Piękno ulepione z gliny

Design

To chyba najlepsza reklama – Włoszka Rina Menardi sama używa naczyń, które projektuje.

Tradycja. – Wychowałam się w Sesto al Reghena w regionie Friuli. W małym, starym miasteczku, gdzie czuć tysiącletnią historię. Od najmłodszych lat otaczała mnie sztuka – bawiłam się w pracowni ojca, który rzeźbił w metalu. Poza tym Włochy to jedno wielkie muzeum. Pamiętam, jak kiedyś w dzieciństwie znalazłam zakopane w ziemi fragmenty starych naczyń: jeszcze długo po tym znalezisku z wypiekami na twarzy wyobrażałam sobie jadalnię, potrawy, które na nich podawano, i ludzi, którzy z nich jedli. A potem odkryłam historię włoskiej ceramiki, słynnej toskańskiej majoliki, i tak mnie wciągnęła, że nauczyłam się lepić z gliny.

Glina. – Po raz pierwszy wzięłam ją do ręki jako dwudziestolatka. I od razu się uzależniłam. Można jej nadawać dowolny kształt, ale trzeba uważać, bo oddaje nastroje: kiedy się boisz, naczynie wyjdzie chybotliwe, gdy jesteś wypoczęty, pewny siebie – będzie solidne, trwałe. To fascynujące – w pewnym momencie człowiek i glina stają się jednym.

Natura. – Kiedy byłam mała, wychodziłam przed dom i na wyciągnięcie ręki miałam lasy, pola, łąki. Lubię wieś i gdy tylko mogę, jadę do naszego starego rybackiego domu na weneckiej lagunie, tam, gdzie spędzał czas Ernest Hemingway. Z przyrody czerpię inspiracje. Pomysł na kształt naczynia może podsunąć kamień na plaży, konar wyrzucony przez morze, przebarwiony liść. Na kolor i fakturę –  rysunek, który mróz namalował na oknie, piasek, zaorana ziemia, pole żyta. Tak było na przykład z paterami Crateri, które są popękane jak kora drzewa. Wreszcie z najbliższego mi otoczenia biorę nazwy kolekcji: Semi (ziarna), Onde (fale), Bulbi (cebulki kwiatów). Chciałabym wnieść do domów trochę natury.

Wysłuchała: Monika Utnik-Strugała
Zdjęcia: Edu Van Gelder, Luigi de Zotti
Kontakt do projektantki: www.rinamenardi.com
Prace artystki kupimy w jej showroomie w miejscowości Gruaro pod Wenecją (via Manin 2/A) i w warszawskim sklepie NAP.

reklama