Co jest bardziej rosyjskie niż rosyjska dusza? Samowar. I herbata podana w szklance z koszyczkiem. Z cukrem, cytryną albo malinowymi konfiturami.
Ponoć równie trudno znaleźć Rosjanina, który nie pije wódki, jak i takiego, co nie tyka czaju. Herbaciany rytuał to budowana przez setki lat tradycja, która stała się nieodłączną częścią kultury naszych sąsiadów. W carskiej Rosji czaj pijali wszyscy – od ludzi prostych po arystokrację. Ziołowy napar towarzyszył domowym spotkaniom, a samowar zajmował centralne miejsce w salonie albo w kuchni. Herbatę parzono w domu i w podróży. Na oficjalnych spotkaniach i na podmiejskich piknikach.
Trudno sobie wyobrazić XIX-wieczną Rosję, opisywaną przez Tołstoja czy Czechowa, bez rytualnie parzonej zawarki (czyli esencji) podlanej kipiatokiem (wrzątkiem). Nawet rewolucja październikowa rozpoczęła się w oparach herbaty! Aleksandra Kołłątaj, radziecka rewolucjonistka, pisała: „Pamiętam pokój w Pałacu Smolnym, którego okna wychodziły na Newę. Był ciemny wieczór październikowy i kąśliwy wiatr wiał od rzeki. (...) Ktoś przyniósł kilka szklanek gorącej herbaty. Lenin był wśród nas, a my byliśmy radośni i pewni zwycięstwa. (…) Wkrótce potem usłyszeliśmy strzały z Aurory”. W Rosji ciągle można kupić kopie samowaru, który stał w rodzinnym domu Włodzimierza Iljicza.
Prezent dla cara Skąd herbata przywędrowała do Rosji, tego dokładnie nie wiadomo. Jedni twierdzą, że z Chin, inni – że z Mongolii. Do tej ostatniej podróżowali w XVII wieku kozacy i to oni mogli sprowadzić do kraju rozgrzewający napar. Podobno w 1638 roku Mongołowie przywieźli na carski dwór herbatę w prezencie. Z kolei w 1689 roku Rosja zawarła z Chinami traktat nerczyński, który zakładał, że przedmiotem handlu między krajami będzie, oprócz innych towarów, także zielona herbata. Tę jednak przez długi czas uważano raczej za lekarstwo niż napój. Zwyczaj picia herbaty (już tej czarnej) stał się popularny dopiero w XIX wieku.
O ówczesnym „herbacianym rytuale” pisał między innymi Michał Gliszczyński w książce „Rozmaitości literackie i naukowe”: „Sybircy niezmiernie lubią herbatę, bo przyzwyczaili się do niej od dzieciństwa. (...) A na dodatek wszystkie gatunki poznają po smaku i nigdy się nie mylą”. Autor dodawał, że sybirscy koczownicy mieli w zwyczaju parzyć zioło w jednym naczyniu, w drugim zaś do zasmażki z tłuszczu i mąki wlewać mleko. Oba gorące płyny mieszali i pili pięć razy dziennie. „Koczujące ludy piją ją od rana do wieczora, i zarzucają Rossyanom, że nie umieją robić tego ulubionego napoju, bo też i to prawda! U Rossyan ciągle stoi w piecu garnczek lub miedziak z gorącą wodą, w tę wodę sypią herbatę, która tym sposobem nie może się zupełnie zagotować” – pisał. Czy rzeczywiście tak niezdarnie parzono herbatę – trudno już dziś dociec. Jednak problem ten rozwiązał samowar.
ZOBACZ TAKŻE: Historia herbaty
Rosyjski wynalazek Pierwszy samowar powstał prawdopodobnie w zakładzie braci Lisycynowów w drugiej połowie XVIII wieku. Sto lat później naczynia te zawojowały już całą Rosję. Ich stolicą została Tuła – prężny ośrodek hutniczy i metalurgiczny. Wkrótce jednak samowary zaczęto wyrabiać także w Moskwie, Suksunie, Jarosławlu i Petersburgu. Metalowy pojemnik zaopatrzony został w komin, podstawkę, popielnik, krany, uchwyty i nóżki. Samowary miały różne kształty. Te najpopularniejsze wyglądały jak puszka, kieliszek, kula, wazon, jajo, gruszka albo rzepka. Na samym początku samowary wykonywano ze szlachetnych materiałów, zwykle ze srebra, więc były bardzo drogie. Z czasem pojawiły się też podgrzewacze z tombaku, mosiądzu, białego metalu i miedzi hutniczej.
W Tule najsłynniejszymi producentami były zakłady Batuszewych, Woroncowa, Tejle i Gornina. Oferowały samowary różnej wielkości – od niedużych, podróżnych (często w kształcie dzbanka) aż po kilkulitrowe domowe. Ważne dla przemysłu były także zamówienia od carskiej armii, dla której robiono wielkie kilkunastolitrowe samowary. Produkcja kwitła także na ziemiach polskich pod zaborem rosyjskim.
W 1870 roku warszawskie zakłady Henneberga, Frageta i Norblina otrzymały srebrny medal na Wszechrosyjskiej Wystawie Przemysłowej. Właśnie za samowary. Dziewiętnastowieczny polski pisarz Ignacy Chodźko popełnił nawet nowelę pod tytułem „Samowar”. Jedna z jej bohaterek narzeka: „Ach! Samowary, papuniu, samowar, czaj; wszak to wszędzie piją herbatę z rana i wieczorem nawet, a my tylko jedni lipowym kwiatem i dziewanną dusić się musimy; papa, dalibóg, musisz kupić samowar!”.
ZOBACZ TAKŻE: Herbata na trzy sposoby
Ceremonia parzenia Wokół samowaru zbierała się cała rodzina, a mistrzynią ceremonii była zwykle pani domu lub najstarsza córka. Bo zaparzyć herbatę trzeba było umieć. Przede wszystkim należało rozpalić w samowarze, co nie zawsze było proste, gdyż dostęp powietrza do części grzewczej bywał ograniczony. Najlepszy sposób na podsycenie ognia to podobno założenie na komin… cholewy wojskowego buta, która świetnie zastępowała miech. Jako paliwa Rosjanie używali zazwyczaj węgla drzewnego, a ci biedniejsi – szyszek.
Nie można było przegapić momentu, w którym woda osiągnie odpowiednią temperaturę. Kiedy zaczynała szumieć, był to znak, że jest gotowa. Potem należało przygotować esencję, czyli zawarkę. Do niewielkiego czajniczka sypano herbatę, zalewano wrzątkiem i stawiano naczynie na samowarze, żeby napar był cały czas gorący. Dopiero w filiżance do zawarki dolewano wrzątku i wtedy już można było się rozkoszować herbatą. Bogatsi Rosjanie pijali czaj w wykwintnej porcelanie, mieszczanie natomiast – w szklankach. Te jednak szybko się rozgrzewały i trudno było je utrzymać.
Dlatego wkrótce wynaleziono koszyczek na szklankę. Po rosyjsku podstakannik. Fabryki metalurgiczne natychmiast dołączyły je do swojej oferty. Na początku najdroższe koszyczki robiono ze srebra i bogato zdobiono. Jednak okazały się niepraktyczne – zbyt łatwo się nagrzewały. Szybko zastąpiły je podstakanniki ze stopów metali, na przykład miedzioniklu czy brązu. Podstawki zdobiono różnymi sposobami – tłoczono albo giloszowano (maszynowe grawerowanie). Pojawiały się motywy roślinne, zwierzęce, scenki rodzajowe i widoki miast. Samowary i szklanki z podstakannikami to do dziś część rosyjskiej rzeczywistości. I choć urządzenia do parzenia herbaty są już elektryczne, rytuał pozostał podobny.
Z tym, że teraz Rosjanie piją ją z cytryną (skórkę parzą, nie obierają). Słodzą konfiturami, cukrem lub miodem. O piciu herbaty w Rosji krążą różne anegdoty. Hanna Szymanderska w swojej książce „Herbata” opisuje, jak jej dziadek, stary sybirak, wspominał picie czaju na pridumku, czyli myśląc o cukrze; na prigladku, czyli przyglądając się kawałkom cukru; na prilizku, czyli liżąc cukier i popijając herbatą; i wreszcie – na prikusku, czyli trzymając cukier w ustach.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie i stylizacja: Małgorzata Sałyga, Mariusz Purta