Był rok 1900. W Paryżu trwała Wystawa Światowa. Pośród wystawców znalazł się także francuski jubiler nazwiskiem René Lalique. Pokazał zaledwie kilka przedmiotów: ozdobę gorsetu w kształcie splecionych węży, szeroki naszyjnik przedstawiający zimowy las z jeziorem przykrytym diamentowym śniegiem oraz diadem zdobny głową koguta. Największe wrażenie robiła wielokolorowa ważka o ażurowych skrzydłach, której tułów przechodził w popiersie nagiej kobiety. Tłumy odwiedzające wystawę były zachwycone rozmachem dzieła i kunsztem artysty, acz niepewne interpretacji jego prac. – Wszystko to jest podziwu godne i wstrząsające dla widza – pisał jeden z krytyków sztuki – ale czy to jest biżuteria?
Lalique odniósł na wystawie duży sukces, jednocześnie wprowadzając na salony zupełnie nową modę: Art Nouveau, zwaną również Secesją. Ruch narodził się ledwie dziesięć lat wcześniej i postawił sobie cele ambitne. Po pierwsze chciał połączyć sztukę z życiem: wszystko, co człowiekowi służy, może i ma być piękne, od dworców kolejowych po filiżanki do kawy. Z tego wynikał postulat drugi: rzemieślnik w niczym nie jest gorszy od artysty, i obaj służą sztuce. Inspiracją dla artystów Secesji stały się rośliny i zwierzęta oraz tematyka orientalna i fantastyczna. Znakiem firmowym były płynne, naturalne linie i krzywizny.
Biżuteria secesyjna wzbudzała początkowo nieufność elegantek. Niewiele kobiet odważyło się ozdobić strój takimi dziwactwami. Te, które się na to decydowały, były – wedle wspomnień z epoki – albo aktorkami, albo artystkami, albo wreszcie kurtyzanami. Nic w tym dziwnego, nowe przedmioty nijak się miały do tradycyjnych wyrobów. Przez wieki biżuteria pozostawała, jak mawiali secesyjni artyści, w „tyranii diamentu”. Najważniejsze były kamienie szlachetne, oprawę uważano za rzecz drugorzędną. Dość zacytować Gabrielę Zapolską, która podczas wywczasów na włoskim Lido notowała swoje obserwacje: „tu w sanatorium coraz większe brylanty, nie ma ani jednej damy bez korków od karafek w uszach”. Tymczasem artyści secesyjni, choć i brylantów używali, postawili na materiały nowatorskie. Popularne były kamienie półszlachetne i szkło, bursztyn i emalia, a zamiast srebra używali platyny albo aluminium. Łączyli je ze sobą swobodnie, tworząc wyszukane, pełne kolorów ozdoby.
Prawdziwym szokiem były jednak same wzory. Redaktorka „Dobrej Gospodyni” pisała w 1902 roku: „dziwny przybiera charakter biżuteria: całe królestwo zwierząt, i to najmniej znanych, jakieś fantastyczne potworki”. I dodawała, że „gady, płazy, owady i muchy, emalią i kamieniami upstrzone patrzą zmieniając barwy, wzbudzając dreszcz wstrętu na razie”. Mimo to, podsumowywała, są „pożądane jako rzeczy nowe i podobno piękne”. Nowością były potworki i insekty, a także ludzkie sylwetki. Obecność damskich biustów czy całych postaci uznawano co najmniej za dekadenckie, jeśli nie wprost nieprzyzwoite. Figury kobiet pojawiały się szczególnie często w ozdobach zaprojektowanych przez Alfonsa Muchę dla jubilera Georgesa Fouqueta. Ich naszyjniki czy wisiory były jak miniaturowe obrazy.
To właśnie tych dwóch artystów stworzyło najsłynniejszą bodaj ozdobę Secesji. Na zlecenie ekscentrycznej aktorki, Sary Bernhardt (projektował dla niej i Lalique), wykonali bransoletkę w kształcie zwiniętego węża, połączoną łańcuszkiem z pierścieniem. Została zrobiona ze złota, rubinów, emalii i opali. Bernhardt nosiła ją, gdy występowała w roli Kleopatry. Podobno kosztowała tak wiele, że Fouquet chodził po każdym przedstawieniu do garderoby artystki, by odebrać kolejną ratę długu.
Wysoka cena biżuterii secesyjnej wynikała z pracy, jaką wkładano w jej wykonanie. Niechętni mechanicznej produkcji artyści pracowali samodzielnie. Z tego powodu ruch, który miał wprowadzać sztukę w życie codzienne, stał się z czasem bardzo elitarny, bo tylko najzamożniejsi mogli sobie pozwolić na ozdoby Lalique’a czy Fouqueta. Gdy wybuchła I wojna światowa, nadszedł kres Secesji. Po czterech latach pożogi zmieniło się społeczeństwo i jego gusta. Przyszedł czas na art déco.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: Leopold Museum – Wiedeń, www.leopoldmuseum.org; Museum of Fine Arts – Boston, www.mfa.org; www.tademagallery.com