Powiedz, wujku, co robisz, gdy gasisz świecę? – pytał młody Harry starego krewnego w opowiastce opublikowanej w „Household words”. Jej współautorem (i wydawcą pis-ma) był Karol Dickens. – Jak to co – kładę na nią gaśnik, łobuzie – odpowiadał wuj. – Odcinasz dopływ tlenu! – błyskał wiedzą Harry.
– Czego znowu? Nos ci kiedyś odetnę, gamoniu! – opędzał się staruszek. Z praktycznego punktu widzenia wujaszek miał rację. Świecę można zdmuchnąć albo zgasić palcami, ale o wiele lepiej jest skorzystać z pomocy stosownych narzędzi. Przez wieki powstało kilka ich rodzajów. Konkretne zastosowania wymusiła sama konstrukcja świec.
Bardzo długo najtańszym i najpowszechniejszym materiałem do ich produkcji był zwierzęcy łój. Świece takie zaopatrzone były w gruby knot, który nie spalał się do końca. Gdy był zbyt długi, zawijał się, gasł lub zaczynał dymić. By temu zapobiec, stosowano nożyczki do knotów. Miały one z boku niewielki pojemniczek, do którego spadał odcięty knot. Spiczasta końcówka służyła do wyławiania nadpalonego sznurka utopionego w tłuszczu. Urządzenia takie zyskały popularność w XVIII wieku. Wielokrotnie je ulepszano, jeden z patentów otrzymał Christopher Pinchbeck, syn znanego zegarmistrza i ulubiony wynalazca króla Jerzego III. Do zgaszenia świecy mogły posłużyć także nożyce zaopatrzone w szeroką końcówkę do ściskania knota.
Najpopularniejszym i najprostszym gaśnikiem był jednak wykonany z blachy stożek na drewnianej rączce. Przykrywano nim knot i już. Na tej samej zasadzie działały gaśniki porcelanowe. Brakowało w nich rączki, a sama czapeczka mogła przypominać historyczne postaci, zwierzęta, mnichów i mniszki, głowy w czapkach, a nawet biskupie mitry. Produkowały je najznamienitsze wytwórnie, od tej w Miśni przez tę Staffordshire do Royal Worcester. W opowiadaniu Dickensa nieznośny wujaszek wysłuchuje w końcu wykładu o „chemii świec”, przygotowanego przez młodego Harry’ego.
To streszczenie sześciu odczytów, które Michael Faraday wygłosił zimą 1848 roku w siedzibie Royal Institution. Przeznaczone były dla młodzieży i miały zachęcić do zainteresowania się naukami ścisłymi. Nożyce do świec zaczęły już wtedy odchodzić do lamusa, bo wynaleziono knoty, które spalały się wraz z paliwem. Gdy rozpowszechniło się oświetlenie elektryczne, także gaśniki przestały być potrzebne.
Tekst: Staszek Gieżyński
Zdjęcia: 1stdibs.com, the-saleroom.com,
Muzeum Narodowe w Warszawie, Met Museum, Bridgeman/Free,
onlinegalleries.com