Grafik i geometria

Sztuka

Ryszard Gieryszewski studiował na warszawskiej ASP u Aleksandra Kobzdeja i Andrzeja Rudzińskiego. nagradzany w kraju i za granicą m.in. w konkursie „Najlepsza grafika roku”. Należy do Międzynarodowego Stowarzyszenia Drzeworytników Xylon w Szwajcarii.

Pan jest malarzem…
...jestem malarzem, który zajął się grafiką. Bo to było zazwyczaj zajęcie malarzy. Byli oczywiście tacy, którzy uprawiali tylko grafikę, ale ich prace nie miały aż takiej wartości.

I stąd pomysł uprawiania grafiki?
Zanim poszedłem na studia, dużo rysowałem. Pracowałem w Warszawskich Zakładach Telewizyjnych. Powołano mnie do wojska, dostałem odroczenie i pomyślałem, że zdam na akademię. I zdałem bez kłopotu. A z grafiką było tak, że po studiach nie miałem pracowni. Czekałem, aż związek mi ją przyzna – tam się ciągle na coś czekało. Miałem deski, zacząłem je wycinać. To można było robić na stole czy kolanie. Potem wystarczyło ręcznie odbić.

Teraz widzę u Pana solidną prasę.
Zbudowano ją w parowozowni, z elementów lokomotyw! Można powiedzieć, że to pramatka wielu pras; podobne zamawiało sobie wielu grafików.

Zajmuje się Pan sztuką geometrii…
Nie, to niewłaściwe określenie. Ja używam języka geometrii. Nie jest to sztuka figuratywna ani konceptualna, ani krytyczna. To pewien sposób wyrażania siebie, rodzaj wewnętrznej dyscypliny i filozofii. Każda praca to osobne zadanie, które próbuję rozwiązać. Kiedyś na przykład wyciskałem takie sylwety i znaki papilarne na blasze. Chodziło o to, żeby osoba patrząca odbijała się w gładkiej powierzchni i stawała się częścią grafiki – reliefu.

Duże tu pole do interpretacji.
Pięćdziesiąt lat temu, zaraz po studiach, oddałem na konkurs drzeworyt. Miał tytuł „Chory kwiat” i z tego powodu jakaś pani zrobiła ze mnie mistyka… Innym razem jakiś krytyk we Włoszech coś o mnie napisał, a po przetłumaczeniu wyszło, że to straszny bełkot.

Pana prace były wielokrotnie nagradzane na konkursach graficznych.
Żyłem z grafiki. Niektórzy znajomi chcieli wycinać sobie moje prace z katalogów, bo tak im się podobały. Zdarzało się, że ktoś przychodził i mówił, że nie ma pieniędzy na zakup, więc dawałem mu małą grafikę. Proszono mnie też, żebym zaczął uczyć, ale nigdy się nie zgodziłem. Bycie z samym sobą jest dostatecznie trudnym zajęciem. Zresztą wśród ludzi zajmujących się sztuką niewielu było dobrych pedagogów.

Dużo pan robi teraz grafik?
Ja już się w życiu napracowałem. Nie chcę zostawiać spadkobiercom tyle papieru (śmiech).

reklama