Rzeźby Mariusza Dydo
Rzeźbienie nazywa rzezaniem, a w żartach twierdzi, że „inspirują go natura i wielcy mistrzowie”. Mariusz Dydo to (na razie) jednoosobowa manufaktura porcelanowej rzeźby.
Wena to jest myśl, która wpada do głowy i którą trzeba z siebie wyrzucić – mówi Mariusz Dydo. Wymyślić, wyszlifować, zrobić, a potem zapomnieć, jak serię figurek „Złote Kasztany”. Któregoś dnia usłyszał za drzwiami jakby pukanie. Otworzył, a tam przy wejściu garść kasztanów. Stukały do niego, spadając z drzew otaczających pracownię. „Tu jesteście, skrzaciory” – pomyślał. I zrobił rzeźby.
Mariusz spędza w atelier nawet 12 godzin dziennie. – Dobry obraz można namalować jednego dnia, na niewielką rzeźbę potrzebny jest przynajmniej tydzień – mówi. Cieszy go samo tworzenie, bo jest w nim dotyk i kontakt z tworzywem, którego malarstwo nie daje. Podczas pracy słucha audiobooków: od fantastyki po poważną publicystykę. Śmieje się, że do rzeźbienia nie pasowała mu tylko „Gra szklanych paciorków” Hessego. Wymaga zbyt dużego skupienia.
Za to zawsze towarzyszy mu Thujon (przez nieme „h”!), mieszaniec jamnika z shih tzu. – Kiedyś koleżanka opowiedziała mi, że tak nazywa się małe zielone stworzonko, które kruszy się i dodaje do absyntu – przyznaje rzeźbiarz. Szybko wyszło na jaw, że to po prostu substancja chemiczna znajdująca się w piołunie. – Ten psiak działa na mnie halucynogennie – stwierdza Mariusz. – Na dodatek gdziekolwiek pójdę, ludzie bardziej zwracają uwagę na niego niż na mnie. Thujon, poza polegiwaniem i przynoszeniem piłki, odgrywa inną ważną rolę: wymusza na swoim panu, by od czasu do czasu przestał pracować i wyszedł z nim na spacer.
Długie godziny spędzane w atelier to część planu artysty. Plan można nazwać „pięcioletnim”. Kiedyś Jan Kanty Pawluśkiewicz powiedział mu, że aby wyrobić sobie markę, trzeba pracować 50 lat, rzeźbiarzowi marzy się zrobienie tego w pięć. Zwieńczeniem będzie otwarcie małej manufaktury rzeźb ceramicznych.
– Mój majątek to pracownia i głowa – opowiada Mariusz. – A w świat wypuszczam mini-akcje, udziały w moim przedsięwzięciu. Po prostu szukam chętnych na fantazje z porcelany.
Tekst: Stanisław Gieżyński
Zdjęcia: archiwum Mariusza Dydo
Kontakt do artysty: odyd5@o2.pl