Znak rozpoznawczy – złamane biele, szarości, błękity. Faktury? Delikatne pasy, kropki, koronkowe wzory. Wszystko matowe. Ceramikę Basi Turkiewicz rozpoznamy nawet z zamkniętymi oczami.
Ceramiczka Basia Turkiewicz jest filigranowa, ujmująca i używa tylko tyle słów, ile potrzeba. Trudno zatem uciąć sobie pogawędkę o tym, co robi. Historię opowiadają jej naczynia i miejsce, w którym pracuje. Artystka skończyła rzeźbę na Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie w pracowni Jerzego Jarnuszkiewicza (autora wielu pomników, m.in. Małego Powstańca). Wbrew pozorom od posągów do talerzy droga nie jest daleka, ponieważ łączy je ten sam materiał – glina.
Ceramika od alchemika: w pracowni ceramicznej
Pracownia znajduje się w statecznej kamienicy na warszawskiej Ochocie. Ale wystarczy minąć bramę, klatkę schodową i zejść do sutereny, a trafimy do kompletnie innego świata. Pokój ma z sześćdziesiąt metrów i wszystkie ściany pocięte półkami. Na jednych, jak w pracowni alchemika, stoją przeróżne mikstury. To barwniki i glinki, które Basia miesza w poszukiwaniu przepisu – ale nie na złoto, tylko na wymarzony kolor i fakturę.
Stonowane kolory, delikatne wzory: miseczki w odcieniach błękitu
Najbardziej lubi barwy stonowane, ostre pomarańcze nie wchodzą w grę. Na pytanie, co ją ostatnio intryguje, odpowiada: „Brudne róże”. I na stole ląduje talerz o nie do końca określonym kolorze. Wydaje się zupełnie inny, jeśli ogląda się go pod światło wpadające z niewielkich okien pod sufitem. „Wprowadziłam trochę zieleni” – wyjaśnia ceramiczka tę niedookreśloność.
Potem podsuwa miseczki w różnych odcieniach błękitu, ale żadna nie ma jeszcze tego właściwego. Artystkę czeka sporo eksperymentów, zanim wyjdzie chłodny, prawie stalowy kolor, który wymarzył sobie klient. Ciekawe są purpury z zielonymi naciekami i naczynia w odciskane pasy. Te ostatnie Basia uzyskała, wykorzystując żłobioną rączkę kierownicy roweru. Do robienia kwiatów nadają się na przykład babcine serwetki, a fale można wyczarować nawet widelcem.
Inspiracje naturą: płyną talerze ryby
Fascynują też kształty naczyń. Nieraz używa koła garncarskiego, ale najczęściej talerze są lepione albo wałkowane jak ciasto i wycinane. Herbatę pijemy w czarkach niczym z kreteńskiego pałacu króla Minosa. Na drewnianym stole stoją, a raczej „płyną” talerze ryby. Cała ławica! Ze sterty naczyń wyciągane są półmiski z krawędziami jakby obciętymi nieregularnie nożem.
Są kieliszeczki do nalewek i misy giganty na indyka. W szklanej etażerce znalazły się egzemplarze pamiątkowe. Basia do nich nie wróci – „receptury gdzieś przepadły”. Ale wcale jej to nie niepokoi, bo ceramika każdego dnia zaskakuje. Zaskakują też ludzie, którzy przychodzą na zajęcia, by poznawać jej tajniki.
Tekst: Beata Woźniak
Stylizacja: Barbara Dereń-Marzec
Zdjęcia: Kuba Pajewski
Kontakt do artystki: www.facebook.com/ ceramikabarbaraturkiewicz; tel. 661 144 736