Bouroullecowie są jak dwie krople wody, ale mają różne charaktery. Ronan jest uporządkowany i spokojny, Erwan porywczy i zabawny. Starszy obsesyjnie przegląda gazety, młodszy woli książkę. Obaj kochają futbol, obaj nie znoszą telewizji. Ubierają się podobnie – w rzeczy łatwe do noszenia. No, chyba że czasem któryś chce być bardziej ekscentryczny i zakłada czerwony szalik.
Zaczęło się od wyjazdu Ronana do Paryża na studia projektowania. Wybrał je podobno dlatego, że nie radził sobie w szkole i zawód dizajnera był ostatnią szansą. Kiedy miał dyplom w kieszeni, zauważył go łowca talentów, Giulio Cappellini, i zachęcił do założenia studia projektowego. Wtedy zjawił się Erwan i podzielił pasję brata. – Praca we dwóch jest łatwiejsza. Weźmy choćby zlecenia dla takiego giganta jak Vitra. To niczym prowadzenie orkiestry symfonicznej – tłumaczy Ronan.
Kilka minut spacerkiem od Sekwany mają studio. W środku stonowane kolory, cisza i artystyczny rozgardiasz. Biurka zawalone szkicami (Ronan nie używa komputera). Choć projekt można zobaczyć w 3D, i tak robią prototyp. Gdy projektują ażurowy przedmiot, wynoszą go na dziedziniec, aby zobaczyć, w jaki sposób przechodzi przez niego światło i jaki rzuca cień. Uwielbiają takie eksperymenty i chwilę, gdy wpada się na dobry pomysł.
A dobrych pomysłów było tyle, że ich prace wystawiano w londyńskim Design Museum. Od tego momentu grają w pierwszej lidze, projektując dla takich potentatów, jak: Issey Miyake, Vitra, Kartell, Alessi, Hans Grohe czy Ligne Roset.
Tekst: Beata Woźniak
Fotografie: Ligne roset, vitra
www.bouroullec.com