Za Edwardem van Vlietem trudno nadążyć. Ten czterdziestotrzylatek ma sto pomysłów na minutę. Raz urządzi bar, raz pokój hotelowy, wreszcie wymyśli nowe łóżko albo krzesło. Między jednym projektem a drugim przygotuje kilka oryginalnych tapet: w żuki, fale albo fantazyjne figury geometryczne, jakby podpatrzone w kalejdoskopie.
Trudno powiedzieć, z czego słynie najbardziej, bo imał się już wszystkiego. Zanim zaczął pracować dla tak znanych firm, jak Moroso, Casamilano, Moooi czy Ligne Roset, projektował tkaniny i dywany. Jego pierwsze zlecenie? Dywan do głównej siedziby holenderskiego Telecomu, który miał zakryć... pięć tysięcy metrów kwadratowych cementowej podłogi.
Do dziś z sentymentem wspomina tamtą pracę i nadal sięga czasem po tkaniny. Wzrok przyciągają głównie zaskakujące obicia – melanż wzorów i kolorów. – Edward ma talent do zestawiania skrajnie różnych elementów – mówi Patrizia Moroso z firmy Moroso. Przykład?
Spójrzmy na kolekcję Sushi – to połączenie czystych graficznych linii i patchworkowych haftów z wzornictwem japońskim czy marokańskim. Na kanapach i fotelach kwiaty występują obok kraty i ultranowoczesnych figur geometrycznych. Do kompletu dywan z motywem ryby widzianej tak, jakby przepływała tuż nad naszymi głowami.
Holender projektuje też oświetlenie. Największą satysfakcję dała mu lampa Kaipo (z kloszem przypominającym tekturkę) zrobiona dla Moooi. Największy sukces – słynna Rontonton dla Moroso (wygląda jak ogromna błyszcząca grzechotka). – Światło dla designera to ciekawe wyzwanie: lampy inaczej wyglądają w dzień, inaczej w nocy. Dobrze zaprojektowane mogą być jak biżuteria dla domu – tłumaczy. I chyba się nie myli.
Wystarczy spojrzeć na jego luksusowy, połyskujący złotem żyrandol Royal Bombombola – dorównuje najcenniejszym koliom z brylantami. Ale są też w dorobku projektanta i bardziej zabawne lampy, jak egzotyczna Shanghai lantern, przypominająca wschodnie lampiony, czy Buba, która kojarzy mi się z piłką do amerykańskiego futbolu.
Van Vliet mówi, że lubi łączyć tradycyjne wzornictwo i naturalne materiały z najnowszą technologią. Zależy mu na tym, by wnętrza były uniwersalne, ale z odrobiną egzotyki. – Najważniejsze, żeby meble się uzupełniały i opowiadały jakąś historię... – tłumaczy Edward.
Tekst: Monika A. Utnik
Fotografie: Studio Edward van Vliet, www.sevv.com
reklama