Tamara Łempicka: Powrót królowej

Kulturalnie na werandzie

Tamara de Lempicka. La Regina del Moderno. Wystawa czynna do 10 lipca. www.delempicka.org

Ani zastępy domagających się praw publicznych sufrażystek, ani wszystkie trzy fale francuskiego i amerykańskiego feminizmu nie uczyniły tyle dla zmiany wizerunku współczesnej kobiety co jeden obraz. Na płótnie – dziewczyna w pilotce na głowie ściska obleczoną w rękawiczkę dłonią kierownicę zielonego samochodu. To „Autoportret” znany też jako „Kobieta w zielonym bugatti” Tamary Łempickiej. Namalowana w 1929 roku praca stała się nowym symbolem kobiecości – drapieżnej, wyzwolonej, aktywnej. Popularność obrazu nie byłaby tak wielka, gdyby „Autoportret” nie powstał na zamówienie redakcji niemieckiego pisma „Die Dame”. Reprodukcja pracy ozdobiła okładkę gazety, przynosząc autorce natychmiastową sławę. Łempicka nigdy zielonego bugatti nie miała – jeździła żółto-czarnym renault. Natomiast zawsze ubierała się w takie same kolory, jakie miały auta, którymi podróżowała. Nazwisko Łempickiej to istny lep na muchy w świecie sztuki. Jej prace sprzedają się za miliony dolarów. Fascynuje też historia dziewczyny, która uciekła przed rewolucją z Petersburga do Paryża i szturmem go wzięła. „Interesowała ją sztuka i śmietanka towarzyska” – mówił o Tamarze Jean Cocteau. Na salonach nazywano ją „la belle Polonaise”, ona sama bez skrępowania z urody i popularności korzystała. Kochanków (i kochanek) miała na kopy, na szalonych imprezach wciągała kokainę i popijała drinki zaprawione haszyszem. Kiedyś po suto zakrapianej imprezie chciała spalić Luwr, na szczęście ktoś ukradł samochód malarki i towarzystwo nie mogło dostać się na miejsce planowanej zbrodni. Jednym słowem – żyła pełnią życia klasy posiadającej, dla której burzliwe lata międzywojenne były czasem dekadenckiego rozkwitu.
Miłośnik malarstwa Tamary nie ma łatwego życia, bo jej obrazy trudno jest zobaczyć. Kilka prac ma warszawskie Muzeum Narodowe, ale nie pokazuje ich na stałej ekspozycji. Płótna z prywatnych kolekcji nieczęsto trafiają na publiczny widok. Wszystko to sprawia, że indywidualna wystawa Łempickiej oznacza murowany sukces. I taki właśnie los czeka ekspozycję w rzymskim Vittoriano, gdzie zgromadzono sto dwadzieścia obrazów i rysunków z lat 1927-1957, gdy malarka odnosiła największe sukcesy. Prace pokazywane w Rzymie pochodzą z wielu zakątków świata, na przykład z kolekcji Jacka Nicholsona i Anjeliki Huston. Kolejna atrakcja to „Portret Madame P.”, obraz uważany do tej pory za zaginiony. Wreszcie będzie można zobaczyć nieco inne oblicze Łempickiej, malującej paryskich żebraków czy Madonny, a nie lokalną śmietankę towarzyską. Najbardziej cieszą polskie akcenty. Bo Muzeum Narodowe w Warszawie wydobyło ze swych kazamatów „Znużenie” Tamary i udostępniło je kuratorom. Jest jeszcze portret pochodzący ze zbiorów polskiego kolekcjonera. Na dodatek na wystawie obejrzymy twórczość Łempickiej w kontekście twórców jej epoki, więc z Warszawy do Rzymu przywędrowały także prace Leopolda Gottlieba, Henryka Kuny, Bolesława Cybisa i Xawerego Dunikowskiego. Bilety do Rzymu wypada zabukować już teraz, zręcznie omijając tłok podczas majowych uroczystości w Watykanie. Następna okazja do obejrzenia prac Łempickiej dopiero w 2014 roku, w Atenach. Tak przynajmniej zapewniają organizatorzy ekspozycji.

 Rzym, Complesso del Vittoriano, via San Pietro