pochodzącymi z Biblioteki Lubomirskich oraz współautorem witrażu w kościele św. Elżbiety, przedstawiającego głowę Jana Pawła II.
W marcu 2007 roku Eugeniusz Get Stankiewicz wkroczył w świat polityki. Mianowicie zlustrował się publicznie – w formacie 3 na 5 metrów. Oficjalne oświadczenie podpisał przy gmachu Muzeum Narodowego. Wcześniej przesłał jego kopię do gazet. Potem zlustrował się publicznie pod rzeźbą Murzyna.
Komentarza do swojej akcji odmówił, twierdząc tylko, że „każdy może ją sobie zinterpretować, jak chce”. I to jest chyba klucz do całej działalności wrocławskiego profesora. Przez telefon zadał mi pytanie: „Czym ja się zajmuję?”. Zaskoczony odpowiedziałem: „Sztuką”. Na co artysta: „Taa, sztuką… to ja zapraszam do galerii i muzeów. Proszę obejrzeć moje prace, nacieszyć się, poprzebywać z nimi. Bo do powiedzenia nie mam nic”. Cóż innego zatem pozostaje – sztukę Geta trzeba po prostu oglądać i przeżywać.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: Muzeum Śląskie w Katowicach, Nautilus, Rempex, Mateusz Halawa/Agencja Gazeta