Jak pachnie bezwonny mak? Czy da się połączyć Wschód z Zachodem? Czy cyrk może mieć związek z modą?
Był 27 czerwca 2003 roku, w Moskwie padał deszcz. Nie przeszkadzało to nikomu i jak zwykle na placu Czerwonym kłębiły się tłumy. Czekała na nie niespodzianka – plac stał się czerwony w całym tego słowa znaczeniu. Bo na miejskim bruku zakwitły maki – dokładnie dwieście pięćdziesiąt tysięcy. Każdy mógł podejść do makowego pola i „zerwać” jeden kwiat. Gdy zdziwienie minęło, wszystko stało się jasne. Nie były to obchody kolejnej patriotycznej rocznicy. Firma Kenzo promowała właśnie swój nowy zapach – Flower by Kenzo. Podobne łąki pojawiły się też w Paryżu, Londynie, Singapurze, w Warszawie. Akcja na placu Czerwonym kończyła kampanię perfum pachnących tym, czego nie ma: bezwonnym w naturze makiem.
Długo przed tym, zanim specjaliści z Kenzo zajęli się wymyślaniem zapachu maku, firma zasłynęła w innej branży. Zaczęło się od Kenzo Takady – Japończyka, który zakochał się w projektowaniu ubrań. Był jednym z pierwszych chłopców przyjętych do prestiżowego Bunka Fashion College, zarezerwowanego wcześniej dla dziewcząt. Szybko zauważył, że w Japonii skrzydeł nie rozwinie – wszyscy oczekiwali, by powielać modę europejską.
Wsiadł na statek i po ponad miesiącu, 1 stycznia 1965 roku, dotarł do Marsylii. Dojechał do Paryża, gdzie miał zostać pół roku. Mieszka tam do dziś, choć początki były ciężkie. – Matka przysłała mi pieniądze dwa razy. Gdy poprosiłem trzeci raz, odmówiła – wspominał. – To zmusiło mnie do pracy.
Kenzo zaczął odwiedzać domy mody i firmy odzieżowe, pokazując swoje projekty. Spodobały się, zauważono jego charakterystyczny styl. Mieszał etniczne wzory z różnych stron świata i umiejętnie łączył ze sobą wzory i faktury. Po latach opowiadał, jak wielki wpływ na jego prace miała morska podróż do Francji. Statek zawijał do kolejnych portów, a on przyglądał się coraz to innym strojom ludzi. Zamiłowanie do rozmaitych tkanin wynikało z kolei z czystej oszczędności. Na początku kariery nie stać go było na materiały, kupował więc na targach przeróżne ścinki.
Gdy w 1970 roku otwierał swój butik Jungle Jap, etniczna mieszanka stylów i tkanin była już jego znakiem firmowym. W następnym roku projekt Kenzo trafił na okładkę „Elle”, a w Nowym Jorku i Tokio odbyły się pokazy kolekcji. Pierwszy Japończyk pracujący we Francji trafił do panteonu gwiazd mody.
W 1988 roku w gazetach pojawiła się mała, ciemnowłosa dziewczynka. Ubrana w pistacjową sukienkę z kokardą z tyłu, pochylała się nad ogromnym flakonem z kwiatem. „Kenzo, ˜a sent beau” („Kenzo, pachnie pięknie”) – głosił napis na reklamie. To wystarczyło, by projektant przebojem wdarł się na perfumiarski rynek. Kobiety pokochały zapach Kenzo de Kenzo, w którym nuty śliwki, brzoskwini i cytrusów mieszały się z przyprawami i szlachetnym drewnem.
Niekonwencjonalne, przykuwające wzrok reklamy i pokazy mody zawsze były znakiem firmowym Kenzo. Marka prezentowała kolekcje na przykład w cyrkowym namiocie – przypominało to spektakl o starannie wyreżyserowanej dramaturgii. W 1994 roku paryżanie odkryli, że najstarszy w mieście most, Pont du Neuf, ozdobiony jest tysiącami… begonii. W ten sposób Kenzo celebrowało pierwszy dzień lata.
Równie niecodziennie reklamował swoje perfumy. Egzotyczny zapach Jungle sławiła skośnooka modelka o blond włosach, wokół której biegały złote słonie. Swobodna mieszanka inspiracji i motywów z różnych zakątków świata doskonale wpisywała się w motto marki: „Wschód spotyka Zachód”.
Wreszcie pod koniec ubiegłego stulecia perfumiarz Alberto Morillas otrzymał zadanie niezwykłe: stworzenie zapachu dla bezwonnego maku. Maku, który miał być „kwiatem miejskim”, symbolizować piękno pośród betonu i szkła.
Zaczęło się od zdjęcia. W 1967 roku Marc Riboud fotografował pokojowy marsz przeciw wojnie w Wietnamie. Na jednym z ujęć dziewczyna trzymająca kwiat stoi naprzeciwko żołnierzy z bagnetami nasadzonymi na karabiny. Przeciwstawienie subtelnego kwiatu brutalnej sile stało się podstawą perfumiarskich działań Morillasa. Stworzył zapach o nutach między innymi róży i jaśminu, świeży i słodkawy. A potem pola maków zakwitły w wielkich miastach. Do tego czasu Kenzo Takada przeszedł na zasłużoną emeryturę – robi czasem projekty dla innych, sporo podróżuje, uprawia bonsai, ostatnio zajął się malarstwem.
Dziś firmę prowadzi Antonio Marras, który na modzie zna się jak mało kto. Wychował się wśród bel materiałów w sklepie dziadka, więc nic dziwnego, że projektowanie ubrań stało się jego pasją. Swoje kolekcje pokazywał na najsłynniejszych wybiegach mody. W Kenzo podziwiał zawsze umiejętność łączenia różnych stylów, teraz sam chętnie je miesza: obok inspiracji kulturą Japonii w projektach marki pojawiają się elmenty afrykańskie, orientalne – a że Antonio pochodzi z Sardynii – to również i takie rodem ze słonecznej wyspy.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Fotografie: www.kenzoparfums.com, East News