Blogujęobrazy.pl

Kulturalnie na werandzie

Blogujęobrazy.pl – wystawa malarstwa Agnieszki Sandomierz i Moniki Smyły. Czynna od 9 kwietnia do 9 maja.

Warszawska dosłowność kontra krakowskie niedopowiedzenie, popartowska estetyka i subtelne akwarele, malarski blog trudnej codzienności Agnieszki Sandomierz i senny sztambuch Moniki Smyły.

Wystawa "Blogujęobrazy.pl" idzie tropem upubliczniania wizerunku prywatnego w sztuce. Zaproszenie do projektu przyjęły dwie artystki: spotkanie Agnieszki Sandomierz - uznanej warszawskiej malarki - z Moniką Smyłą, ubiegłoroczną absolwentką krakowskiej Akademii, to zderzenie dwóch malarskich światów, dwóch etapów życia, dwóch metod narracji. Ich blogowanie wynika z sposobu w jaki  dokumentują codzienność: szybkie ujęcia, urwane kadry, momenty istotne i błahe, potrzeba regularnego dzielenia się obrazami własnego życia. Przy powszechnej nad obecności prywatnych wizerunkóww przestrzeni publicznej,  Sandomierz i Smyła pozostają w cudzysłowie sztuki.
Konfrontacja Sandomierz i Smyły to także dialog warszawskiej dosłowności z krakowskim niedopowiedzeniem. Sandomierz jest odważna i bezkompromisowa, zdecydowaną kreską i plamą chwyta siebie i okolice swojego życia. Jej obrazy noszą piętno reportażowej szczerości. Smyła to autorka niejednoznacznych akwareli. Tworzy pełne sprzeczności autoportretyz pogranicza jawy i snu - delikatne i mroczne, intymne i zuchwałe. 

Agnieszka Sandomierz bloguje trochę dłużej - ma na koncie klika ważnych wystaw, zdążyła uplasować się na 8. miejscu rankingu "Kompasu Młodej Sztuki", jest asystentką w warszawskiej ASP. Jej malarstwo ewoluuje wraz ze zmieniającą się sytuacją egzystencjonalną autorki. Do świata sztuki wtargnęła mocnymi erotycznymi kompozycjami, popartowską estetyką, zdecydowaną formą wypowiedzi. Ale nadszedł czas założenia rodziny, na świecie pojawiły się dzieci, mała stabilizacja. Ten okres zaowocował cyklem zmęczonych obrazów Matki Polki, bawełniane i jakże praktyczne koszule zastąpiły koronkowe figi, na płótnach zagościły nowe bohaterki - córki Agnieszki, dwa pieski, pluszowe misie, wkurzony mąż. Wrocławska wystawa to pierwszy głęboki oddech po trudach macierzyństwa i próba połączenia intymnego świata artystki z rolą matki.
Agnieszka Sandomierz jest dosłowna, bywa perwersyjna, ale nie przekracza granic dobrego obrazu.

Monika Smyła to przeciwny biegun - kariera dopiero przed nią, ale już teraz zachwyca lirycznymi akwarelami, na których zlewa się z tłem, traci granice, tonie w mroku. Skupiona na sobie, skulona lub zatopiona wyłania się z rozlanej plamy. Ta kolejność jest nieprzypadkowa -  autorka najpierw zanurza się w delikatną materię akwareli by z niej budować postać. Tworzy niewielkie akwarele, ale potrafi zaskoczyć dużymi płótnami. W jej powiększeniach akwarela zachowuje spontaniczność gestu i intensywność barwy, a typowe dla tej techniki rozlania nabierają organicznego charakteru. Duże kompozycje to bardzo dynamiczne, wręcz dramatyczne obrazy, w których napięcie osiągnięte siłą gestu przywołuje sztukę japońskiej kaligrafii. Smyła zaprasza do swojego świata, pokazuje w intymnych sytuacjach, ale utrzymuje dystans. Do siebie też.

Wrocław, Galeria Sztuki Socato, ul. Oławska 21/7, www.socato.pl

Tekst: Karolina Jaklewicz, kuratorka wystawy